Artykuły

Kunszt prostoty

Arcydzieła literackie źle na ogół znoszą zmiany gatunkowych ram. Re­żyser Andrzej Maria Marczewski po­ważył się zaadaptować na scenę słyn­ną powieść Michała Bułhakowa - "Mistrza i Małgorzatę". Odniósł pełny sukces, po raz czwarty zresztą, bo inscenizował już "Mistrza..." na sce­nach teatrów w Wałbrzychu (1980; premiera polska), Płocku i Bydgosz­czy. Każda z tych inscenizacji była inna. Obecną, w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej, można określić jako najryzykowniejszą.

Poprzednie adaptacje Marczew­skiego zawierały wszystkie zasadnicze wątki powieści, aczkolwiek ich przed­stawienie wymagało czasu (5,5 godz. w Wałbrzychu). Najnowsza okazała się najbardziej klarowna. Trzygodzin­ny spektakl nie gubi niczego z istoty i ducha oryginału. Przy tym reżyser zastosował w swojej adaptacji "efekt lustra". Postacie z planu historyczne­go - pojawiające się w powieści Mi­strza - mają swoje odzwierciedlenia w osobach żyjących w Moskwie w apogeum stalinizmu.

Henryk Talar (debiut aktorski na prowadzonej przez siebie scenie) wy­stępuje jako Piłat i Woland. Na nim spoczywa największy ciężar spektaklu - obie te postacie Bułhakow uczynił bowiem kluczowymi w swej powieści. Piłat w Jeruszalaim i Woland w Moskwie są najważniejszymi animatora­mi wydarzeń, czuwającymi nad ich właściwym przebiegiem. Dawno już w teatrze nie przeżywałem podobne­go napięcia uwagi widowni, jak w sce­nie wyjawiania Mateuszowi Lewicie, że to Piłatowi właśnie zdrajca Juda za­wdzięcza swą śmierć. Przyznam się również, że nie widziałem lepiej po­prowadzonej roli Wolanda. Tę po­dwójną rolę Henryk Talar może wpi­sać do swoich największych osią­gnięć aktorskich.

Siła wyrazu Henryka Talara zawi­słaby w próżni, gdyby nie spotkał na swej drodze godnych partnerów. Na szczęście liczący 19 osób zespół ak­torski "Mistrza..." sprostał wyzwaniu. Najciekawsze role stworzyli: Bartosz Dziedzic (Mateusz, Iwan Bezdomny), Kazimierz Czapla (Berlioz, Afraniusz), Cezariusz Chrapkiewicz (Kajfa i soczysty epizod moskiewskiej krawcowej w scenie balu).

Role Mistrza i Małgorzaty, taka już ich specyfika, niosą w sobie znacznie mniej dramatycznych możliwości niż pozostałe. Moim zdaniem Barbara Guzińska (Małgorzata, Magdalena) i Ku­ba Abrahamowicz (Mistrz, Jeszua) po­radzili sobie z nimi bez zarzutu. Wyra­zistą świtę Wolanda tworzyli Jadwiga Grygierczyk (Korowiow), Jagoda Ko­łeczek (Behemot) Edyta Duda (Helia) i Grzegorz Sikora (Azazello, Marek Szczurza Śmierć). Nie wypada nie wspomnieć o współtworzącej magicz­ną przestrzeń spektaklu muzyce Tade­usza Woźniaka oraz o pysznych kostiumach w czarnej scenografii Anny i Tadeusza Smolickich.

Używając słów poety Iwana Bez­domnego, który lubił wyrażać się "za­wile i metaforycznie", eksperyment re­żyserski udał się Andrzejowi Marii Marczewskiemu na sto procent. Jed­no z najważniejszych świadectw inteli­genta i humanisty, uwikłanego w kon­wulsje naszej epoki w skrajnym wyda­niu stalinowskiego totalitaryzmu, przemówiło ze sceny kunsztem ma­gicznej prostoty. Brawo!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji