Lutosławski, Penderecki i druga „Czarna maska”
Dzień szósty Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Współczesnej w Warszawie przyniósł ponowny triumf dwu największym polskim twórcom — Witoldowi Lutosławskiemu i Krzysztofowi Pendereckiemu.
Na popołudniowym koncercie kameralnym, po wykonywanych przez doskonałego włoskiego solistę Roberto Fabricioni utworach fletowych, Salvatore Sciarrino, Franco Donatoniego i Briana Ferneyhougha gorąco przyjęli słuchacze Grave na wiolonczelę i fortepian oraz wręcz owacyjnie Partitę na skrzypce i fortepian Witolda Lutosławskiego. Te dojrzałe i piękne dzieła zawdzięczają swój sukces także świetnej interpretacji naszych wybitnych artystów i skrzypka Konstantego Andrzeja Kulki, wiolonczelisty Andrzeja Bauera i pianisty Eugeniusza Knapika.
Głównym wydarzeniem tego dnia było jednak, drugie już na tegorocznej „Jesieni” przedstawienie Czarnej maski Krzysztofa Pendereckiego. Tym razem był to występ gościnny specjalnie zaproszonego (we współpracy z Teatrem Rzeczypospolitej) Teatru Wielkiego z Poznania, który przygotował premierę tego dzieła w październiku ub. roku. Odmienny — kameralny w charakterze, z precyzyjnie prowadzonymi rolami — ale co najmniej równie świetny jak premiera warszawska — spektakl w reżyserii Ryszarda Peryta i scenografii Ewy Starowieyskiej prowadził przy pulpicie dyrygenckim Mieczysław Dondajewski; w głównej roli kobiecej (Benigny) wystąpiła Ewa Werka. Wyróżnili się też Radosław Żukowski (kupiec Perl) i Aleksander Burandt (Jedidja).
Sukces przedstawienia był ogromny. Dla wielu chętnych zabrakło miejsca w sali Operetki Warszawskiej, a publiczność długo i serdecznie oklaskiwała wykonawców, jak też obecnego na przedstawieniu kompozytora.
Na koncercie nocnym, z udziałem solistów Frances-Marie Uitti (wiolonczela) i Giancarlo Schiaffini (puzon) wykonano — przeważnie z towarzyszeniem taśmy — szereg utworów kompozytorów różnych krajów, wszystkie prezentowane po raz pierwszy w Polsce.