Artykuły

Ah, povero Rigoletto!

Przed pół wiekiem, wy stawieniem Rigoletta Verdiego Opera Krakowska po raz kolejny wkroczyła w życie muzyczne miasta. Podejmowane przez blisko dwieście lat próby istnienia opery pod Wawelem wcześniej czy później kończyły się fiaskiem, tym razem chyba się udało. 50-lecle ciągłej pracy krakowska scena muzyczna zaznaczyła nową inscenizacją Verdiowskiego dzieła

W niedziele i poniedziałek Rigoletto zagościł na scenie przy pl. św Ducha pod batutą włoskiego kapelmistrza Aurelia Canoniciego, w reżyserii Henryka Baranowskiego, w scenografii tegoż ostatniego i Sławomira Lewczuka oraz w kostiumach Zofii de Ines. Choreografię i ruch sceniczny opracowała Janina Niesobska, światła przygotował Robert Baliński.

Truizmem jest przypominanie, że Verdi był mistrzem opery, że muzyką tak malował przebieg napięć dramatycznych, stwarzał nią tak wyraźne opisy psychologiczne swoich bohaterów, iż na dobrą sprawę wystarczy dobrze przestudiować partyturę, by dokładnie wiedzieć, jak wystawić dane dzieło. Wśród rozlicznych oper Verdiego Rigoletto jest pod tym względem szczególnie czytelne. Żyjemy aliści w czasach, gdy reżyserom nie wystarcza pójście za intencjami autorów. Służebność wobec dzieła odczytują jako błąd, muszą wykreować nową jakość. Czasem dzieje się to z pożytkiem dla widza i słuchacza, częściej z uszczerbkiem dla dzieła.

W przedpremierowych wywiadach, a i w Notatkach reżysera zamieszczonych w programie, Henryk Baranowski obszernie wyjaśniał, iż interesują go relacje pomiędzy kobietą i mężczyzną pozostające w sferze podświadomości, a często sprzeczne z widocznym działaniem, że chce pokazać otaczające nas, a nieśmiertelne kłamstwo. Odrealnił więc postaci, znalazł pomiędzy nimi dodatkowe relacje. Sparafucile jest jakby projekcją życia i psychiki Rigoletta, tak jak protekcją błazeństwa główne go bohatera jest Marioneta. Przekupna Giovanna stała się tożsama z ladacznicą Magdaleną. Gdyby na tym poprzestał, otrzymalibyśmy piękny spektakl. Poszedł jednak dalej, za daleko. Zaowocowało to bezsensowną mnogością na scenie dziecinnych wózków i humorystycznym karmieniem butelką nieistniejących niemowląt, pojawiającym się duchem matki Gildy zupełnie realnie zasztyletowanym, molestowaniem przez Rigoletta córki, rewolwerami w rękach dworzan — urzędników itp., itd. Większość z tych reżyserskich chwytów budziła śmiech, a nie o to chyba Henrykowi Baranowskiemu chodziło.

Co z pewnością udało się reżyserowi, to nie przeszkadzać śpiewakom. A w oba wieczory było kogo słuchać. Aurelio Canoncini przygotował i poprowadził spektakle starannie, choć chwilami może w zbyt szybkich, jak na nasze przyzwyczajenia, tempach Pięknie, szlachetnie brzmiał chór przygotowany przez Ewę Bator. Zadbano o różne i ciekawe obsady nawet drobnych ról — jako Marionety wystąpili Maciej Zabielski i Tadeusz Żak

Z radością powitałam po latach nieobecności na krakowskiej scenie Janusza Borowicza, kreującego Sparafucila, mam nadzielę, że to powrót na stałe. Interesujące były obie Magdaleny: Bożena Zawiślak-Dolny i Małgorzata Ratajczak, choć ciekawszą psychologicznie postać stworzyła ta pierwsza. Partię księcia Tomasz Kuk może sobie zapisać po stronie pozytywów, bo w poniedziałek śpiewał porywająco. Leszek Świdziński, kreujący tę postać w niedzielę, był chyba lekko niedysponowany, jego głos nie miał zwykłego blasku. Blasku, a i pewności w wysokich dźwiękach zabrakło w niedzielę również Gildzie — Joannie Woś. W poniedziałek Edyta Piasecka, mimo początkowego zdenerwowania, stworzyła wzruszającą posiać nieszczęsnej dziewczyny. I wreszcie główny bohater. Mikołaj Zalasiński był Rigolettem wstrząsającym i aktorsko, i wokalnie. Dainius Stumbras z Wilna był bardziej liryczny, choć początkowo niepotrzebnie forsował głos. W dużej mierze dzięki nim oba premierowe spektakle zakończyły się owacją na stojąco.

W niedzielę po spektaklu przedstawiciele Stowarzyszenia Przedsiębiorców m. Krakowa Biznes Klubu wręczyli dyrektorowi opery cenną pamiątkę — album z recenzjami spektakli operowych z lat 1931-39 zbieranych przez… ówczesne go prezydenta m. Krakowa Mieczysława Kaplickiego, zagorzałego melomana. Oby znalazł następców.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji