Artykuły

Apetyt na piosenki

Nie mam pojęcia jak powstawał Apetyt na czereśnie Agnieszki Osieckiej. Może najpierw narodziły się piosenki, a dopiero potem autorka dorobiła do nich błahą i banalną fabułkę, może było akurat odwrotnie. W każdym bądź razie piosenki są w tej sztuce równie ważne jak tekst, czasem nawet — jak sądzę — ważniejsze. Dopowiadają bowiem — subtelnie, bez mentorskiego natręctwa — to wszystko, co się nie zmieściło w dialogu. Poetycką metaforą — niekiedy zgrabnie podbarwioną humorem — puentują sytuacje, zwykłe i codzienne, jakie znamy wszyscy, jeśli nie z własnego doświadczenia, to przynajmniej z opowiadań znajomych.

Coś mi się więc wydaje, że Osiecka miała przede wszystkim apetyt na — tak bliskie jej stylowi — piosenki. Na kilkanaście ładnych, obficie kraszonych dobrą poezją tekstów, mogących z powodzeniem prowadzić samodzielne estradowe bytowanie, w scenicznej oprawie nabierających wszakże specyficznego kolorytu.

W Apetycie na czereśnie nie ma — zgodnie z autorskim założeniem — żadnej analizy charakterów bądź też próby rozwikłania splątanych losów ludzkich. Opowiastka o parze, której nie ułożyło się wspólne życie, nie ma w sobie nic nawet z tak lubianego przez publiczność melodramatu. Ot, taka sobie, pociągowa — w wielopłaszczyznowej przenośni — historyjka. Ale sympatyczna, dość potoczyście opowiedziana, chociaż dialog sprawia czasem wrażenie surowego, nie poddanego Jeszcze odpowiedniej obróbce tworzywa literackiego. Nastręcza przeto nieco kłopotów wykonawcom, zwłaszcza na początku, nim rzecz się rozwinie, a widz zostanie w nią — przynajmniej w jakimś tam stopniu — wciągnięty. Równocześnie jednak daje tymże wykonawcom szerokie pole do popisu, stwarza możliwości zaprezentowania przez nich rozmaitych umiejętności — od czysto warsztatowych poczynając, na wokalnych kończąc.

Para młodych aktorów — Jolanta Banak i Jarosław Dunaj — po kres tego pola oraz własnych możliwości, moim zdaniem, nie dotarła, acz w niektórych sekwencjach daje przekonujące dowody dobrego opanowania teatralnego rzemiosła. Na ogół dobrze też sobie radzi z piosenkami. Osobiście wolałbym jednak, by obydwoje nieco mniej skupiali się na poprawności strony wokalnej, więcej zaś uwagi poświęcali wydobyciu na plan pierwszy poetyckich wartości tekstu, zbyt często nie docierającego do widza w należyty sposób.

W partiach dialogowych Jolanta Banak jest bardziej spontaniczna i ekspresyjna, nerwowym gestem i ruchem podkreśla emocjonalny stosunek swej bohaterki do spotykających ją zdarzeń. Dzięki temu obie postacie — Dziewczyna i Chłopak — są wyraźniej skontrastowane. Jarosław Dunaj bowiem zachowuje dystans do roli, jak by kreowaną przez siebie postać oglądał trochę z boku. Często zdobywa się na autoironię, sygnalizując ją modulacją głosu i gestem z pozoru nie przystającym do tekstu, w istocie rzeczy zaś stanowiącym jego kontrapunkt.

Jest w tym przedstawieniu kilka scen całkiem interesujących (np. „jazda samochodem”, czy „wspólny posiłek” obojga bohaterów), zaistnienie których zawdzięczamy w równym stopniu wykonawcom, co reżyserowi — Marcie Bochenek, demonstrującej sporo ładnych tudzież oryginalnych rozwiązań inscenizacyjnych. Za jej sprawą spektakl — po pokonaniu początkowych chropowatości — toczy się dość wartko, ma sympatyczny nastrój i klimat.

Muzyka Macieja Małeckiego zdała mi się nierówną i w nadmierny zachwyt mnie nie wprawiła, choć przyznać muszę, iż parę motywów (np. z piosenki Cicho, sza!) utkwiło mi w pamięci.

Bardzo mi się natomiast podobała dowcipna, sprytnie pomyślana scenografia Ewy i Pawła Osielskich, którzy pozwolili aktorom jednym, niewielkim ruchem przenieść akcję w zupełnie inne miejsce, odróżniające się od pozostałych drobnym, ale sugestywnym szczegółem.

W sumie jest to przedstawienie na wiosenny wieczór. Nawet ciepły i pogodny. Z teatru bowiem, wychodzi się, gdy jeszcze jest jasno, a już ciszej i spokojniej, co skłania do spaceru. Równie relaksowego, jak relaksowy jest Apetyt na czereśnie.


Teatr Studyjny '83 im. Juliana Tuwima. Agnieszka Osiecka — Apetyt na czereśnie. Reżyseria i choreografia — Marta Bochenk, muzyka — Maciej Małecki, aranżacja — Bogdan Jarmołowicz, scenografia — Ewa i Paweł Ogielscy. Premiera prasowa — 1984 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji