Kryminał (un)plugged
"Skrzyneczka bez pudła" w reż. Andrzeja Sadowskiego z Teatru im. Mickiewicza w Częstochowie na XI Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.
Technika splatała twórcom figla. Padło napięcie elektryczne, a wraz z nim - napięcie dramatyczne.
Jak zaadaptować na scenę kryminalne opowiadanie, do tego obfitujące w czarny humor? Tekst Wiesława Dymnego, który dokumentuje absurdalne śledztwo Adama, pragnącego rozwikłać zagadkę krzywo namalowanej litery "C" w wyrazie LAKIERNICTWO na szyldzie we wsi Brenna Górna? Komediową opowieść o małżeńskiej zdradzie, losie bękarta i morderstwie z zemsty?
Andrzej Sadowski, reżyser spektaklu częstochowskiego Teatru im. Mickiewicza, postawił na formę. Troje aktorów w żywym planie zderzył z ich kolegami z zespołu występującymi w filmie. Żywi ludzie i fantomy wideo wartko ze sobą dialogują, częstują się nawzajem papierosami albo wódką, dając wyważony obraz obyczajów prowincji. Świetny był Michał Kula (na ekranie) jako dłubiący w uchu gminny urzędnik i pijak Holeksa. Przednia zabawa trwała dopóty, dopóki nie padł projektor...,
Oparty o rower Adam Hutyra (Adam, główny bohater), opanowując nerwy, wpatrywał się w ekran kontrolny rzutnika, wyświetlony na ścianach scenografii. Po chwili oczom skonsternowanej publiczności ukazały się przewijane ujęcia, które już zostały wykorzystane w przedstawieniu. A za kulisami wrzało. Marek Ślosarski (Fortecki) zwierzał się po spektaklu, że biegał po "plotkarni" Powszechnego (rodzaj śluzy przed wejściem na scenę) i wykrzykiwał najbrzydsze wyrazy. Jeszcze moment, a trzeba by było powiedzieć: przepraszamy, zapraszamy na jutrzejsze przedstawienie.
Po chwili grozy wideo zaskoczyło. Ale widzowie, przed którym niechcący odsłonięte teatralną kuchnią, nie odzyskali już zainteresowania kryminalną historią opisywaną przez Wiesława Dymnego.