Egzekucja
Teatr Lalek "Banialuka" w Bielsku-Białej coraz odważniej sięga po repertuar dla dorosłych, przełamując stereotyp, że lalki są tylko dla dzieci. Po "Samotności" według Brunona Schulza (z którą zespół "Banialuki" objechał pół świata) w propozycjach bielskiej sceny pojawiła się "Kolonia karna", oparta na opowiadaniu Franza Kafki. Premierowe przedstawienie odbyło się, 14 marca w nabitej po brzegi sali prób.
Za Kafkę wziął się Piotr Tomaszuk, artysta młodego pokolenia, znany już m.in. z nagradzanego "Turlajgroszka". W spektaklu nie ma lalek w tradycyjnym rozumieniu, chyba że za lalkę uznamy czczoną w kolonii karnej kukłę Komendanta. Jest natomiast wypełniająca całą salę, niezwykle groźna machina do zadawania tortur. Jej widok budzi niesłychany lęk i na tym lęku oparta jest władza nad społeczeństwem kolonii. Motyw zatem znany, nie tylko z twórczości Kafki, ale u niego pokazany został tak przejmująco, tak wyraziście, że chyba lepiej nie można było. Nowela Kafki jest krótka i widowisko nie trwa długo, niespełna godzinę. Twórcom przedstawienia udało się jednak w maksymalnie skondensowanej formie pokazać grozę państwa totalitarnego.
Przybyły do kolonii Cudzoziemiec ma asystować przy egzekucji żołnierza, ordynansa. Skazaniec (Jan Chmiel) nie dowiaduje się nawet, jak brzmi wyrok. Nikt go nie oskarża, nikt nie broni. Nie przeprowadza się żadnych dochodzeń. Ma być stracony, i to wszystko. Dopiero w chwili śmierci, gdy stalowe ostrza wbiją się w jego ciało, będzie mógł odczytać napis - za co. W kolonii każdy jest winien, jeśli dostanie się w zasięg działania aparatu. Kat, którego gra Eugeniusz Jachym, nigdy nie ma wątpliwości, ponieważ tego nauczył go poprzedni Komendant, twórca systemu kar i machiny do zabijania. Śmierć zadaje się tutaj zawsze przy wesołej muzyce (w spektaklu gra autentyczna orkiestra).
Cudzoziemiec reprezentuje jednak inną rzeczywistość, inny ustrój. Przybył, żeby zlustrować kolonię i wydać opinię. Kat i jego pomocnik (Janusz Siwy) nie mogą się pogodzić z możliwością zburzenia tego okrutnego świata i dla udowodnienia swoich racji - poddają się sami torturom. Cudzoziemiec (Ryszard Sypniewski) może spokojnie wypić piwo w pobliskim barze - problem rozwiązał się sam. Ale czy na długo?
Machina pozostała, czeka (autorem oryginalnej scenografii jest Mikołaj Malesza). Nic na dobrą sprawę się nie skończyło. Ludzie odchodzą, ale narzędzia zbrodni pozostają. Pozostają również tendencje totalitarne: wziąć społeczeństwo za mordę, żelazną ręką i zrobić porządek. Dlatego sztuka w "Banialuce" jest taka ważna i aktualna, również w naszej rzeczywistości. Polecam ją.