Skrzypek na Hali
Opera Wrocławska zaprasza dziś na premierę "Skrzypka na dachu" [na zdjęciu] - kolejne widowisko przygotwane w Hali Stulecia.
Założę się, że gdyby ktoś obudził Was dziś w nocy i zażądał, byście zanucili pierwszą zwrotkę kawałka "Gdybym był bogaczem" ze słynnego musicalu "Skrzypek na dachu", zrobilibyście to bez otwierania oczu.
Bo nagrodzony w 1972 r. Oscarem utwór Sheldona Harnicka i Jerry'ego Bocka to jedna z tych piosenek, które zna każdy. Ale już jutro zabrzmi w niespodziewanej inscenizacji - nie, jak zwykle, teatralnej, ale operowej, przygotowanej przez Operę Wrocławską.
To kolejne już po spektaklach "Borys Godunow" (2007) i "Otello" (2008) superwidowisko zrealizowane przez zespół Opery pod dyrekcją Ewy Michnik. Ale po raz pierwszy na warsztat wzięto broadwayowski hit zamiast dzieła klasycznego.
Historia Tewjego Mleczarza spisana w 1894 r. przez Szolema Alejchema zadebiutowała na teatralnych deskach 22 września 1964 r. Twórcy przedstawienia: Jerry Bock, Sheldon Harnick i Joseph Stein, zachwycili się obrazem Marca Chagalla, przedstawiającym Żyda grającego na skrzypcach na dachu. Zmienili oryginalny tytuł opowiadania z "Tewje i jego córki" właśnie na "Skrzypek na dachu".
Broadwayowska produkcja pobiła wszystkie ówczesne rekordy: była pierwszą, którą zagrano aż trzy tysiące razy i którą grano przez 10 lat. Z każdego zainwestowanego dolara twórcy mieli 1,5 tys. dol. zysku.
Nic zatem dziwnego, że artyści z Opery Wrocławskiej z reżyserem Markiem Weissem na czele postanowili utrzymać broadwayowski luz pierwowzoru. W Hali Stulecia możemy się spodziewać także gigantycznej scenografii autorstwa Ryszarda Kai, tanecznego show oraz dwustuosobowego zespołu wykonawców z Bogusławem Szynalskim w roli Tewjego.
Ale Opera już szykuje się do kolejnego widowiska. 12 czerwca 2009 r. zostanie tam wystawiona "Gioconda", najsłynniejsze dzieło Amilcare Ponchiellego.