Artykuły

Komiks z Plutonem Aniołów

Prowadzenie w dzisiejszych czasach teatru przypomina udział w grze hazardowej, ta­kiej jak np. rosyjska ruletka. Teatr, zwłaszcza w mniej­szych miastach powoli staje się instytucją niepotrzebną. Na szczęście nie brakuje idealistów i zapaleńców, któ­rzy myślą inaczej. Tak właś­nie jest w Legnicy.

To dawne „rosyjskie” miasto garnizonowe dorobiło się tea­tru przed 15 laty. Okazałego, zadbanego budynku w centrum miasta i sceny, do której słusznie przylgnęło miano „bombonierki”, można legniczanom pozazdrościć.

Ze względu na ograniczenia finansowe w Legnicy podję­to przed dwoma laty ryzykow­ną dość decyzję. Dwie insty­tucje: Teatr Dramatyczny i Legnickie Centrum Kultury po­łączono w jedną strukturą or­ganizacyjną. Z tego mariażu, przez jednych traktowanego jako mezalians, przez innych jako zło konieczne, powstał oryginalny na mapie kraju twór, czyli Centrum Sztuki — Teatr Dramatyczny w Legni­cy. Oczywiście współpraca dwóch, jednak różnych, „orga­nizmów” w ramach jednej struktury nie jest łatwa i bezbolesna. Na szczęście konflik­ty są bezkrwawe.

Legnickie władze zaryzyko­wały i zdecydowały powierzyć kierownictwo artystyczne sceny dwójce młodych, prawie już absolwentów wydziału re­żyserii krakowskiej PWST — Robertowi Czechowskiemu i Jackowi Głombowi. Po kilku zaledwie miesiącach legnicka scena odżyła, rozruszała mia­sto i powoli zaczęła wypływać na szersze wody. Tutaj właś­nie powstał spektakl dyplomo­wy studentów krakowskiej PWST. Młodym kierownikom udało się przekonać władze swej uczelni, namówić młod­szych kolegów z wydziału ak­torskiego i w efekcie paro­miesięcznej pracy powstały Zdrady miłosne wg Moliera. Przedstawienie obsypano na­grodami na tegorocznym, łódz­kim festiwalu szkół teatral­nych i zaproszono na podob­ny, europejski festiwal w Brukseli. Z kolei Mimika wg Bogusławskiego, kolejny spek­takl zakwalifikowała się na szczeciński festiwal małych form teatralnych.

Prawie każda legnicka premiera to równocześnie okazja do wyjścia teatru poza budy­nek. Spektakle poprzedzają happeningi, a młodzi aktorzy powoli, konsekwentnie prze­konują siebie i legniczan, że teatr ciągle jest jeszcze żywą sztuką.

Przed paroma miesiącami rozstrzygnięto kolejną edycję ogólnopolskiego konkursu dra­maturgicznego. Jedynym tea­trem, który sięgnął po obfity plon nagrodzonych sztuk była scena w Legnicy. Czechowski i Głomb postanowili wystawić Armię Marka Pruchniewskiego (nagroda za najlepszy debiut). Reżyserię powierzyli koledze z III roku w Krako­wie. Paweł Kamza przerobił nieco dramat i przygotował naprawdę wartki, interesujący i spójny konstrukcyjnie spek­takl.

Pamiętam jak mój szef kompanii (artylerzysta, sier­żant sztabowy) wielokrotnie powtarzał, że: „Służba w wojsku — nie zabawa, artyleria — ważna sprawa”. Pokazanie całej prawdy o wojsku nie jest możliwe w półtoragodzin­nym spektaklu. Armia to pierwszy, teatralny krok, to wycinek z życia w szczególnym getcie, fotografia sytuacji gra­nicznej. Armia jest zamknię­tym światem, w którym rzą­dzą inne, niż za bramą koszar prawa — weryfikuje postawy i wartości. Dlatego nie sposób zżymać się na realizm posz­czególnych scen. Kamza sportretował „armię” prosto i za­razem pomysłowo, rozbijając twardy realizm mundurowy kilkoma scenami snów, ma­rzeń i wspomnień. Marszowy rytm i krok, dosadne słowa i gesty widowiskowo złamane zostały przez pełne uroku i dowcipne fragmenty pantomimiczne (Julian Hasiej).

Komiksowy charakter przed­stawienia został podkreślony udziałem, stworzonej specjal­nie dla Armii grupy rocko­wej „Pluton Aniołów”. Mocne uderzenie sprzyja twardym, męskim tematom i wątkom sztuki.

Wszystko to sprawia, że w legnickim teatrze nie sposób się nudzić. Oryginalne pomy­sły, twórcza odwaga, świe­żość i profesjonalizm to wła­ściwy sposób na przyciągnię­cie widza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji