Płyta "Ekle" zespołu Sambora Dudzińskiego
Projekt Etno Funky Show to jedno z wielu artystycznych wcieleń aktora, muzyka i performera Sambora Dudzińskiego. Pierwsza płyta tego składu właśnie trafiła do sklepów - pisze Rafał Zieliński.
Koncertowy skład Projekt Etno Funky Show. Z tym zespołem wykonuje nie tylko swoje kompozycje, ale także standardy jazzowe w zmienionych aranżacjach, dorzucając do tego etniczne brzmienia tradycyjnych ludowych instrumentów. Na początku lutego, po ośmiu latach od powstania, Projekt EFS wydał swój pierwszy album.
Płyta jest zagrana bardzo sprawnie i nie powinno to dziwić nikogo, kto spojrzy na listę muzyków biorących udział w projekcie. Trzon zespołu tworzą: klawiszowiec Igor Przebindowski znany z programu Kuby Wojewódzkiego i współpracy m.in. z Edytą Geppert; Robert Cichy - gitarzysta związany z Anią Dąbrowską; basista Wojtek Król towarzyszący Monice Brodce; perkusista Fryderyk Młynarski związany m.in. z Kasią Klich. Kapela mocno trzyma funkowy groove w przearanżowanym, podrasowanym beatboksie "Summertime" George'a Gershwina, rockowo uderza w "Jak na karuzeli", delikatnie płynie w "Dwóch kobietach", jarmarcznie przygrywa w wesołym kawałku "Walenie za ścianą". Do tego solidnie grająca i potężnie brzmiąca sekcja dęta i mamy kawał naprawdę dobrej muzyki. Aż szkoda, że pierwszy utwór - "Intro" - w warstwie tekstowej wypełnia przedstawienie zespołu muzyków zespołu. To rzecz na koncertach oczywista, tu, niestety, tracimy prawie trzy minuty dobrego funky rodem z kryminalnych seriali z lat 80. na podziękowania m.in. realizatorowi nagrań. Chyba lepiej było wykorzystać ten podkład do konkretnej piosenki.
Na "Elme" są oczywiście instrumenty etniczne: bez trudu rozpoznamy rozpoczynający płytę, charakterystyczny, plastikowy dźwięk tureckiego bębna darabuka, jest też pochodząca z tego samego kraju lutnia bahlama, brazylijski łuk muzyczny berimbao, francuski klarnet chalumeau czy australijskie didgeridoo. Najczęściej są jednak doklejone do brzmienia bandu, jak w utworze "Prince" - początek to quasi-anegdota wyśpiewana przez Dudzińskiego z towarzyszeniem wspomnianego berimbao. Po prawie minucie po prostu zaczyna się normalny, solidny, funkowy numer, który spokojnie mógłby istnieć bez tego kabaretowo-brazylijskiego wstępu. Mocno naciągane połączenie, trochę nachalne i chyba bez pomysłu, tak jak króciutka solówka na bahlamie w "People", wpleciona w utwór tylko po to, żeby zadośćuczynić słowu "etno" w nazwie zespołu. Chyba najbardziej pełnoprawnym partnerem współczesnych instrumentów jest didgeridoo w funkowym utworze zatytułowanym po prostu "Didgeridoo" - dialog z sekcją dętą czy solówka pod koniec numeru to chyba najmocniejsze etniczne momenty tego albumu.
W piosenkach z "Elme" brakuje pomysłu na połączenie muzycznych światów funky i etno. Taki znaleźli choćby Francuzi z grupy Manau, łącząc hip-hop z folkiem bretońskim (m.in. utwory "La tribu de Dana", "L'avenir est un long passé" czy "Le Chant des Druides"), czy Hiszpanie z Ojos de Bruje mieszający flamenco, muzykę arabską i klubowe rytmy (polecam "Kien engana no gana"). Wyżej wymienieni (nie tylko oni - lista takich artystów jest bardzo długa) stworzyli nową jakość, klejąc ją z ludowej tradycji i innych, współczesnych gatunków muzycznych. W wydaniu projektu Sambora Dudzińskiego etno i funky zaledwie nieznacznie zbliżają się do siebie, i to chyba tylko dzięki nazwie zespołu.
Sytuację trochę ratują dwa ostatnie utwory: "Siwa dolina", w której dominuje żeński Zespół Śpiewaczy z Rudy Solskiej, a towarzyszy mu rozbudowana sekcja smyczkowa, i "Cover Me" - kompozycja Roberta Cichego przypominająca tradycyjne pieśni bretońskie. Oba proste w formie, nieprzekombinowane, leżące idealnie pomiędzy tradycją a nowoczesnością. Gdyby tak brzmiała cała płyta, to może Projekt Etno Funky Show byłby polską odpowiedzią na przykład na Gotan Project.