Artykuły

Pięć epok w jednym filmie

Erosa i Psyche Różyckiego sprzed stu lat przywróci do życia w Operze Narodowej Barbara Wysocka.

Tym utworem Ludomir Różyc­ki chciał zaistnieć na niemiec­kich scenach. Udało mu się coś więcej, po I wojnie światowej jego dzieło wystawiano także w innych krajach. W kolejnych dekadach opera Eros i Psy­che popadła jednak w zapo­mnienie i trwa w nim do dziś.

Popularny na początku XX wieku był także dramat Eros i Psyche Jerzego Żuławskiego (dziadka Andrzeja Żuławskie­go), który stał się kanwą libret­ta opery. Od lat reżyserzy się nim jednak nie interesują, choć mógłby być materiałem dla gry z rozmaitymi konwen­cjami, którą lubi współczesny teatr.

Eros i Psyche to tekst, który wyszedł spod pióra do­brego autora, choć jego język jest inny niż ten, którym dziś posługuje się teatr i literatura — uważa Barbara Wysocka. — Problematyczny nie jest jed­nak sam język, ale symbolika i tematy zawarte w tekście. Sto lat temu kod dramatu Żuław­skiego był zrozumiały, wręcz oczywisty, ludzie zajmowali się sztuką w inny sposób, a sztuka zajmowała się innymi zagad­nieniami niż dziś. W samej operze Różyckiego słychać natomiast dobrą współpracę między autorem a kompozyto­rem. Tekst jest nieco archaicz­ny, ale muzyka świetnie oddaje relacje między postaciami, ich emocje i cele.

Reżyserka widzi jeszcze inne zalety opery Różyckiego: — To wspaniały materiał na scenariusz filmowy. I nie cho­dzi mi wyłącznie o treść i zapis poszczególnych scen, ale też o muzykę, która ma dawny, hollywoodzki rozmach. Wła­śnie ona naprowadziła mnie na trop filmowy oraz stworze­nie przestrzeni, w której można opowiedzieć całą tę historię.

Erosa i Psyche nie jest jednak łatwo wystawić. Sztuką Żuławskiego zainteresował się przecież Puccini i zdobył pra­wa do jej przeróbki na libretto dla siebie, ale potem zrezygno­wał i oddał tekst Różyckiemu, twierdząc, że w tym tekście jest materiał co najmniej na trzy opery.

— Moim zdaniem wystarczy­łoby go nawet na pięć oper — mówi Barbara Wysocka. — Dłu­go zastanawiałyśmy się ze scenografką Barbarą Hanicką, jak konstruować rzeczywi­stość na scenie, bo nie można tu zastosować jednego gestu reżyserskiego, przenosząc Erosa i Psyche z dawnych czasów w dzień dzisiejszy. Li­bretto wymusza pokazanie pięciu różnych światów, ściśle określonych historycznie. Na dodatek dla każdego teatru to bardzo kosztowna opera. Wymaga użycia kompletnie różnych dekoracji oraz mniej więcej pięciuset kostiumów. W naszym przedstawieniu bę­dzie ich ponad 350, ale to i tak ogromna liczba.

Barbara Wysocka dodaje, że za wszelką cenę chciała unik­nąć budowania na scenie an­tycznej Grecji, Rzymu, śre­dniowiecznego klasztoru i Paryża z czasów rewolucji francuskiej, miejsc i epok, w których rozgrywa się akcja.

— Opera to gatunek specy­ficzny — wyjaśnia. — Jeśli chce się użyć ironicznej metafory, istnieje ryzyko, że ironia wypa­ruje, a całość zrobi się śmier­telnie poważna i nieznośna dla widza. My nie tyle budujemy świat na scenie, co pokazuje­my, że go budujemy, obnażając wszystkie narzędzia, jakimi to robimy. To zabieg bardzo te­atralny, dekonstrukcja i kon­struowanie w jednym. Wydaj e mi się, że nie działamy wbrew autorom. Temat artysty, two­rzenia, związanych z tym dyle­matów, był bliski Żuławskiemu, który często dotykał go w twórczości.

Spektakl pokaże zdarzenia w sposób filmowy. — Stosuje­my zabieg inscenizacji w insce­nizacji — mówi reżyserka. — Budujemy ją na planie filmo­wym, z użyciem malowanych horyzontów, świateł filmo­wych, kostiumów historycz­nych. A akt trzeci, dziejący się w klasztorze, stanowił punkt wyjścia nakręcenia filmu inspirowanego Matką Joanną od Aniołów Jerzego Kawale­rowicza i francuskim Męczeń­stwem Joanny d’Arc Dreyera.

Sztukę Żuławskiego trakto­wano jako opowieść o walce między tym, co duchowe, i tym, co materialne w życiu człowieka.

— To jeden z tematów, które się nieco przedawniły, szcze­gólnie w takim ujęciu, jak to zrobili autorzy — uważa Barba­ra Wysocka. — Zresztą Żuław­skiemu zarzucano zbyt proste potraktowanie tej kwestii i zbyt płaskie jej przedstawie­nie. W naszym spektaklu ważniejsza stała się walka w smej Psyche, która podążając za swoją tęsknotą, bezskutecz­nie szuka spełnienia i odnaj­duje je dopiero, gdy utraciła już całą nadzieję. Spotyka wówczas ponownie Erosa, ale tym razem jako Thanatosa, boga śmierci. Walka rozpięta jest tu między freudowskim popędem życia a popędem śmierci. Psyche od początku działa w sposób autodestrukcyjny, a spełnienie znajduje w odejściu ze świata i zniszcze­niu. To dość przerażająca dia­gnoza, ale w czasach Żuław­skiego i Różyckiego stosunek do życia, do śmierci i do speł­nienia był nieco inny niż dziś.

Czy jest to więc przede wszystkim opera o niespełnie­niu? — Zdecydowanie tak — odpowiada reżyserka — prze­cież w każdym akcie Psyche próbuje znaleźć swoje miejsce, ale nie spełnia się w żadnej z idei, ani w religii, ani w wolno­ści, ani w używaniu życia, na­stępuje to dopiero w ostatecz­nym załamaniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji