Dyrektor na cmentarzu
Pomysł tej komedii ma coś z wielkiej tradycji satyrycznej literatury rosyjskiej. Miejscowy dygnitarz, coś jak współczesny Horodniczy, kupuje sobie za życia grobowiec z okazałym pomnikiem. Sergiusz Michałków komedię Kupiłem pomnik swój… napisał w roku 1959 i rzecz dzieje się współcześnie. Był to utwór z pewnością bardzo celny i jak na swój czas i swoje miejsce — bardzo ostry. Krytycy radzieccy przypominali po moskiewskiej premierze nazwisko Majakowskiego i jego walkę z „nie starym, lecz nowym plugastwem”. Na naszym gruncie można by sztukę Michałkowa zestawić z farsą Słotwińskiego i Skowrońskiego Imieniny pana dyrektora lub z Kuglarzami tego ostatniego.
Kirił Spiridonowicz Poczesuchin jest dyrektorem miejskich przedsiębiorstw komunalnych i podlega mu między innymi cmentarz miejski. Kierownikiem cmentarza jest kombinator, łapownik i pijak, niejaki Wieczerinkin. On to za drobną opłatą podsuwa swemu dyrektorowi pomysł, aby ten kupił sobie gustowny pomniczek stojący na grobowcu bogatego kupca, noszącego przy tym to samo imię i nazwisko co dyrektor Poczesuchin. Wystarczy zamazać część napisu mówiącą o profesji pochowanego i po śmierci ma się wszystko jak znalazł. Dyrektor Poczesuchin kupuje pomnik, a w chwilach wolnych odwiedza swój grobowiec w towarzystwie małżonki, sadzi kwiatki, nawet zamawia ławeczkę. Miewa też makabryczno-rozkoszne sny, w których widzi siebie w towarzystwie kupca, carskiego generała (sąsiada z cmentarza) i śpiewających Cyganek. Wszystko byłoby cacy, gdyby nie pojawiła się pewna staruszka, krewna prawowitego właściciela grobu, która przybyła odwiedzić cmentarz. Wybucha skandal i kompromitacja. Wtedy niestety pysznie pomyślana komedia rozłazi się w szwach i kończy — bez pointy.
Premiera komedii Michałkowa odbyła się na warszawskiej scenie w obecności autora. W naszym przedstawieniu satyryczny atak Michałkowa bardzo jaskrawo wzmocnił scenograf. Zaprojektował dekoracje i kostiumy tak brzydkie, że trudno było dłużej patrzeć na scenę. Była w tym wyrafinowana synteza mieszczaństwa i secesji, odpowiadająca „duszy” Poczesuchina i treści komedii. Reżyser z wielkim impetem, zainscenizował scenę cmentarnego snu bohatera, w której prym dzierżył Kupiec — Leszek Ostrowski. Dobrym Poczesuchinem był Kazimierz Tatarczyk, świetnym Wieczerinkinem — Jan Ciecierski, żywo przypominający warszawskich krętaczy, łapówkarzy i „moczymordów”.
Teatr Powszechny w Warszawie: Sergiusz Michałków — Kupiłem pomnik swój… Komedia w trzech aktach z epilogiem. Przekład Ignacego Szenfelda. Reżyseria: Jacek Szczęk, scenografia: Krzysztof Pankiewicz, układy taneczne: Natalia Lerska. Prapremiera polska w maju 1962.