Uczłowieczenie aktoida
IRONICZNA FARSA O OPERZE MYDLANEJ
To pani, hrabino, gra Ramonę? - pytali Starsi Panowie dwaj. - Ja w pewnym sensie - odpowiadała hrabina Tyłbaczewska. Połknięty przez nią magnetofonik zaczynał grać pod wpływem wstrząsów, a przestawał, gdy się ze wstrząsu otrząsała.
W "Komicznej sile" mamy podobny efekt. Aktor-android -MK-55555 (po ludzku: Emka) emituje z siebie melodie niezależnie od woli, a pod wpływem nastroju. Lekko futurystyczna sceneria służy tu do uwypuklenia groteskowego obrazu teraźniejszości. Oto w prowincjonalnym telewizyjnym studiu międzyludzkie relacje sprowadziły się do poziomu wytwarzanych tu mydlanych oper. Aktorów z powodzeniem zastąpiły aktoidy, ale to one, a nie ludzie, okazują się szansą na odzyskanie utraconego człowieczeństwa.
Tytułowa komiczna siła dobyta z drobnego gagu obudzi żywą inteligencję, przełamie mechanizmy udawanego życia, w efekcie uczłowieczy Emkę (zabawna w tej trudnej warsztatowo roli Maria Seweryn). Dalszych triumfów dokona miłość. Wszak mamy do czynienia z... mydlaną operą.
Anna Augustynowicz wyreżyserowała polską prapremierę Ayckbourna z szacunkiem dla walorów komicznej siły w teatrze, ale pozostając sobą w malowaniu gorzkiego wizerunku świata. Zimna przestrzeń wykreowanego na scenie studia ma drugie dno. Czołówkę spektaklu i "listę płac" prezentuje głos telewizyjnego lektora z offu ("czytał Janusz Szydłowski"). Zamiast pilota mamy w ręku numerek do szatni.