Kalendarium

4 czerwca 1935

Jean-Louis Barrault – Wokół matki

Paryż: premiera „akcji dramatycznej” Wokół matki (Autour d'une mère) według powieści Wiliama Faulknera Kiedy umieram w reżyserii Jean-Louisa Barrault w Théâtre l’Atelier. Scenografia i kostiumy  Félix Labisse; obsada: Georges Lenoir, Paul Higonenc, Jean Dasté i Jean-Louis Barrault. 

Jean-Louis Barrault (1910-1994), aktor, mim i reżyser francuski w 1931 trafił do studia aktorskiego prowadzonego przez Charlesa Dullina przy Théâtre l’Atelier. W tym teatrze zadebiutował jako aktor, tam też poznał mima Étienne'a Decroux.  Obywający się niemal bez słów spektakl Wokół matki stał się początkiem jego teatralnej kariery jako mima i reżysera. 

...Barrault był artystą oddanym teatrowi, dla którego, jak to się mówi, teatr stanowi sposób życia. Jego mocną stronę stanowiła mimika i język gestów, który poznał u mima Étienne Decroux, ucznia Copeau, czerpiącego inspiracje z żywej tradycji commedia dell'arte. W Réflexions sur le théâtre Barrault opowiada, że kiedy przygotowywał mimiczną wersję Kiedy umieram Faulknera, spędził wiele dni na powtarzaniu sceny ujeżdżania dzikiego konia, nie używając żadnego rekwizytu dla zaznaczenia jego obecności. Nagle zauważył, że oparta o szczotkę sprzątaczka pilnie mu się przypatruje. Potem powiedziała: „Starałam się zgadnąć, co pan przez ten cały czas robi na koniu”. Barrault czuł się wtedy tak, jakby otrzymał specjalną nagrodę: „Co za zwycięstwo! Jaka radość!”. Wszystkie jego trudy zostały wynagrodzone. Barrault poszedł w ślady Craiga twierdząc, że aktor powinien być nadmarionetą, istotą o doskonale kontrolowanym rytmie, który da się dostosować do każdego nierealistycznego dramatu... 
(J.L. Styan, Współczesny dramat w teorii i scenicznej praktyce, Wrocław 1997, s. 231-232 )

Przedstawienie Wokół matki stało się początkiem przyjaźni między Barraultem a Antoninem Artaud, który opisał spektakl w entuzjastycznej recenzji ogłoszonej w „La Nouvelle Revue Française” 1935 nr 7:

Jest w przedstawieniu Jean-Louisa Barraulta cudowny niby-koń, niby-centaur i nasze wzruszenie na jego widok było tak wielkie, jak gdyby wprowadzając swego konia-centaura Barrault przywracał nam również magię.
Widowisko Barraulta jest magiczne, tak jak są magiczne inkantacje murzyńskich czarowników, co bijąc językiem o podniebienie, sprowadzają deszcz na krajobraz lub, w obecności chorego, wypędzają chorobę oddechem, każąc oddechowi przybrać kształt osobliwego schorzenia; podobnie w przedstawieniu, kiedy umiera matka, koncert krzyków zabiera dosłownie życie.
Nie wiem, czy podobny sukces jest arcydziełem; jest w każdym razie wydarzeniem. Trzeba powitać jak wydarzenie takie przekształcenie klimatu, w który najeżona publiczność zanurza się na oślep, by zostać niezwyciężenie rozbrojona.
Jest w tym widowisku tajemna siła, co zagarnia publiczność, jak wielka miłość zagarnia duszę gotową już do buntu.
Młoda i wielka miłość, młoda żwawość i moc, żywa, spieniona spontaniczność krążą w rygorystycznie obliczonych ruchach, w stylizowanej i matematycznej gestykulacji, jak chór śpiewających ptaków w kolumnach drzew magicznie ustawionego lasu.
Tam właśnie, w tym sakralnym klimacie, Jean-Louis Barrault improwizuje poruszenie dzikiego konia i nagle przeżywamy niespodziankę: to on sam staje się koniem.
Jego przedstawienie udowadnia, że nie sposób oprzeć się działaniu gestu; zwycięsko wykazuje wagę i wartość gestu i ruchu w przestrzeni. Przywraca perspektywie teatralnej znaczenie, którego nigdy nie powinna była utracić. Czyni wreszcie ze sceny miejsce żywe i patetyczne.
Widowisko zostało ułożone na scenie i w stosunku do sceny: tylko na scenie może ożyć. Ale nie ma jednego punktu scenicznej perspektywy, który by nie przybierał wzruszającego znaczenia.
Jest w tej ożywionej gestykulacji, w przerywanym pochodzie figur scenicznych, jakby fizyczne i bezpośrednie wołanie; coś tak przekonywającego jak balsam, coś, czego pamięć nie zapomni.
Nie można zapomnieć śmierci matki, jej krzyków, co odnawiają się zarówno w przestrzeni, jak w czasie, epickiej przeprawy przez rzekę, przypływu ognia w gardzielach mężczyzn, któremu na planie gestów odpowiada inny przypływ ognia, zwłaszcza zaś zdumiewającego człowieka-konia, co krąży w całej sztuce, jakby sam duch Baśni znowu zstąpił między nas.
Aż do dzisiaj tylko teatr z Bali zdawał się przechowywać ślady tego zniknionego ducha.Obojętne, że Jean-Louis Barrault sprowadził ducha religijnego środkami świeckimi i opisowymi, skoro święte jest to wszystko, co autentyczne; i skoro jego gesty są tak piękne, że nabierają sensu symbolicznego...
(Za: Antonin Artaud: Teatr i jego sobowtór, przekł. i wstęp Jan Błoński, Warszawa 2010, s.174-176.)

Wideo

Jean-Louis Barrault, scena ujeżdżania dzikiego konia,
opracowana pierwotnie do przedstawienia Wokół matki – prezentacja w Nowym Jorku, 1981
(materiał filmowy z 1984, źródło: ina.fr)

Janusz Legoń

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji