Piractwo na bajce
"Piotruś Pan" w reż. Arkadiusza Klucznika w Teatrze Arlekin w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie wyborczej - Łódź.
Według reżysera "Piotruś Pan" jest o pożądaniu. Piotruś Pan, wieczny chłopiec, zakochuje się w lolitce Wendy Darling, uprowadza ją do Nibylandii, krainy marzeń, bawi się z nią w dom, nawet w tatę i mamę. Z Piotrusiem walczą piraci, gdyż oni też pożądają Wendy, która nie może się zdecydować, więc ucieka. Taka interpretacja opowieści Jamesa Mathewa Barriego jest oczywiście ordynarnym uproszczeniem. Ale Arkadiusz Klucznik nie zdołał upilnować nawet tak prostackiego sensu. Jego "Piotruś Pan" to hałas, rwetes, efekciarstwo - festiwal niekonsekwencji. Po co piratom dziewczyna, skoro wśród załogi kapitana Haka kręcą się trzy piratki? Ni z tego, ni z owego okazuje się, że nie należą one do bandy, ponieważ są syrenami! Raptem jednak należą, gdyż kpią z Wendy, dziewczyny Piotrusia, że przypadłajej rola gwiazdy w wyblakłym miłosnym cyrku "Nibylandia", gdzie grasię wciąż te same numery... Powstała wyjątkowo zgrabna piosenka -j ak wszystkie z tekstem Dariusza Czajkowskiego i muzyką Michała Kowalczyka. Tylko przeznaczona raczej do melancholijnego kabaretu dla kobiet po przejściach i mężczyzn z przeszłością. Dzieci raczej nie pojmą tych metafor.
Ta retoryka ma usprawiedliwić pomysł obsadzenia piratów w potrójnej roli. Korsarze sąjednocześnie Hiszpanami (krzyczą "0le!"), cyrkowcami (popisują się cyrkowymi numerami) i prostytutkami (trzy piratki - syreny wyglądająjak rasowe ladacznice z portowej dzielnicy). Więc dlaczego piraci udają, że nigdy nie widzieli żadnej kobiety? Po drugie: po co piratom Wendy, skoro dziewczyn mają na pęczki? Po trzecie, dlaczego piraci nie zachowują sięjak marynarze? Dlaczego, skoro sala teatralna zmienia się w statek, aktorzy udają, że okręt kotwiczy w foyer? To Arlekinowa tendencja nie do wytępienia: efekt dla efektu. Szczytem są cyrkowe sztuczki - rzucanie nożami i strzelanie z łuku - pozbawione funkcji poza czczym popisem.
Lepiej by było, gdyby Klucznik zastanowił się, na jakiej postawie wyciął z opowieści Jamesa Mathewa Barriego rodzeństwo Wendy i psa Nanę, który został zredukowany do szczekania w kulisach. Ajuż do rangi skandalu urasta dla niejednego miłośnika "Piotrusia Pana" decyzja wycięcia Krokodyla, którego zastąpiło tykanie!
To, co zostało, reżyser okroił do wymiarów kwestii z brazylijskiej telenoweli. Od samego początku nic z niczego nie wynika. Nie wiadomo, dlaczego Piotruś nagłe każe Wendy myśleć (trzeba przywołać szczęśliwe myśli, żeby pofrunąć, ale ta informacja wypadła). Nie wiadomo, czemu Wendy chce dorosnąć i opuścić Nibylandię - przez to rozstanie z Piotrusiem stało siej ednym z najbardziej bezbarwnych pożegnań w historii łódzkiego teatru.
Piotrusia gra Maciej Piotrkowski, rosły facet o zarośniętej klacie, który z chłopięctwem ma wspólny tylko stereotypowy kolor odzieży - błękitny... Annę Zadęcką jako Wendy Darling scenografia przebrała, jeszcze bardziej stereotypowo, w paczkę, sukienkę baletnicy, oczywiście dziewczęco różową Na domiar złego, Wendy nosi czarny melonik, jakby uciekła z obsady "Czekając na Godota". Udział reszty aktorów miłosiernie zmilczę. Ludzi od czasu do czasu zastępują marionetki, niezbędne, by wyręczyć ich w scenach łatania. Przy czym unoszenie się w powietrzu w Arlekinie oddaje smętne zwisanie lalek na nitkach i huśtanie w prawo i lewo...
Tak postąpić z "Piotrusiem Panem" (i pozostawić nazwisko Barriego na afiszu) - to dopiero piractwo.