Artykuły

"Mała Kitty i wielka polityka"

Komedia w 3 aktach Stefana Donata

Szczerze mówiąc, to z pewnym niepokojem oczekiwaliśmy na prapremierę komedii nieznanego u nas autora scenicznego Stefana Donata. Zapewnienia dyrekcji Teatru Ziemi Pomorskiej, iż sztuka na pewno jest doskonałą oraz świadomość, że znany powszechnie p. dyr. Trzciński, odkrywca nowego ta-lentu, gorąco polecał naszej dyrekcji, a nawet podjął się reżyserii sztuki - to wszystko dawało nam 99 procentową pewność, gwarancję, że prapremiera będzie niebywałą w Toruniu atrakcją sceniczną. I nie zawiedliśmy się ani na jotę. Początkowe maleńkie wątpliwości znikały na prapremierze w miarę rozgrywającej się akcji komediowej. Pewne, nieznaczne zresztą zdenerwowanie aktorów było zupełnie zrozumiałe, - lecz po tak entuzjastycznym przyjęciu przez premierową publiczność, już w następnych spektaklach całkowicie i bezpowrotnie zniknęło.

Skromne ramy naszej miejscowej kroniki nie pozwalają nam na szersze i gruntowniejsze omówienie samej sztuki "Mała Kitty i wielka polityka". Zapewnić jednak musimy, że tak co do treści jak i formy wyrazićby się należało bardzo, ale to bardzo pochlebnie. Komedia ta - to doskonała satyra na "grube ryby polityczne". Świetne dialogi, tryskające dowcipem, niewyszukanym humorem - a często głębią powiedzeń, przybraną w formę "lekko strawną" - czynią z tej komedii coś wspaniałego. Jeśli niejednokrotnie reklamowało się przeciętne sztuki jako: "arcy-extra...", to do "Małej Kitty" zabrakłoby chyba określeń. W każdym bądź razie z zupełnie spokojnym sumieniem możemy stwierdzić, iż p. dyr. Trzcińskiemu odkrycie nowego talentu całkowicie się udało. Czytelnikom naszym nie obce jest nazwisko p. dyr. Trzcińskiego i z wrodzoną pieczołowitością reżyserował "Małą Kitty"... i stworzył komediowe arcydzieło.

Występująca od pewnego czasu gościnnie w Toruniu p. Zaklicka zbierała zasłużone oklaski i bodaj, czy nie ona kierowała całą sztuką przez świetną żonglerkę słowną. Dowcipy, naiwne w swej prostocie, wartkie zaś jak górski potok, bawiły premierową publiczność do łez...

P. dyr. Bracki w roli dyplomaty angielskiego, ani na chwilę nie wykroczył z nakreślonych piórem autora ram i stworzył b. miłą sylwetkę "grubej ryby politycznej", która właściwie przyjechała na konferencję światową do Lugano poto, by sprawić połączenie dwojga kochających się młodych serc.

P. Surzyński w roli debiutanta-dziennikarza bez zarzutu, jak zwykle doskonały.

Portier hotelowy, orientujący się nie gorzej w polityce od dyplomatów - to rola p. Ilcewicza, który otworzył ją wiernie i nad wyraz dobrze. P. Małkowska wystąpiła tym razem w roli aferzystki finansowej i zagrała b. dobrze, - w czym pomagał jej świetnie "wspólnik" p. Piekarski. Doskonale spisali się również pp.: Dąbrowski i Skwierczyński w rolach dziennikarzy.

Ogółem całość wypadła zdumiewająco dobrze. Podziękowanie b. gorące należy się p. dyr. Trzcińskiernu, dyrekcji Teatru, p. Zaklickiej oraz całemu zespołowi, - no, bo nikt nie zawiódł.

R. K.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji