Artykuły

Multiteatr

Co zrobić z teatrem w epoce cywilizacji obrazkowej? Jak zarobić na jego utrzymanie i jak najbardziej uczynić go atrakcyjnym dla nowego widza. Felieton Filipa Łobodzińskiego podsuwa pewne rozwiązania.

Podobno powracamy do etapu cywilizacji obrazkowej. Jeśli to prawda, trzeba będzie felietony tworzyć w formie rebusów albo komiksów. Co wówczas zrobić z teatrem? Niby to obraz, bo służy do oglądania, ale też i żywe słowo. Od dawna mówi się, że z utrzymaniem teatrów jest coraz trudniej, że płace, dekoracje, kostiumy, woda-gaz-prąd i zaplecze techniczne pochłaniają często więcej, niż teatr jest w stanie uciułać. Szkoda, bo to medium nad wyraz zacne. I - wydawałoby się - atrakcyjne. Co innego przecież oglądać Krzysztofa Majchrzaka w filmie, co innego zaś mieć go żywego o parę metrów od siebie, przekonując się, że rzeczywiście ma taki głos, że tak się rusza, że nie ma w tym całym aktorstwie żadnej ściemy. Chociaż może to już nie jest ważne, może prawda nie ma znaczenia, może widzowi współczesnemu nie robi różnicy, czy na ekranie snuje się Janusz Gajos [na zdjęciu], czy jego komputerowa podróbka.

No właśnie. Ten Gajos jakoś podsunął mi pomysł na ratowanie teatru. Przynajmniej finansowe. Sporo ostatnio mówiło się o ściągalności abonamentu mediów publicznych. Teatry oczywiście abonamentu ściągać nie mogą, uczestniczą bowiem w rynku na niemal równych prawach z producentami mrożonek. Są więc w sytuacji mediów komercyjnych. A z czego żyją te ostatnie? Z reklam. No to proszę, przykład.

Trwa przedstawienie, powiedzmy, "Rewizor". Chlestakow przyjechał, zaczynają się pierwsze podchody. I nagle kurtyna - na nią projektor rzuca planszę "Reklama", po czym kurtyna znów w górę, na pustej scenie stół, krzesło, tyłem do nas siedzi facet i coś pije. Z głośnika ktoś pyta o markę znanej kawy, na co facet odwraca się i mówi zgodnie z prawdą: "Nie, Gajos". I tak dalej. Kondrat paraduje z bankowym lwem, Ostaszewska leci z pisemkiem na zakupy. Wreszcie koniec - i dalszy ciąg sztuki Gogola. Po jakimś czasie kolejna przerwa. Zapewne medium teatralne nie dysponuje takimi możliwościami technicznymi jak film, ale reklamy na scenie też mogą być atrakcyjne - a w dodatku wiadomo, że nikt nie wyjdzie robić herbatę.

Skoro już widownia będzie się czuć w teatrze jak przed telewizorem (a o to w końcu chyba chodzi), kombinuję teraz, jak wprowadzić podział na sztuki kolorowe i czarno-białe. Te ostatnie byłyby dla wielbicieli wysmakowanych inscenizacji, z myszką.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji