Moralitet polityczny
Najnowszy spektakl Piotra Cieplaka, Albośmy to jacy, tacy… na podstawie Wesela Stanisława Wyspiańskiego to najważniejsze wydarzenie w polskim teatrze od kilku sezonów. Dawno już nikt nie odważył się z taką pasją analizować na scenie świadomości współczesnych Polaków. Reżyser połączył ogień i wodę — wplecione w tekst dramatu treści publicystyczne (m.in. artykuł Adama Michnika o teczkach) podniósł do rangi poezji. A teksty biblijne (m.in. fragmenty Eklezjasty) i wiersze Miłosza przedstawił jako prostą naukę na dziś.
Pierwsza część spektaklu rozgrywa się na dziedzińcu teatru i ma charakter happeningu. U Wyspiańskiego chocholi taniec pojawiał się w finale, w przedstawieniu Cieplaka od niego wszystko się zaczyna. Twórca parodiuje język nienawiści, który zapanował wśród dzisiejszych elit, jako naczelne wyzwiska eksponując „Ty Żydzie!” i „Ty pedale!”. Aktorzy obrzucają się epitetami, szamoczą, w tle pojawia się Matka Boska (Paulina Holtz) z Dzieciątkiem, przez scenę przechodzi Jezus (Piotr Ligienza) z sercem gorejącym, w koronie cierniowej z tandetnych lampek i w podwiązkach. Andrzej Lepper (Kazimierz Kaczor) w todze wypowiada złowrogie słowa hetmana Branickiego z Wesela: „Ja pan, ćwierć kraju mam w ręku” i rozrzuca konfetti zamiast złotych monet.
Trudno o bardziej dosadny obraz polskiego pandemonium. Ogromne wrażenie robi też scena, w której dwójka aktorów (Karina Seweryn i Piotr Ligienza) rytmicznie odczytuje polskie i łacińskie nazwy roślin chronionych w Dolinie Rospudy. Nagle z tych ciągów dziwnie brzmiących wyrazów powstaje czysta poezja.
W drugiej części publiczność zostaje zaproszona na scenę, gdzie w zgrzebnych dekoracjach imitujących bronowicką chatę po bożemu odegrany zostaje trzeci akt Wesela. Aktorzy ubrani w kostiumy z początku ubiegłego wieku pozostają właściwie w bezruchu, każdy od niechcenia wypowiada swoje kwestie. Panuje somnambuliczna atmosfera. Po rozgorączkowaniu pierwszej części widownia tym uważniej wsłuchuje się w słowa prostej recytacji. Na koniec drewniana chata odjeżdża w tył sceny, a widzowie poznają dalsze losy pierwowzorów bohaterów Wesela. Okazują się one równie pokiereszowane, jak najnowsza historia Polski.