Po „Balu manekinów” Brunona Jasieńskiego w Teatrze „Ateneum”
Moda retro trwa… Niedawno obejrzeliśmy w TV wyciągniętą z naftaliny ramotę Tepy Fraulein Doktor. Uwzględniając wkład wykonawczyni roli tytułowej, należałoby dodać, iż była to raczej Fraulein Doktor Ewa. Film Jej powrót to znowu Mały Gatsby. Nie ma obawy, podrośnie…
Z kręgu repetycji i powtórek z pamięci wywodzi się realizacja sceniczna Balu manekinów. Przypomniana w „Ateneum” farsa Jasieńskiego spotkała się z dobrym przyjęciem ze strony publiczności i krytyki. Chwalono pomysłową i czujną reżyserię Warmińskiego, scenografię Pankiewicza, zautomatyzowaną, świetną technicznie grę Mariana Kociniaka, role Grażyny Barszczewskiej, Joanny Jędryki, Ignacego Machowskiego, Bogusza Bilewskiego… Zainteresowanie towarzyszące Balowi manekinów to sukces teatru politycznego: przejrzyście, aluzyjna, zrodzona z potrzeb chwili satyra Jasieńskiego okazała się nadal pomocna do zrozumienia mechanizmów kariery w społeczeństwie kapitalistycznym.
Wiążą się z tym dwie refleksje natury ogólniejszej. Spektakl „Ateneum” przypomina, jak pojemną formułą jest farsa, rodzaj zapomniany i lekceważony. Farsa może być nie tylko brednią z kokocim łóżkiem i kochankiem w szafie, lecz formą teatru popularnego. W farsę łatwo dają się wpisać treści satyryczne, dotyczące spraw żywo związanych z rzeczywistością. W ten sposób farsa zdolna jest zaspokajać głód aktualności, niedowład problematyki społecznej. Refleksja druga dotyczy relacji forma-treść. Czy istotnie mówić o dniu dzisiejszym można jedynie w wersji tradycyjnej dramy? Czy zakłada to zubożenie środków wyrazu, rezygnację z tego, czym żywi się teatr współczesny, przypisanie do jednej tylko stylistyki? Odpowiedzią na te pytania niechaj będzie opinia Jasieńskiego, cytowana w pracy Mariana Stępnia Ze stanowiska lewicy: „Adekwatnym odbiciem rewolucji społecznej musi być w domenie sztuki rewolucja formy”.