Artykuły

Na scenie samo życie

"Cyganeria" Giacoma Pucciniego to opowieść o miłości, biedzie artystów i tragicznym losie jednej z bohaterek spowodowanym brakiem środków na leczenie. Rzecz dzieje się w XIX-wiecznym Paryżu ale jako żywo coś nam przypomina... Dziełem włoskiego twórcy Opera Bałtycka rozpoczęła 52. sezon artystyczny. Zamierzenie pewnie nie doszłoby do skutku, gdyby nie pomoc Grupy ING obchodzącej 10-lecie działalności w Polsce.

Scenerię spektaklu autorstwa Jana Bernasia znamy z poprzedniego wystawienia. Reżyserii podjęła się Hanna Chojnacka. Z pietyzmem podchodząca do partytury dbała nie tylko o nadanie cech charakterystycznych każdej postaci, ale i o dramaturgię drugiego a nawet trzeciego planu, co czyniło przedstawienie zajmującym, myślę, że nie tylko dla stałych bywalców opery. Akcja toczy się w oparciu o różne, zupełnie ze sobą kontrastujące uczucia dwóch par: romantycznego poety - Rudolfa i delikatnej Mimi oraz malarza Marcelego i konfliktowej, choć kochającej Musetty lubiącej zbytki i życie towarzyskie. To wszystko Hanna Chojnacka zarysowała czytelnie. Niewątpliwą zaletą przedstawienia jest młoda obsada pierwszoplanowych bohaterów, co czyni działania sceniczne wiarygodnymi. Uwagę zwracała Marta Abako (Mimi), absolwentka krakowskiej Akademii Muzycznej, która wykonywała już wiele ról mezzosopranowych. Sopranem śpiewa dopiero drugi rok. Świetnie przygotowana, pewna, skupiona na realizacji zarówno wokalnej jak i aktorskiej pozwoliła, by publiczność oklaskiwała ją w partii tytułowej w "Carmen" Georges'a Bizeta, a to doświadczenie niebagatelne. Marcie Abako partnerował Paweł Skałuba. Jako Rudolf wystąpił po raz pierwszy. Ciężką próbą był dla niego I akt - wyczuwało się duże spięcie i tremę. Odetchnął wyraźnie po arii i potem śpiewał coraz lepiej, swobodniej. Dobrym pomysłem ze strony tenora były frazy w różnych odcieniach piano i to zróżnicowanie dynamiczne czyniło partię jeszcze bardziej ciekawą. Jagna Jędrzyńska w roli Musetty pokazała się wyraziście od strony scenicznej, wniosła do akcji ożywienie, humor, a także dramatyzm. W warstwie wokalnej warto jednak popracować nad wyeliminowaniem pewnych naleciałości związanych ze sposobem wykonywania repertuaru lżejszego, co w sztuce operowej nieco razi.

Leszek Skrla wielokrotnie wcielał się w postać Marcelego i tym razem poradził sobie z nią z zacięciem i polotem. Grzegorz Piotr Kołodziej jako Schaunard też miał dobry wpływ na wartkość akcji. Po raz pierwszy na scenie naszego teatru świeżo upieczony absolwent warszawskiej uczelni, Piotr Chwedorowicz, Colline, wyraźnie walczył z tremą, lecz dzielnie przykładał się do swego zadania. Kolorytu dodawały zespoły chóralne: Dziecięcy Chór Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej w Gdańsku, przygotowanie - Ewa Fonfara oraz chór operowy (przygotowanie - Elżbieta Wiesztordt).

Wystąpili też uczniowie Wojskowego Liceum Muzycznego w Gdańsku, no i oczywiście orkiestra Opery Bałtyckiej. Spektakl premierowy prowadził szef artystyczny teatru, Krzysztof Słowiński. Walczył trochę z oporem materii, bowiem orkiestra prezentowała momentami formę powakacyjną. Toteż zespół czeka pewnie praca nad szczegółami, niuansami. Zwłaszcza że partytura "Cyganerii" do łatwych nie należy. Mimo tych drobnych, krytycznych uwag spektakl dostarczył publiczności wzruszeń i to chyba jest najważniejsze. Sądzę zatem, że następne przedstawienie (7 października) także przyciągnie komplet słuchaczy. A Puccini to mistrz budowania formy i klimatu, tak więc warto mu się poddać...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji