Brawo „Junior” II
Wolę Skrzypka na dachu! — stwierdził w ankiecie premierowego przedstawienia Brata Jacquesa rezolutny syn znajomych, uczeń szkoły podstawowej. Bywałe w teatrach dziecko porównało oglądany właśnie spektakl z tym, co najlepsze w repertuarze gdyńskiego Teatru Muzycznego. Mały widz, przywykły do profesjonalnych prezentacji tej sceny, logicznie rzecz biorąc, miał rację: musical Brat Jacques wystawiony tu w miniony piątek w reżyserii Caroline Gawn pod wieloma względami ustępuje innym musicalowym realizacjom. Rzecz polega jednak na tym, że tej akurat pozycji nie należy mierzyć taką samą jak inne miarą, bo jest wyjątkowa.
Z polską prapremierą musicalu Chrisa Williamsa (muzyka) i Nicka Stimsona (libretto, przetłumaczone na polski przez Małgorzatę Ryś) wystąpił bowiem na profesjonalnej scenie zespół nieprofesjonalny. I to jaki! Złożony z dzieci i młodzieży, uczniów trójmiejskich szkół (głównie gdyńskich), działający od paru miesięcy jako Teatr Muzyczny „Junior”. O „Juniorze” już pisałam, wspominając i o tym, że podobna młodzieżowo-dziecięca grupa istnieje przy Królewskim Teatrze w Plymouth, z którym to gdyński muzyczny prowadzi współpracę. Stamtąd też trafił do nas Brat Jacquesa, musical, którego sceniczny żywot od początku, od prapremiery w 1988 r. w Devon, wiąże się właśnie z działalnością młodzieżowych, niezawodowych zespołów teatralnych. Ten szczególny „obieg” nie przeszkodził jednak wielkiej popularności i sukcesowi samego widowiska i jego autorów.
Libretto osnute na tle wydarzeń historycznych sięga przełomu XVIII i XIX stulecia. Akcja Brata Jacquesa obejmuje 26 lat — rozpoczyna się wybuchem rewolucji francuskiej w Paryżu, kończy na angielskim, wybrzeżu, w 1815 r., wraz z końcem długiej wojny francusko-angielskiej. Fabuła układa się według klasycznego schematu powieści historyczno-przygodowych. Dwaj mali chłopcy, synowie arystokratycznego rodu zostają rozdzieleni, kiedy ich matka zostaje ścięta na gilotynie. Jacques znajduje dom u dawnej służącej Madame Cat. Jej syn Francois będzie od tej chwili jego bratem, a prosta kobieta — matką. Śladem przeszłości Jacquesa jest tylko klejnot, który po latach — jako rodzinną pamiątkę — rozpoznaje Guy, prawdziwy brat, który wychował się w jakiejś arystokratycznej rodzinie. Jacques, Francois i Guy spotykają się na pokładzie wojennego okrętu jako żołnierze, a po bitwie pod Trafalgarem trafiają do niewoli. O niewoli, poniżeniu, próbach ucieczki, o podstępnych knowaniach angielskiego porucznika Rossa i o miłości pięknych Angielek do francuskich jeńców opowiada nam to widowisko. Musical Williamsa i Stimsona nie ma szlagieru, hitu, wpadającego w ucho motywu, z wyjątkiem może piosenki „Tu nie będziesz miał…”, którą wzruszająco śpiewa Madame Cat (Ewa Czajka). Muzycznie jest jednak ciekawy, a na scenie układa się w barwne, zajmujące przedstawienie. W Gdyni jego koncepcję plastyczną stworzyli Łucja i Bruno Sobczakowie, nadając inscenizacji szlachetną prostotę dzięki pewnej stylizacji i umowności. Rozpoznajemy na scenie fragmenty dekoracji z Olivera i Nędzników tworzące tu nową teatralną jakość. Atut spektaklu — to sceny zbiorowe oraz poruszające naturalnością, żywo przyjmowane przez widownię wszystkie epizody liryczne. Mankamentów jest naturalnie sporo — kiepska dykcja, „szkolna” interpretacja tekstu… Ale nie to jest ważne. Ważne, że młodzi przeżywają swą wielką przygodę, że w świat teatru wkraczają od tej „drugiej”, praktycznej strony. No i że w kilku przysadkach ujawniają się indywidualności — Barbara Klonecka jako Grace, Krzysztof Witek-Ross… Na brawa, zasługuje jednak cała setka, którą — jak zapewnia dyrektor TM, będziemy jeszcze w Bracie Jacquesie oglądać. Brawa więc dla wszystkich, którym „Junior” zawdzięcza istnienie. No i naturalnie dla niestrudzonego Wiesława Suchoplesa, który prowadzi orkiestrę i sprawuje kierownictwo muzyczne.