Artykuły

Felieton Teatralny

Bohaterowie tej sztuki, to bohaterowie warszawskiego życia, grający swoje własne role w utworze, ilustrującym ich samych. To aktorzy - podlegający czarodziejskiej mocy słów, którzy tę moc wypróbowują na nas, widzach, z których każdy odnajduje w nich przeżycia, fragmenty własnych doznań. Przepełnia nas wdzięczność dla autorki za to, że tak trafnie wypowiada nasze niedostatki, pragnienia i refleksje, i dla aktorów, że je nam podają w formie tak prostej i przekonywującej.

"Trzeba, żeby i miłość i sentyment i nowe życie zawarte było w tej sztuce" - mówi jedna z aktorek. Jest i miłość macierzyńska, i miłość romantyczna i najokrótniejszy patriotyzm i nowe życie, tętniące w ostatnim akcie w słowach "Chiolci", dumnej ze swojej mokotowskiej brygady pracy i w nagłym postanowieniu stworzenia wspólnymi siłami sztuki teatralnej, w której wszyscy obecni na scenie zagrają własne role. Jest i "stare życie" z czasów okupacji, podane z całym ładunkiem szarpaniny i bohaterstwa, ostatniej rozpaczy i nadziei zaklętej w końcowych słowach pieśni obozowej: "Gdy wróci ci wolność i czyn".

Optymizm i żywe poczucie humoru autorki rozładowuje tragedie, nabrzmiewające w atmosferze upowszechnionego koszmaru i wybucha nagłymi strumieniami beztroskiej młodości i wdzięku.

Śledzimy z bijącym sercem rozgrywające się przed nami sceny i myślimy: oto prawdziwe życie.

Helena Buczyńska - autorka i reżyserka sztuki - ukazuje aktora, człowieka z tego samego co i widz wymiaru rzeczywistości, lecz obdarzonego talentem i szczerym pragnieniem służenia sztuce - w sposób dostatecznie jasny, by raz na zawsze wyprzeć z wyobraźni przeciętnego widza pojęcie aktorki teatralnej, jako "filutki" i "rozkosznego stworzenia", żyjącego na jakiejś innej, ponętnej, a grzesznej płaszczyźnie polspołeczności.

"Obcym wstęp wzbroniony" głosi tytuł utworu, budzący w nas miłe poczucie intymności, że my, wpuszczeni na salę jesteśmy "swoi", że nam przysługuje przywilej uczestniczenia w wypadkach rozgrywających się przed naszymi oczami. Uczucie to potęguje jeszcze nazwa kawiarenki powstałej teraz (t. j. w 4 obrazie) na gruzach dawnej restauracji: "Sami swoi".

Wszyscy obecni stanowią jedną zwartą gromadę, otoczoną ciasnym kręgiem doznanych wzruszeń, i tym specyficznie warszawskim nastrojem przezwyciężania wszystkich niewygód - od dźwigania wiader wody, dojmującej tęsknoty za kąpielą - aż do radosnej dumy z rosnących na gruzach kramików z bułkami i owocami.

Helena Buczyńska podarowała Warszawie pierwszą prawdziwie warszawską sztukę sceniczną; została wynagrodzona szczerą wdzięcznością i wzruszeniem.

Określenie charakteru sztuki jako "reportaż sceniczny" jest trafne - akcji ciągłej, wiążącej jest niewiele. Natomiast jest dużo krótkich, barwnych i plastycznych obrazków, ukazujących mnóstwo przeżyć szarego człowieka Polski, a przede wszystkim Warszawy.

Taką szarą postacią, starej kobiety była niewątpliwie przed wojną matka Maryny, którą cierpienie i twarda konieczność wzniosły na piedestał bohaterstwa. Pani St. Kawińska ukazała nam tę postać z taką prostotą i skromnością, stojącą w ostrym kontraście ze spełnionymi czynami, że wycisnęła łzy spod powiek wielu obecnych, Elżbieta Wieczorkowska w roli Eli, sprzedającej ciastka, a marzącej o zagraniu roli Damy Kameliowej w teatrze, jest pełna liryzmu i prostoty - jesteśmy przekonani, że to ona właśnie jest tą Elą, której odcinek życia ukazuje autorka. Sobą także jest Helena Gruszecka w roli Chiolci - szorstka szlachetna, trochę brutalna w słowach, gestach, a zdolna do najwznioślejszych uczuć. Gra z ekspresją i siłą wyrazu. Mieczysław Borowy w roli Mietka, pokrywający jakby wrodzonym humorem najgłębsze wstrząsy umysłowe - wprowadza na scenę ruch i śmiech i wespół z Haliną Michalską w roli Kici stanowi przeciwwagę uczuciową rozgrywających się przed nami dramatów. Julia Arndoldowa, jako Bogucka, jest pełna umiaru i bardzo prawdziwa; tak mniej więcej wyglądały i takimi były wszystkie zdeklasowane na czas wojny inteligentki, Eugenia Burbianka sympatyczna w roli Ewy. Trudne role konspiratorów: Maryny i Kazika z prostotą odegrali: Stefania Kornacka i Mieczysław Miłecki. Tadeusz Chmielewski dobry w egzotycznej roli dyrektora. Stefan Wroncki trafnie ujął rolę szpicla Kałyszyna. Pianista Jerzy w interpretacji Jerzego Dargiela liryczny, inteligentny i ujmujący Młodziutki aktor Witold Sadowy odegrał rolę Janka czysto i z wdziękiem. Reszta zespołu również stanęła na wysokości sztuki.

Jak mocno sztuka ta związana jest z Warszawą, świadczy niejako związek jej z piosenką "O mojej Warszawie", odśpiewanej w końcu 4 obrazu przez cały zespół, każdy z obecnych na scenie wypowiada kolejny fragment piosenki tak sugestywnie, iż czujemy doskonale, że to ich - i nasze - indywidualne tęsknoty, uśmiechy i żale trzepocą w tonach piosenki.

[recenzja z prywatnego albumu Witolda Sadowego w zbiorach IT]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji