Artykuły

Sir Gustaw Holoubek

W grudniu ubiegłego roku Gustaw Holoubek świętował jubileusz pięćdziesięciolecia pracy artystycznej. Z tej okazji Teatr Ateneum w Warszawie wystawił "Garderobianego" Ronalda Harwooda, sztukę która swojego czasu zrobiła ogromną karierę. W Polsce występowały w niej takie duety aktorskie jak Zbigniew Zapasiewicz i Wojciech Pszoniak, w świetnym przedstawieniu wyreżyserowanym przez Zygmunta Hubnera, oraz Igor Przegrodzki i Jerzy Schejbal. Tym razem jedną z dwóch głównych ról zagrał dostojny jubilat, o czym za chwilę.

Pięćdziesiąt lat obecności tego aktora na scenie stanowi dobrą okazję do rozważań na temat ostatniego półwiecza polskiego teatru, bo - jak podkreśla Tadeusz Konwicki w "Pogawędce jubileuszowej" (zamieszczonej w albumie, który ukazał się również z tej okazji) - na przykładzie losów Holoubka można śledzić historię naszego teatru w tym okresie. Gustaw Holoubek, po skończeniu Państwowej Szkoły Dramatycznej w Krakowie, debiutował w 1947 roku w teatrach krakowskich. Występował w Starym Teatrze i w Teatrze im. Juliusza Słowackiego. Potem trafił do Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach. Od momentu pierwszego występu w Warszawie w 1958 roku, w Teatrze Kameralnym, w sztuce Ugo Bettiego "Trąd w pałacu sprawiedliwości", będzie już związany z teatrami tego miasta: Polskim, Dramatycznym, Narodowym. Na scenie ostatniego z tu wymienionych wystąpił m.in. jako Gustaw-Konrad w słynnych Dejmkowskich "Dziadach". W 1968 został dyrektorem Teatru Dramatycznego tworząc jedną z najlepszych warszawskich scen. Decyzja ministra kultury i sztuki okresu stanu wojennego Kazimierza Żygulskiego z 1983, odwołująca Holoubka z tej funkcji, zniweczyła ciągłość tradycji tego teatru. W 1984 związał się z Teatrem Polskim, a w 1989 z Ateneum, gdzie występuje do dziś, będąc jednocześnie dyrektorem artystycznym tej sceny.

Szacowny jubilat wpisuje się ponad wszelką wątpliwość w poczet naszych największych powojennych aktorów. Takie role jak Goetz w "Diable i Panu Bogu" Sartre'a, Edyp w "Królu Edypie" Sofoklesa, Riccardo w "Namiestniku" Hochhutha, wspomniany Gustaw-Konrad w "Dziadach" Mickiewicza, Sigismundo w "Życie jest snem" Calderona, Skrzypek w "Rzeźni" Mrożka, Lear w "Królu Learze" Szekspira, Fior w "Operetce" Gombrowicza, Superiusz w "Pieszo" Mrożka należą do jego najwybitniejszych osiągnięć, choć można by z pewnością wymienić ich jeszcze wiele. Ma on bowiem na swoim koncie około stu ról teatralnych, a trzeba jeszcze pamiętać o jego pracach reżyserskich, a także rolach w teatrze telewizji i w filmie. Ponadto skłania do tego fenomen jego aktorstwa, któremu ulegali widzowie przez owe pięćdziesiąt lat, a krytycy z niemałym trudem usiłowali go opisać.

Kiedyś mówiono o aktorach, którzy posiadali zdolność przeistaczania się w daną postać, że są doskonałymi transformistami. Sztuka sceniczna Holoubka, tego którego pamiętam z jego ról teatralnych, a widziałam go pierwszy raz chyba w sztuce Jerzego Jarockiego "Staś", w Teatrze Kameralnym, zdaje się zaprzeczeniem tego rodzaju aktorstwa. "Należy on do owej rasy aktorów, którzy zawsze grają tylko siebie, a których nigdy nie ma się dosyć. Więcej należy on do owej rasy aktorów, którzy zawsze powinni pozostać sobą, bowiem zespół środków aktorskich, technicznych, jaki mają nam pokazać, nie może być bardziej ciekawy od nich samych" - pisał Adolf Rudnicki. Z kolei Stanisław Dygat podkreślał: "Z początku zjawia się na scenie, czy na ekranie telewizora jakby prywatnie, jakby z tym, co się dzieje, nic go nie łączyło, a on sam znalazł się tam przypadkowo. Nudzi się. Bębni palcami po stole albo po krześle. Nawet rozgląda się po widowni, jakby szukał kogoś znajomego".

