Jaką Warszawę widzi wycieczka z Izraela?
Po to, by młodzi Izraelczycy nie zapamiętali Warszawy i Polski jako jednego wielkiego szarego cmentarzyska, Muzeum Historii Żydów Polskich umożliwia im spotkanie z warszawskimi licealistami.
Pretekstem rozmowy z Jackiem Olejnikiem jest sobotnia akcja izraelskiej grupy Public Movement, która poprowadzi nas zwyczajowym szlakiem żydowskich wycieczek po Warszawie, od Umschlagplatzu do Pomnika Bohaterów Getta. Artyści chcą zaproponować nowe, świeże spojrzenie na tę trasę i przełamać schemat tych wycieczek. Pedagodzy z MHŻP, choć zupełnie innymi metodami, starają się robić to samo.
Agnieszka Kowalska: Czy wycieczka do Polski jest dla izraelskich licealistów obowiązkowa?
Jacek Olejnik: Nie, to są zbyt drogie wyjazdy i izraelski rząd nie udźwignąłby kosztów. Ale i tak bardzo dużo grup przyjeżdża. Zwłaszcza od początku marca do końca kwietnia, w okolicy Marszu Żywych i rocznicy wybuchu powstania w getcie. Po kilkuset Izraelczyków dziennie. W 2007 r. przyjechało ponad 30 tys., z czego tylko 6 tysięcy miało jakąkolwiek szansę na spotkanie z Polakami.
Mało. Wy takie spotkania umożliwiacie?
- Tak, my w ramach Polsko-Izraelskich Spotkań Młodzieży we współpracy z Forum Dialogu między Narodami oraz Centralny Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli, który prowadzi własny program.
Gdy byłam w Izraelu, przekonałam się, że te wycieczki do Polski budzą tam wiele skrajnych emocji. Niektórzy twierdzą, że młodzi nie powinni być obciążani tak trudnymi narodowymi lekcjami pamięci.
- Wszystko zależy od tego, jak taka wycieczka jest zorganizowana, od przewodników, nauczycieli. W Izraelu jest około setki certyfikowanych przewodników, z wieloma współpracujemy. I oni mają w Polsce dużą swobodę w kształtowaniu programu.
A przysłuchujecie się temu, co oni młodym Żydom o Polsce opowiadają?
- Tak, i od dawna nie słyszałem, żeby jakiś przewodnik opowiadał historię, która byłaby sprzeczna z faktami albo krzywdząca Polaków.
Czy w izraelskich grupach są psychologowie? Wizyta w obozach koncentracyjnych dla młodych może być traumatycznym przeżyciem.
- Tak, psycholog jest w każdej większej grupie. Sam jestem psychologiem i obserwowałem, jak ci nastolatkowie zachowują się, np. jadąc autokarem z Treblinki do Warszawy. Wydawałoby się, że będą siedzieć cicho, pogrążeni w smutku. Nic z tego. Czasem rzucają się przez dwie godziny chrupkami, czasami wszczynają bójki, opowiadają sobie holocaustowe dowcipy. Tak rozładowują emocje, próbują nabrać dystansu.
A dlaczego tak szczelnie obstawieni są ochroniarzami?
- To rzeczywiście duży problem. Młodzi Izraelczycy nie bardzo rozumieją, dlaczego w Polsce muszą być pod ochroną uzbrojonych ludzi. Czy to znaczy, że tu spotka ich krzywda? Dostają instrukcje, że nie mogą tu wyjść na ulicę ubrani w bluzy z hebrajskimi literami ani mówić w swoim języku w miejscach publicznych. To może ich wrogo nastawić do Polaków, zanim tu przyjadą.
Macie na to jakiś wpływ?
- Niestety nie. Oni są bardzo wrażliwi na punkcie bezpieczeństwa.
A co udaje wam się zmienić?
- Namawiamy izraelskie grupy, żeby spotykały się z polską młodzieżą. I żeby to nie były tylko dwie, trzy godziny, ale cały dzień. Podczas tygodniowego pobytu w Polsce naprawdę można taki jeden dzień wygospodarować. Zapraszamy grupę do warszawskiego liceum. Rano są lekcje o Izraelu dla polskich uczniów, potem wspólne warsztaty.
Czego dotyczą?
- To zależy od ilości czasu. Ale na ogół jest go za mało, żeby z pełną odpowiedzialnością poruszać tematy najtrudniejsze. Więc rozmawiamy o rzeczach najprostszych, o tym, skąd jesteśmy, o naszych rodzinach, o ulubionych miejscach w Warszawie
Dlaczego unikacie bolesnych tematów?
- Nie unikamy, to są dla nas bardzo ważne rozmowy. Ale jest niebezpieczeństwo, że w tak krótkim czasie nie udałoby nam się tak pokierować rozmową, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości. Celem tych spotkań nie jest dogłębne poznanie drażliwych, ciemnych stron naszej historii. Raczej zburzenie muru, który siłą rzeczy wytwarza się między młodymi Izraelczykami a Polakami, gdy oni codziennie widzą tu tylko obozy, getta, cmentarze. Bo nawet jeśli przewodnik podaje im same suche fakty, to oni i tak po pewnym czasie zadają sobie pytanie: dlaczego to stało się właśnie tutaj? I jeżeli nie poznają zwyczajnych, normalnych rówieśników, jeśli nie zjedzą czegoś razem, nie porozmawiają, nie zagrają razem w piłkę, to wyjadą ze skrzywionym obrazem Polski. A my przecież mamy im znacznie więcej do zaoferowania niż tylko Oświęcim, Treblinka, Majdanek.
A Warszawę jak im pokazujecie?
- Podczas zwyczajowego przemarszu trasą, którą również w sobotę poprowadzą nas artyści z Public Movement, izraelska wycieczka zatrzymuje się przy pomniku Bohaterów Getta. Tam odbywa się krótka ceremonia, podczas której składane są wieńce ku czci ofiar Holocaustu, zapalane są świece, śpiewane są psalmy, izraelski hymn, czytane wiersze, nazwiska krewnych, którzy zginęli. My uważamy, że skoro to się dzieje w Polsce, to polska kultura powinna być w tym obecna. Dlatego w czasie tych ceremonii, które my współorganizujemy, jest czytanie wierszy po polsku, Polacy też składają swój wieniec, zapalają świece. Potem przenosimy się wspólnie pod pomnik Powstania Warszawskiego i znów jest wspólna ceremonia. Później czas wolny na Starówce - godzinka na kupowanie pamiątek, na oddech. Następnie kolacja, impreza, podczas której ci młodzi wymieniają się adresami mailowymi, numerami telefonów. I na tym nam najbardziej zależy, bo kto wie, jak to w przyszłości zaowocuje. Może ci Izraelczycy, gdy po latach usłyszą o Polsce, przypomną sobie ten jeden fajny dzień w Warszawie.
"Wiosna w Warszawie" - spacer przez getto pod przewodnictwem Public Movement w sobotę 18 kwietnia o godz. 18, początek na Umschlagplatzu. Akcja organizowana przez Nowy Teatr, kuratorka: Joanna Warsza.