Śmiertelne lekarstwo
Uwielbiam sztuki o umieraniu. Czy jest coś bardziej wartego uwagi niż piękna refleksja o śmierci i marności wszystkiego? „Don Kichot uleczony” w reżyserii Jacka Głomba dostarczył mi tego dużo i w dobrym gatunku.
Don Kichot w wyśmienitej adaptacji Krzysztofa Kopki trafia ze swym przygłupim pachołkiem na dwór Księcia, który postanawia zabawić się dwójką naiwnych przybyszów. Ale nie jest to krotochwila. Te żarty są śmiertelnie poważne. Książę i jego dworacy aranżują teatr, w którym padają prawdziwe trupy.
W świecie zła, rozpusty i nudy, która popycha do zbrodni, bohaterowie Cervantesa nie mają szans. Wykpieni i oszukani, mamie kończą. Zło, które jest motorem całej intrygi, nie znajduje przeciwnika. Pozostaje samotne na placu boju.
Najważniejszy w spektaklu jest Sanczo Pansa. On jest najbardziej ludzki: głupi, chciwy, ale czujący i potrafiący sprzeciwić się przemocy. Z dużą klasą i przekonaniem zagrał go gościnnie Przemek Bluszcz.
Janusz Chabior, który wykreował mroczną postać Księcia, stonowaną grą zbudował rolę niebezpiecznego eksperymentatora. Człowiek ten czerpie przyjemność z żonglowania cudzym losem. Otaczają go ludzie podobnie jak on wplątani w sieć swych żądz i sadystycznej przyjemności odczuwanej z cierpień innych. I jak on nieszczęśliwi.
Sztuka jest metaforyczną przypowieścią o współczesnym świecie. Świecie oszalałej konsumpcji, zbrodni bez motywu i grzechu bez kary. Wizje zagłady potęguje scenografia Małgorzaty Bulandy, która prostymi środkami osiągnęła wspaniały, plastyczny efekt W budowaniu nastroju pomaga również Kwartet Jorgi tworzący muzykę na żywo. Młody legnicki zespół — który tym razem w całości pokazał się na scenie — udowodnił, że wciąż się rozwija i z powodzeniem przeskoczył wysoko ustawioną poprzeczkę. W tak miłej chwili nie warto wspominać o drobnych potknięciach.
Don Kichot uleczony, adaptacja na podstawie Miguela de Cervantesa, Krzysztof Kopka. Reżyseria Jacek Głomb. Scenografia Małgorzata Bulanda. Centrum Sztuki — Teatr Dramatyczny w Legnicy, premiera 9 lutego 1997 r.