Przed laty, kiedy zaczynałam interesować się teatrem, Holoubek kojarzył mi się właśnie z "posuwistym", uginającym się jakby pod ciężarem powiek, spojrzeniem. Potem zaczęłam dostrzegać, że chociaż jest ono od niechcenia rzucane w stronę publiczności, to jednak wynika z głębokiej potrzeby nawiązania z nią kontaktu. Zobaczyłam to bardzo wyraźnie we "Wzorcu dowodów metafizycznych" Tadeusza Bradeckiego, gdzie aktor występował jako Leibniz. Choć w sztuce tej są monologi na stronie, co tłumaczy użycie takich środków wyrazu, jednak aktor uparcie zerkał na widownię nawet wtedy, kiedy nie znajdowało to uzasadnienia w tekście. W tej manierze grania, obecnej u niego do dziś, jest coś staroświeckiego, wiąże się z tym nostalgia za odchodzącym stylem aktorstwa. Nie znam drugiego współczesnego aktora, który tak uparcie przekraczałby barierę czwartej ściany.

Pamiętam jak w 1989 roku Teatr Ateneum wystawił "Małą apokalipsę" Tadeusza Konwickiego. Holoubek grał tam Bohatera i chyba wtedy pierwszy raz na dobre zdałam sobie sprawę, jak bardzo różni się od pozostałej części zespołu. Należał jakby do innego, odrębnego porządku. Z dystansem przyglądający się postaciom, które spotyka, ale też tak bardzo teatralny w sposobie mówienia, poruszania się. Stanowi to paradoksalnie - jak się zdaje - jego sposób bycia na co dzień. Właśnie ta niemożność odróżnienia, gdzie kończy się jego prywatność, a zaczyna sceniczny żywot granej przez niego postaci wydaje się jednym z najistotniejszych i zarazem niepowtarzalnych atrybutów jego aktorstwa.

Owa niejednoznaczność daje też o sobie znać w przedstawieniu jubileuszowym, tym wyraźniej, że "Garderobiany" to przecież sztuka o teatrze, pokazująca jego blaski i cienie od kulis. A Sir - stary aktor, robiący rachunek ze swego życia - jest jakby rolą napisaną dla Holoubka, który słowami swojego bohatera mówi także o dręczących go rozterkach. Gra więc szefa szekspirowskiej trupy teatralnej, dającej w czasie wojny spektakle na prowincji, i gra też poniekąd samego siebie - Gustawa Holoubka, którego własny jubileusz skłania do chwili refleksji. Kiedy Sir decyduje się mimo niedyspozycji wystąpić tego wieczoru, jak się potem okaże po raz ostatni, tłumacząc, że jeszcze nigdy nie trzeba było przez niego odwoływać przedstawienia, wyobrażam sobie, że jest w tej postawie obowiązkowość i szacunek dla zawodu właściwy samemu Holoubkowi. Również wtedy kiedy jego bohater wyznaje, że jest skazany na tę przeklętą niewolę, jaką jest teatr, można przypuszczać, że podobne myśli czasem zaprzątają także głowę jubilata. Ale mimo wszystko obaj wychodzą na scenę, bo aktor przecież dotąd istnieje, dopóki gra.

Życia bez teatru, to znaczy bez Sira, który jest dla niego całym światem, nie wyobraża sobie też tytułowy garderobiany Norman (Marian Kociniak). Dlatego po śmierci swojego chlebodawcy powtarza zrozpaczony: Co teraz ze mną będzie? Oczywiście odejście Sira pozostawia pod znakiem zapytania dalsze funkcjonowanie trupy, jej członkowie mogą zostać bez środków finansowych, ale Norman uświadamia sobie przede wszystkim, że nie ma już dla kogo żyć. Podobnie jest z Madge - inspicjentką, bardzo dobrze graną przez Marię Chwalibóg. Aktorka tworzy postać starej panny, zapiętej na ostatni guzik, która w pewnym momencie daje ujście bardzo długo skrywanym uczuciom. Przyznaje, że od dwudziestu lat prowadzi spektakle, w których występuje Sir, bo nie mogąc liczyć na jego miłość chciała chociaż w ten sposób być blisko niego. Są także inni, którzy stanowią mniejsze i większe trybiki w tej teatralnej machinie. Jest Lady (Maria Pakulnis), żona Sira, aktorka, o której krytyka pisze, że jest co najwyżej poprawna. Jest też Irene (Dominika Ostałowska), młodziutka statystka starająca się za wszelką cenę przypodobać Sirowi, licząc na szybką karierę. Jest tu również kilku nieudolnych aktorów ciągle czekających na swoją szansę.

"Garderobiany" to dobrze skrojona, i straszna, i śmieszna, historia o nieubłaganych prawach, jakimi rządzi się scena, z pewnością świetnie nadająca się na taką okazję jak ta. Bo - jak twierdzi sam jubilat - poprzez sztukę Harwooda można lepiej niż przez wszystkie okolicznościowe przemówienia powiedzieć o wszystkim, co dotyczy teatru. Kiedy publiczność zechce wysłuchać tego tekstu, dowie się, na czym polega uroda pobytu na scenie i na czym polega jego męka. Na czym polega jego tragikomizm.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji