. Kto się boi Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego, czyli afery w operze ciąg dalszy
Władze województwa aż drżą na myśl o tym, że oburzony stawianymi mu zarzutami dyrektor Opery i Filharmonii Podlaskiej mógłby porzucić Białystok! Z tego powodu do dziś nie podjęto żadnych decyzji, co zrobić z kontrowersyjną współpracą opery ze stowarzyszeniem utworzonym przez jej pracowników.
- Reakcja będzie, decyzje też, ale poczekajmy jeszcze jakieś dwa tygodnie - tłumaczył nam wczoraj Jacek Piorunek, członek zarządu województwa. - Bo oczywiście problem jest, pewne decyzje są konieczne, ale cała sprawa jest bardzo delikatna, a nam nie zależy na konflikcie z panem Niesiołowskim.
Jest konflikt interesów!
Wczoraj Jacek Piorunek spotkał się z Marcinem Nałęcz-Niesiołowskim, dyrektorem Opery i Filharmonii Podlaskiej. Rozmawiali m.in. na temat naszych publikacji o - budzącej poważne wątpliwości - współpracy między operą a działającym w tym samym budynku Stowarzyszeniu na rzecz Rozwoju Działalności Muzycznej. To właśnie "Gazeta Współczesna" ujawniła, że w stowarzyszeniu działają pracownicy opery, że ma ono siedzibę w budynku opery, na organizowane przez siebie koncerty wynajmuje salę opery po preferencyjnych stawkach, a za koncert płaci pracownikom opery dodatkowe pieniądze. Pytany przez nas wiceprezes Transparency International Polska stwierdził, że taka sytuacja nasuwa podejrzenia, iż majątek publiczny wykorzystywany jest do celów prywatnych i że istnieje tu wyraźny konflikt interesów.
Bo może wyjechać
Mimo że na takim układzie najbardziej traci opera jako instytucja samorządowa, władze województwa bardzo ostrożnie podchodzą do całej sprawy.
Jak tłumaczy Jacek Piorunek, władze obawiają się przede wszystkim tego, że Nałęcz-Niesiołowski może złożyć wypowiedzenie i wyjechać z Białegostoku,
Lęk o to, że dyrektor filharmonii Marcin Nałecz-Niesiołowski mógłby opuścić Białystok, paraliżuje urzędników a wtedy powstająca opera pozostanie bez szefa. - Nie można walczyć z ludźmi - podkreśla Piorunek i wyjaśnia, że właśnie analizuje dokumenty dostarczone do urzędu przez dyrektora. - Badam umowy, regulamin wynajmu sali, sprawdzam, czy w stowarzyszeniu działają pracownicy opery. - A pan dyrektor dostarczył do urzędu wszystkie dokumenty dotyczące tej sprawy, bo dość długo tego nie zrobił? - dopytujemy. - Wszystko, co trzeba, dołączy - zapewnia Piorunek. - Nie wykluczam też kontroli w Operze i Filharmonii Podlaskiej. Ale na pewno dojdziemy z panem dyrektorem do porozumienia.