Artykuły

"Mała Kitty i wielka polityka"

kom. w 3-ch akt (4-ch odsłon.) Stefana DONATA. - Prapremiera polska

Odkrycie nowego autora polskiego, jest zawsze bardzo dodatnią pozycją w bilansie każdej dyrekcji teatru. Co dopiero mówić, gdy połączone jest z tak niecodziennym sukcesem, jakiego świadkami byliśmy w sobotę w naszym teatrze. Trzeba powiedzieć bez ogródek, że jeżeli Stefan Donat wypełni w przyszłości nadzieje, jakie budzi jego debiut, nasz ubogi repertuar komediowy pozyska siłę bardzo cenną, dzięki której nie będziemy musieli ubolewać przy tylu okazjach nad brakiem rodzimych Molnarów czy Fodorów. W tej jego pierwszej komedii nie ma rzeczywiście nic debiutanckiego. Ta lub owa sytuacja może później, po namyśle, budzić pewne zastrzeżenia, ale motowidło komediowe poplątane jest tak zgrabnie, dialog tak wartki i kulturalnie dowcipny, że na gorąco nie spostrzegamy się i wierzymy autorowi we wszystkim. Taka umiejętność zasugestionowania widza świadczy o żywym instynkcie teatralnym nowego autora.

W wywiadach przed premierą wyjawiono nam w ogólnych liniach, co się w tej komedii dzieje. Nie będziemy więc szczegółowo podawali jej treści, aby nie odbierać świeżości wrażenia, tym wszystkim, którzy zechcą ją na pewno zobaczyć. A komedię tę warto i trzeba zobaczyć! Jej fabuła jest czymś zupełnie nowym w naszym piśmiennictwie teatralnym. Temat międzynarodowy i figury międzynarodowe. Jakaś światowa konferencja gospodarcza w Szwajcarii i ten nieunikniony codzienny kontakt wielkich ryb politycznych na terenie hotelu, z małymi prostymi ludźmi, którym powierzono troskę o komfort i wygodę tych, co decydują o losach świata. Potężni ministrowie obcują poufale z portierami hotelowymi, a małe manikiurzystki "pielęgnują ręce, kierujące polityką wielkich mocarstw". - Samo to zestawienie przynosi zaszczyt pomysłowości autora. Musiał on z bliska obserwować świat Ligi Narodów i tam znalazł wzory do swoich figur komediowych. W tej atmosferze zrodziły się też - niezawodnie te liczne wyborne aforyzmy, powiedzonka i dowcipy polityczne, w które obfitują wszystkie akty, a zwłaszcza ostatni najlepszy bodaj z całej komedii.

Przytoczymy tu kilka z nich. Minister angielski, dla zmistyfikowania wścibskich dziennikarzy, prosi manikiurzystkę, Kitty, by po ukończeniu roboty została jeszcze z nim i udawała, że dalej poleruje mu paznokcie.

"Musi to pani dla mnie zrobić" - powiada mniej więcej - "ja pomogłem pani w jej sprawie, teraz niech pani mi pomoże w mojej".

- "Czy to tak zawsze bywa w polityce?" - pyta Kitty.

- "Niestety nie - odpowiada minister - ale my tu dajmy dobry przykład".

Lub to drugie.

Przy pożegnaniu w tejże scenie mówi Kiitty do ministra: - "Proszę mi życzyć powodzenia, jak ja życzę panu. Jak przystało między dobrymi sojusznikami".

- "Niech pani powie lepiej: między przyjaciółmi" - odpowiada sir Ashlin - "to mi się wydaje pewniejsze".

Albo jeszcze to trzecie, gdy Kitty czyni wyrzuty ministrowi z powodu przykrości jakie wyniknęły dla niej, z jego posunięć dyplomatycznych:

"Powinien był pan to przewidzieć, od tego pan jest ministrem".

- "Ach, droga panno Kitty, gdyby ministrowie mogli wszystko przewidzieć" odpowiada minister, nie kończąc zdania, które za niego uzupełnia wybuch śmiechu na widowni.

