Artykuły

"Gęsi i gąski"

Komedia Michała Bałuckiego w 5 obrazach.

Ile razy mam pisać o Bałuckim Michale, mimo woli sięgam pamięcią w te czasy, kiedy to walka przeciwko wspomnianemu autorowi, zapoczątkowana przez Lucja na Rydla, czołowego poetę "Młodej Polski", w słowach "precz z Bałucczyzną", zaniepokoiła młode naówczas nasze umysły. Jakże to mamy przestać się bawic na farsach ulubionego autora? - Czyż musimy nadąć się na niezawsze zrozumiałe teorie nowo-literackie. Dlaczego zabieracie nam beztroskę? Tak mówiliśmy w tajemnicy sami sobie. Nie wypadało się przyznać, że wolę "Dom otwarty" niż "Dziką kaczkę" Ibsena. A jednak ten instynkt młodzieńczy dla rzeczy naiwnych a prostych miał głębsze podłoże. Przeminął Ibsen jako autor popularny, przeminął nawet Rydel - a został Bałucki i to już nie jako autor krakowski, ale ogólnopolski, posługuje się jego utworami każdy teatr popularny tak amatorski jak i zawodowy.

Ale jeszcze jedno, czy Bałucki był tylko ot takim tylko komediopisarzem krakowskiego mieszczaństwa i nic więcej? Przecież reprezentował on znakomicie jako "Elpidon" pozytywizm krakowski głównie w powieści nawet ku zdumieniu mistrzów pozytywizmu warszawskiego. Nie można też pominąć powieści dyszących rozgrzanym uczuciem, odtwarzających nastroje lat przedpowstaniowych w słowach z polotem i siłą "Przebudzeni 1864". "Młodzi i Starzy" 1866. Najnowsze badania akt sądowo-policyjnych krakowskich przez dr. Harbuta wykazują, że ten na oko najweselszy "fikalski", był "wolnomyślicielem" a nawet rewolucjonistą. Młody Bałucki prowadził rozruchy młodzieży, wywołane odkryciem sławnego więzienia Barbary Ubryk, o czym opowiadały nam niańki.

Pogłębił swe przekonania studiami filozoficznymi, a na życie patrzył dobrym okiem filozofa; wyśmiewał - ale nie karcił, starał się poprawiać, ale nie plugawił.

Jego to triumfem jest to, że w sto lat jego urodzin (29. IX 1837) wszystkie teatry polskie przypominają nam tego mistrza sceny, który tyle dał ról aktorom, a ci go tak niesłusznie przy końcu życia skrzywdzili na scenie krakowskiej, "kładąc" mu sztukę "Wędrowną muza", pewnie ostatnią, o mnie pamięć nie myli, komedię niedawną ukochanego autora.

Teatr Ziemi Pomorskiej bojąc się szablonu, sięgnął ku czci setnej rocznicy urodzin Bałuckiego po komedię najrzadziej grywaną ale trudniejszą i słabszą, niż niezawodne tuzy jak np. "Dom otwarty''.

W "Gęsiach i gąskach" przenosi nas autor wyjątkowo na wieś, w krainę, w której świetnie obraca się Przybylski lub Bliziński. Żywiołem Bałuckiego jest raczej miasto i to miasto Kraków. Tam podpatrywał śmiesznostki swych najbliższych przyjaciół lub typy znane powszechnie. Jako moment żartu obiera autor chwilę, kiedy pewnym paniom przewrócił w głowie Paryż. Sze-rzyły zaobserwowane płytko tam obyczaje i w karykaturze przeszczepiały na grunt swojski, - a że to czyniło z nich "gąski", nie wina autora.

Żyje sobie w cichym zakątku wiejskim p.Kłopotkiewicz ze swą Barbarą i córką Joasią, która już chce co wyfrunąć z domu za p. Adama Maryckiego. A obok tej osi głównej kręci się druga rodzina, Ciepiszewski ze swą córką, Marią i Hulatyński. Wszystko to jest poczciwe, ciche. Aż tu zjeżdża "Ciocia Belcia". Była w Paryżu na wystawie, przewróciło się jej w głowie i może przewracać spokojne życie wsi do góry nogami. Pomaga jej w tym znana kokietka. p. Figurkowska i Durnicki, oficer ułanów austriackich, który życie ocenia według kobiety i konia. Życie proste zwycięży, wróci spokój, a zakończy dwie pary małżeńskie, zawarte po bożemu, jak chce stary zwyczaj.

Figur kręci się po scenie dużo, ale wybija się na czoło reformatorka życia, ciocia Belcia: tak chce autor i tak chciało nasze przedstawienie, na którym popisywała się wprost p. Małkowska i lekką groteską i prześlicznymi kostiumami z "turniurką". Już słabiej z woli autora l na skutek swych warunków prezentowały się najbliższe towarzyszki p. Ładosiówna i Radwan-Ziembińska. Obóz starych, o typie dodatnim, sprezentowali z zupełnym powodzeniem p. Bracka, p. Piekarski i ciepły p. Cybulski.

Młodzież znalazła niezawodnych interpretatorów w p. Łukowskiej, Ściborowej, Surzyńskim (doskonały) i Radwan-Ziembińskim, z prawdą oddany Durnicki. Natomiast p. Zwoliński nie nadążał za swym towarzyszem. Jeszcze cechuje go duża sztywność.

P. Ilcewicz, dobry doktor, zwłaszcza w pierwszym momencie; z werwą i życiem reprezentowali wieś p. Kuryłło i ładnie wyglądająca p. Szyszko-Bohuszówna. Z przyjemnością podkreślam ogromną staranność wystawy p. Małkowskiego. Sztuka nadaje się na popularną, zwłaszcza w tym czasie tłustych gąsek na talerzu. Reżyseria zgodna z epoką p. Piekarskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji