EuroDrama. Premiera na otwarcie forum w Teatrze Polskim
"Woyzeck" w reż. Grażyny Kani na Scenie na Świebodzkim Teatru Polskiego we Wrocławiu. Recenzja Leszka Pułki w Gazecie Wyborczej-Wrocław.
Przygotowany specjalnie na otwarcie EuroDramy "Woyzeck" Grażyny Kani podzieli publiczność.
To z pewnością nie jest teatr realistyczny w dawnym stylu. Reżyserka ogołociła dramat Georga Büchnera z romantycznych smaczków. Język postaci brzmi współcześnie, a zachowania aktorskie bliskie są groteskowemu ekspresjonizmowi melodramatów kina niemego.
Kania z chłodną precyzją zbudowała poetyckie, ponadczasowe studium zachowań ludzi-potworów: dziwaków, wojskowych rentierów, medycznych szarlatanów zepchniętych na margines życia, tonących w wódzie i psychozach.
Wizja reżyserki, efektownie oświetlona, zanurzona w białej, sterylnej przestrzeni niczym w kostce lodu przekonała mnie zderzeniem oszczędnej scenografii z nadekspresją aktorstwa. I zamysłem, aby tekst romantyczny rozegrać jakby to była opera buffo wystawiona w przestrzeni kompletnie nie dającej się obłaskawić konwencją epoki: w poczekalni psychiatryka, może na pokazie ekstrawaganckiej mody. Paweł Wodziński i Tomasz Wert zabudowali Scenę na Świebodzkim wstęgami światła i olbrzymimi, płaskimi powierzchniami zupełnie jak podest dla modeli i modelek.
Esencjonalny, odsączony przez Kanię z literackiej waty tekst Büchnera działa niczym sprężyna w pozytywkach. Bohaterowie-kukiełki wyrzucają z siebie strzępy słów i zdań. Nadpobudliwie poruszają ciałami jak preparaty dotykane elektrodą, to znów zacinają się w gestach jak popsute zabawki. Oglądamy upiorne haute couture prowincjonalnych filozofów, którzy łakną urody życia i nie mogą jej odnaleźć ani w sobie, ani w świecie zewnętrznym. Oniemiali siadają na krzesełkach przyśrubowanych do ściany w magazynie potworów.
Spektakl Kani to kolekcja wybornych ról. Porywa znakomita scena tresury Woyzcka przez zwyrodniałego Doktora i wyrozumiałego Kapitana. Niczym w dobrym thrillerze: dobry i zły dręczą na zmianę ofiarę. Aż do otępienia. Podobnie intrygują świetne, pełne erotyzmu sceny zwodzenia Tamburmajora i Woyzcka przez Marie.
Ile tu domysłów na temat wewnętrznych przeżyć bohaterów, którzy muszą jak Woyzeck Mariusza Kiljana [na zdjęciu] zmagać się z zazdrością i udręką, albo jak Marie Kingi Preis rozliczyć się z grzeszną miłością. Oczarowali mnie także Adam Cywka jako psychopatyczny Doktor i Stanisław Melski - Kapitan. Polecam.