Matka, Artysta, Szarzy Ludzie
Stasys Eidrigevicius, artysta plastyk — którego charakterystyczne ludziki zza monstrualnych masek spoglądają z wielu polskich plakatów — pokusił się o realizację spektaklu teatralnego. Biały jeleń albo Ryk Białego Jelenia, wystawiony właśnie w warszawskim Teatrze Studio, jest przedstawieniem stricte autorskim. Stasys jest autorem tekstu, scenografii, kostiumów, masek, reżyserii, kreuje też jedną z głównych ról — Artysty.
Biały jeleń jest poetycko-malarską fantazją sceniczną, traktującą o przyjeździe dojrzałego mężczyzny do rodzinnego domu. Spotkanie z Matką (Irena Jun) przywołuje wspomnienie ojca: jego naturalnej wielkości portret ukaże się po otwarciu przez Artystę drzwi domu.
Słów — polskich i litewskich — nie pada tu wiele, dlatego tak docenia się ich prostotę i powagę. Polszczyzna zatraca ostre szeleszczące kanty zwłaszcza w ustach Artysty, który nadaje im łagodną, wschodnią melodię.
Są jeszcze Szarzy Ludzie. Siedem jednakowo odzianych postaci, jakby wprost z teatru Witkacego. Potrafią wykonywać rytmiczne ruchy niby marionetki jednocześnie pociągane za sznurki. Wprawiają w ruch wiele bardzo prostych w wykonaniu i użyciu elementów przestrzennych, wykorzystanych zaskakująco pomysłowo. Szarzy Ludzie powtarzają za Artystą litewskie słówka, dobywają głosu z wielkich metalowych tub, ożywiają blaszane rynny i drewniane walizy, wsypując do nich metalowe kulki, kołaczą ściankami klatek z drewna. Ta muzyka konkretu wpisuje się idealnie w partyturę niepokojących kompozycji Zygmunta Koniecznego i Broniusa Kutaviciusa. Buda, nieco za wielka jak dla psa, nieco za mała na ludzkie mieszkanie, kłąb sznurka użyty jako piłka, rama, siatka, trójwymiarowe maski, a właściwie głowy, które wymykają się z rąk przechodzących gigantycznych postaci — wszystko w tym spektaklu jest bardzo wyrazistym znakiem. Jeśli nie zawsze czytelnym, to na pewno urzekającym niepowtarzalną plastyką.