Te przykłady dają próbkę umiejętności dialogowania, będące jedną z silnych stron komedii. Nie będziemy się dziwili, gdy kto zechce zobaczyć ją drugi, nawet trzeci raz, by wychwytać niezliczone świetne zwroty, które za pierwszym razem mogą przejść mimo uszu.

Do wystawienia komedii zaprosił nasz teatr dyr. Teofila Trzcińskiego, który nowego autora odkrył i na sceny polskie wprowadza. Jako reżyser ma dyr. Trzciński ustaloną opinię doskonałego modelatora aktorów. Mogliśmy to stwierdzić na naszym przedstawieniu. Z naszego wartościowego zespołu wydobyto wszystkie możliwości. - Dialog wyrażony subtelnie,, dowcipy podawane inteligentnie, tempo, ruch, humor. Jest to typ reżyserii nie natrętnej i dyskretnie schowanej poza postaciami teatralnymi, a jednak: wszędzie obecnej i widoczniej nawet nieraz w drobnych szczegółach. Słowem: wysoka klasa.

Podobno autor żyjący za granicą, życzył sobie, by jego bohaterkę Kitty odtwarzała goszcząca u nas świetna i urocza p. Jadwiga Zaklicka. Rzeczywiście trudno byłoby wskazać na scenach polskich drugą artystkę, która by wszystkie motywy skomplikowanej roli mogła wygrać tak wiarogodnie i skończenie, jak nasz znakomity gość. P. Zaklicka nie grała, lecz była w każdej sekundzie żywą Kitty. Nieskazitelna dykcja artystki i wzorowe opanowanie głosu triumfowały w błyskawicznym tempie dialogu, w którym każda literka była jasna i czysta, a każdy akcent wydobyty plastycznie i pełno. Żywiołowy humor tryskał z tej kreacji, którą oczarowana publiczność nagradzała entuzjastycznym Oklaskiem.

Dyr. Bracki objął rolę angielskiego ministra. Jest on niewątpliwie jednym z tych kilku zaledwie polskich artystów, którzy ją grać mogą. Predestynują go do niej świetna aparycja, autorytet wystąpienia spiżowy, głęboki głos, umiejący się nagiąć do dyskretnego liryzmu i do szerokiego szczerego śmiechu, a wreszcie poczucie umiaru, spokój i takt, zgodne z ustalonym wyobrażeniem o typie światowego dyplomaty. Wierzyliśmy mu, że taki a nie inny mógł być jakiś rzeczywisty prototyp Sir Ashlina. To jest największa pochwała dla świetnego artysty.

Niezwykle sympatyczną sylwetę pechowego dziennikarza holenderskiego stworzył p. Surzyński. który w duetach z p. Zaklicką miał doskonałe tempo, a swoją nieporadność oddawał z ujmującym męskimi wdziękiem. Bajecznym portierem hotelowym, spoufalonym z ekscelencjami, był p. Ucewicz, którego talent, może przez zetknięcie z nowym reżyserem, przedstawił się nam jak gdyby z nowej strony.

Na szczególną pochwałę zasługuje p. Małkowska za postać wytwornej a niebezpiecznej aferzystki finansowej, coś w rodzaju osławionej madame Hanau. Wykwint toalet i zimna dystynkcja form dawały fotograficzne złudzenie takich typów: kobiecych, spotykanych po hallach wielkich hoteli. Kontrastował z nią wybornie wiecznie zdenerwowany, apoplektyczny bankier p. Piekarskiego, nie pozbawiony cech semickiego kultu pieniądza. W galerii dziennikarzy różnych narodowości wiedli prym wybuchowy Węgier Erdely p. Dąbrowskiego i brutalnie spokojny Amerykanin Carter p. Skwierczyńskiego. Nawet mniejsze role, jak sekretarza angielskiego ministra Mr. Masona, kelnera w wykwintnej restauracji, sekretarki, powierzono takim siłom, jak pp. Mierzejewski, Cybulski i Ippoldtówna. A wśród niemych figur, tworzących obraz ruchu w hotelu, dostrzegliśmy artystów widywanych kiedy indziej w najodpowiedzialniejszych zadaniach aktorskich.

Całość przedstawienia przynosi zaszczyt teatrowi toruńskiemu i mogłaby śmiało być sprezentowana nawet w stolicy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji