Życie prywatne w czworokącie
W starej hali fabrycznej Norblina od lat mieści się Scena Prezentacje. Stalowe konstrukcje i strop z nieheblowanych desek nikomu nie przeszkadzają. Regularne komplety widzów oklaskiwały już znakomitości aktorskie. W "Łysej
śpiewaczce" Ionesco, w "Zdradzie" Pintera, w "Opowiadaniu o ZOO" Albee'go.
Teraz na Scenę Prezentacje wkroczyło "Życie prywatne" Noela Cowarda (premiera 25.1) w cudownym zapachu perfum Mitsouko (!) ucharakteryzowane przez samego Guerlaina.
"Życie prywatne" dwóch par toczy się tak wartko, dzieje się w nim tak dużo i zagrane jest tak wirtuozersko, że wszystko inne przestaje być ważne. Magia. Dialogów (wspaniały przekład Małgorzaty Sumil), zmienności sytuacji, pomysłów dramaturgicznych i koncertu na czwórkę aktorów.
Dwie pary nowożeńców zatrzymują się w tym samym hotelu. Mało tego, zajmują sąsiednie apartamenty z widokiem na morze. Dla Elyota (Artur Żmijewski) to już drugi związek. Nowa żona Sibyl (Joanna Kurowska) jest zaprzeczeniem tamtej - głupia śmieszka, nieco wulgarna i bardzo zakochana.
Dla Amandy (Joanna Szczepkowska) to takie drugie małżeństwo. Victor (Marcin Troński) zaprzeczenie poprzednika. Duży, dobry, nieco ciężko myślący i bardzo zakochany.
Obie pary (po kolei) podziwiają widok ze swych tarasów aż do momentu, gdy przewrotny los pozostawi na jednym tarasie byłego męża, a na drugim byłą żonę. Ależ tak. To oni - Amanda i Elyot, do niedawna małżonkowie, dziś z nowymi partnerami.
Gdy oboje uświadamiają sobie, że popełnili błąd, życie prywatne całej czwórki ulegnie gwałtownym transformacjom.
W mnożeniu zabawnych sytuacji, rozmów pełnych podtekstów, ironii i celnych puent Noel Coward byt mistrzem. Grał w teatrze, pisał sztuki (ok. 50), piosenki ok. 300, w pierwszej połowie wieku. Od lat 20, gdy sukcesem zakończyło się wystawienie "Wiru", jego utwory wciąż bawią publiczność. "Życie prywatne", choć z przerwami wraca na sceny od momentu powstania w 1930 r. Od wielu miesięcy londyńczycy oklaskują tę sztukę i Joan Collins w roli Amandy.
Sukces nad Tamizą i z całą pewnością sukces nad Wisłą: bo Amanda Joanny Szczepkowskiej jest tak zmienna, chłodna i namiętna, znudzona i pełna inwencji, dziko wściekła i przebiegle uprzejma, że nietrudno zrozumieć dlaczego obaj ją kochają. Burzę zmiennych nastrojów, gwałtownych uczuć i prostolinijnego widzenia świata demonstruje Joanna Kurowska (Sibyl). Cienka kreska, która odgradza ją od przeszarżowania roli, nie została przekroczona. Panowie, z woli autora i reżysera (Romuald Szejd) stanowią tło dla swych scenicznych partnerek. Wspaniały w swej ociężałości, powolności i niezdecydowaniu jest Marcin Troński (Victor). Przyzwyczaił nas do postaci, twardych, zdecydowanych, często brutalnych, a tu taka metamorfoza. Artur Żmijewski (Elyot) poprawnie chłodny, zblazowany salonowiec.
W trakcie premiery stłukł się kielich z koktajlem, grający zresztą bardzo ważną rolę. Cóż, szkło tłucze się na szczęście...