Artykuły

Rozmowy istotne

23 września rozpocznie się 7. edycja Zakopiańskich Prezentacji Artystycznych „Pępek Świata”. W tym roku grupy teatralne z całego świata oraz pozostali goście spróbują odpowiedzieć na pytanie o tożsamość współczesnego człowieka.

Michał Sowiński: Z perspektywy reszty Polski Zakopane to nie pępek świata, ale raczej kraniec, wysunięta końcówka.

Andrzej Dziuk:  Appendix albo wyrostek robaczkowy ślepej kiszki, jak mówił Witkacy. Jednak to właśnie tu spotyka się cała Polska, co szczególnie widać w sezonie tu­rystycznym. Ale mówiąc serio, nazwa na­szego wydarzenia odnosi się do dwóch rzeczy — po pierwsze do Rafała Malczew­skiego i jego książki Pępek świata. Wspo­mnienia z Zakopanego poświęconej przedwojennej historii miasta. To oczywiście książka satyryczna, z dystansem trak­tująca o tutejszych napuszonych i ekscen­trycznych artystach. Po drugie, co może ważniejsze, to nawiązanie do starogreckiego omfalosa, czyli kamienia symboli­zującego środek świata, który znajdował się w świątyni Apolla w Delfach. Do arte­faktu, obok którego siedziała wyrocznia, pielgrzymowano w poszukiwaniu mą­drości. Na tym kamieniu właśnie wyryto napis „poznaj samego siebie” — słowa klu­czowe dla naszej kultury, którym nieste­ty poświęcamy zbyt mało uwagi. Zresztą całe Delfy nazywane były Pępkiem Świata — miejscem przeznaczenia, peregrynacji lu­dzi i władców z całej Grecji. Może więc Za­kopane stanie się takim „Pępkiem Świata” sui generis? Przynajmniej na okres trwania naszych Artystycznych Prezentacji.

Wyobraża sobie Pan „Pępek Świata” gdzie indziej niż w Zakopanem?

Nie, to miejsce jest do tego stworzone. Tradycja Zakopanego jako centrum kultu­ry jest bardzo silna, a ta szczypta pretensjo­nalności dodaje tylko smaku i pikanterii. Zresztą Zakopane jeszcze w czasach zabo­rów było swoistą enklawą wolności — to tu wiodły drogi najrozmaitszych artystów i myślicieli ze wszystkich stron Polski.

Siła tej tradycji nie jest czasem zbyt dużym balastem?

Przeciwnie. Zakopane było kiedyś uzdro­wiskiem, miejscem, do którego przyjeż­dżali ludzie chorzy, aby się wyleczyć, cze­mu często towarzyszyła również przemia­na duchowa — jak w Czarodziejskiej gó­rze Tomasza Manna. Bardzo bym chciał do tego wrócić, do Zakopanego jako miej­sca przemiany, które zastąpiłoby Zako­pane, które jest centrum konsumpcji po­łączonej z rozleniwieniem — zarówno fi­zycznym, jak i duchowym. Potencjał jest olbrzymi, wystarczy wyjść w góry, popa­trzeć na siebie i świat z innej perspektywy. Z pewnością z pomocą przychodzi tu rów­nież sztuka, która nigdy nie jest balastem, ale przypomnieniem o tym, co najważniej­sze. Elementem prowokującym do zmiany perspektywy postrzegania siebie.

To już 7. edycja „Pępka Świata” — czy impreza na dobre wpisała się w kultu­ralny pejzaż Zakopanego?

Mam nadzieję, że tak! Pierwsze prezenta­cje artystyczne pojawiły się wraz z założeniem Teatru im. Stl. Witkiewicza. Pomysł na nie wynika wprost z naszego rozumie­nia teatru — od początku chcieliśmy, aby nie było to miejsce zamknięte, wsobne, tyl­ko otwarte na innych. Moim marzeniem było połączenie prezentacji artystycznych i spotkania z ludźmi, z którymi prowadzi się, jak by to określił Witkacy, rozmowy istotne.

Czyli zaczęło się od Witkacego.

Tak, pierwsze prezentacje były poświę­cone właśnie jemu i artystom, których zainspirował. Gdy zaczynaliśmy w 1985 r., w tej atmosferze radości i nadchodzącej wolności, udało mi się zaprosić wielu tłu­maczy twórczości Witkacego. To był też gest podziękowania im za to, że podjęli się próby zrozumienia Witkacego i popularyzacji jego twórczości poza Polską.

Niemniej tegoroczna edycja nie powsta­łaby, a przynajmniej nie w tym kształcie, bez kilku czynników. Po pierwsze, wspar­cie Województwa Małopolskiego oraz dofinansowanie z Narodowego Centrum Kultury. Po drugie, pomoc Miasta Zako­pane i Zakopiańskiego Centrum Kultu­ry. Po trzecie — współpraca z dr. Michałem Mizerą z Wydziału „Artes Liberales” UW, który jest naszym koordynatorem pro­gramowym. Ogromnie się cieszę, że uda­ło nam się wypracować wspólne przeko­nanie, że to impreza bardzo ważna i po­trzebna naszemu miastu. No i oczywiście moim najbliższym współpracownikom, czyli ukochanemu Zespołowi Teatru Wit­kacy. Wszystkim, dzięki którym możemy się spotkać na „Pępku Świata” — pięknie dziękuję.

W tym roku hasłem przewodnim pre­zentacji jest pytanie „Kim (czym) jest człowiek?”.

Czy da się odpowiedzieć na pytanie: czym — lub może — kim jest człowiek? Jeśli w ogóle istnieje odpowiedź, to kto mógł­by ją sformułować? Choć jesteśmy w pew­nym sensie rzeczami, maszynami i zwie­rzętami, nikt z nas nie zechce zredukować siebie do takiego opisu… Wydaje się — pisze Abraham Joshua Heschel — „że dziś poszukujemy dowodu na istnienie człowie­ka”. Co ważniejsze, chodzi nie o sam ludz­ki byt, ale o jego sens.

Kim jest więc człowiek? Heschel mówi, że „tajemnica bytu ludzkiego nie tkwi w tym, czym on jest, lecz w tym, czym jest w stanie być”.

Dziś rzadko stawia się tego typu pytania. Nie bał się Pan zarzutu o staroświeckość?

To był bardzo świadomy wybór. Oczywi­ście, że brzmi ono dziś niemodnie, może nawet naiwnie, ale przecież dotyka najbar­dziej podstawowego problemu. Co to znaczy być człowiekiem? — to pytanie o wol­ność, o odpowiedzialność, to wezwanie…

Jakich odpowiedzi spodziewa się Pan uzyskać podczas tegorocznych prezen­tacji?

Absolutnie nie podjąłbym się sam udzie­lania odpowiedzi na to pytanie — w tym celu zaprosiliśmy grono wybitnych osób, aby wspólnie poszukać odpowiedzi. Chociaż ważniejszy w tym wypadku jest sam namysł, zdobycie się na odwagę posta­wienia takiego pytania. Pewne odpowie­dzi już mamy — jesteśmy dwunożnymi ssakami, zwierzętami, które potrafią się śmiać i zapatrzeć się w niebo gwiaździste nad swoimi głowami. Ale chyba wszyscy mamy poczucie, że tego typu definicje są niewystarczające, że potrzeba czegoś wię­cej, bo to nie wyczerpuje opisu naszego człowieczeństwa. Dziś, gdy wszystkie gra­nice — mam na myśli granice między dobrem a złem, granice wolności, granice na­szej jednostkowości — stały się wyjątkowo nieostre, stawianie takich pytań jest bar­dzo potrzebne. Taka jest rola inteligencji, której słaba obecność w życiu publicznym w Polsce jest boleśnie odczuwalna. To wy­cofanie się nazwałbym wręcz dezercją, umywaniem rąk. Bo kto inny może wziąć odpowiedzialność za losy tego świata, tak­że w jego wymiarze duchowym?

Żeby nie poruszać się cały czas po zbyt abstrakcyjnych pojęciach, chciałbym zawężyć ten problem do kilku kwestii — cho­dzi o liczne zagrożenia, o których cały czas słyszymy, dotykające naszych granic jako jednostek. Weźmy choćby przykład sztucznej inteligencji — jako ludzie prze­grywamy na tym polu, choć tego jeszcze nie zauważamy, bo zbyt ufamy w potęgę naszego rozumu. Nie dopuszczamy do sie­bie upokarzającej myśli, że rozpoczęliśmy proces, który zagraża naszej autonomii.

Spotkania i rozmowy będą się odbywać nie tylko w klasycznej formie, ale także podczas spacerów górskich.

Nawiązujemy tym samym do najlep­szych wzorców szkoły perypatetyków, któ­rzy już dawno temu odkryli, że najlepiej myśli się w ruchu. Dlatego zabieramy na­szych gości w Tatry, aby stworzyć możli­wość zupełnie innego obcowania ze sobą. To nie jest żadna dodatkowa atrakcja, tylko jeden z centralnych punktów naszego programu. Choć może to zabrzmieć banalnie, ale gdy jest się w górach i spogląda się w dół na dolinki, w których na co dzień żyjemy, to nabiera się zupełnie nowej perspektywy.

Dlaczego akurat teatr wydaje się Panu najlepszym sposobem na po­szukiwanie odpowiedzi na pytanie o tożsamość człowieka?

Bo teatr zawsze był blisko ludzi — nie ma lepszej figury człowieczeństwa niż aktor na scenie. Do tego dochodzi jeszcze obo­wiązek dbania o spuściznę Witkacego, który zawsze nam patronuje. W swoich sztukach zawarł on bardzo konkretną wi­zję człowieczeństwa — ważne jest jednak, aby potraktować go serio, a nie powierzchownie. Jeśli skupimy się wyłącznie na jego minach, że pozwolę sobie na taki skrót myślowy, to zostanie nam wyłącz­nie Witkacy-błazen, a twórca ten zasługu­je na dużo więcej z naszej strony. Dystans, poczucie humoru, ironia — to wszystko jest oczywiście bardzo ważne, ale pod tym kryje się zawsze kluczowe pytanie o kondycję tego nowego człowieka, którego Witkacy obserwował z niepokojem, ale równocze­śnie bardzo uważnie.

W tym roku w ramach prezentacji wystawia Pan Operetkę. Co Gom­browicz ma do powiedzenia o naszej rzeczywistości A.D. 2017?

Nie planowałem Operetki, to ona przy­szła do mnie, niemalże jak epifania. Zastanawiałem się nad tekstem, który mówił­by coś ważnego na temat tego, co się dzieje dziś z nami i ze światem, i nagle… Gombro­wicz. Ten tekst jest genialny właśnie dlate­go, że stwarza mnóstwo problemów. Jak przełożyć język Operetki na współcze­sne realia? Co z Albertynką? No i ten dziw­ny, nietypowy profetyzm Gombrowicza, zupełnie inny niż w przypadku Witkace­go. Jaki człowiek objawia się nam po zrzu­ceniu worków — masek, które go skrywa­ją, w świecie, w którym odczuwa się „nie­strawność, przesyt, przejedzenie”? Co czy raczej kto nam się objawi?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji