Artykuły

Ominięte pułapki

Po niemal trzydziestu latach od śmierci Tadeusza Kantora pojawia się jego książkowa biografia. Jednakże książka Krzysztofa Pleśniarowicza, autora, który przecież niejako otwiera polską refleksję kantorologiczną, nie jest podsumowaniem i wcale nie aspiruje do zamknięcia analizy życia i dzieła autora Umarłej klasy. Kantor pojawia się w momencie, w którym bibliografia artysty (niezebrana dotychczas) jest niezwykle obszerna. Kantorowską twórczość analizowało się i analizuje nadal przy użyciu odmiennych perspektyw i metodologii, czy poddaje się próbom rozma­itych dziedzin artystycznych i naukowych. To przecież artysta, który mógłby mieć (oczywi­ście wbrew własnym intencjom) jedną biogra­fię w historii sztuki, drugą w historii teatru. Wielowątkowość twórczości Kantora jest jego specyfiką: stwarza problemy, zastawia pułapki na badaczy, jednak Pleśniarowiczowi udaje się uniknąć budowania obrazu wielu Kantorów. A dzisiaj mamy przecież już Kantora malarza, eksperymentatora, awangardzistę, gwiazdora, reżysera, pisarza. Mamy już Kantora religijne­go, metafizycznego, ale też politycznego. Mamy już Kantora prowokatora i Kantora osadzo­nego w tradycji. Co więcej, i co jeszcze bardziej utrudniać może tworzenie jego biografii — mamy Kantora bardzo sugestywnie zbu­dowanego przez samego Kantora. A to zagmatwanie dyskursów to dopiero punkt wyjścia, oczywisty stan wiedzy A.D. 2019.

Ponadto, obecnie, mamy już opublikowane (przez samego Pleśniarowicza) pisma artysty, jak również książkę Kantor. Artysta końca wie­ku (Wrocław 1997) w serii A To Polska Właśnie… Do tego dochodzą wydane wspomnienia za­równo żony, jak i córki artysty. Dodatkowo jeszcze dysponujemy już niezwykle cennymi kalendariami życia i twórczości Tadeusza Kantora, pieczołowicie i systematycznie przy­gotowanymi przez wiele lat przez Józefa Chro­baka. Mamy więc sytuację, w której Krzysztof Pleśniarowicz pisze po raz kolejny biografię Kantora. Autor korzysta z dostępnych wiado­mości, przez cały czas jednak zachowując własną narrację, nie daje się zdominować żad­nemu z (funkcjonujących przecież w obiegu) wizerunków Kantora. Korzysta ze znanej dokumentacji krytycznie. Nie wyważa otwar­tych drzwi, ale też ta publikacja nie jest kom­pilacją faktografii.

Co więc daje powtórna biografia? Książka Pleśńiarowicza nie tyle odsłania nowe, niezna­ne fakty z życia bohatera, choć oczywiście wie­le niuansów autor podaje (na przykład fakt epizodycznego pojawienia się Kantora w filmie Kalosze szczęścia). Świadczy to o wnikliwym prześledzeniu zarówno życiorysu artysty, jak i jego drogi twórczej. Głównym zadaniem Pleśniarowicza było pokazanie Kantora — w wy­miarze biograficznym i artystycznym. Chodzi­ło przede wszystkim o odkrywanie wizerunku twórcy spod utrwalonych już obrazów (do po­wstawania których przyczynił się przecież sam Pleśniarowicz). W wyniku tego możemy do­strzec człowieka, którego życie nierozerwalnie związane jest z twórczością, z jego sztuką. Wi­dzimy artystę, który, pomimo różnorodności twórczej i intensywnego życia, jest spójny. Ple­śniarowicz pokazuje jednego Kantora, w któ­rego twórczości pewne idee, motywy, chwyty artystyczne ewoluują, czasami dojrzewają kilkanaście lat, zanim zostaną zrealizowane w praktyce twórczej. Uwidocznione to zostało dzięki analizie listów, notatek, wspomnień samego artysty. Dzięki temu widać ciągłość twórczości Kantora. Pomimo wielu różnych „etapów” artystyczno-biograficznych, zmian w estetyce, poszukiwań, najważniejsze „idee” (to pojęcie ze słownika twórcy) są trwałe, a pod­dane próbie „etapu” pozostają aktualne.

Taki wizerunek uzyskany został dzięki od­daniu perspektywy narracyjnej samemu Kantorowi. Książka Pleśniarowicza podzie­lona jest zgodnie z kolejnością „etapów” wy­znaczanych przez samego artystę. Wartością publikacji jest posługiwanie się różnego ro­dzaju pismami samego Kantora. Pleśniaro­wicz wykorzystuje fragmenty autobiografii spisanej przez artystę, lecz także listy, notatki, pozostałe teksty pisane przez twórcę. Oczy­wiście, podchodzi do nich krytycznie, nie traktuje ich jako jedynego źródła informacji, a jedynie przywołuje je jako ilustrację własnej narracji. Dzięki takiej perspektywie czytelnik otrzymuje życiorys artysty silnie sprzęgnięty z jego działalnością twórczą, z poszczególny­mi jej aspektami, etapami, ideami itd. Co ważne, w Kantorze widać także związek życia i twór­czości Kantora z miejscami (zarówno w Pol­sce, jak i zagranicą — takimi jak Paryż, Kraków, ale także Londyn czy Szwajcaria) oraz z oso­bami (przyjaciółmi, artystami, kolekcjone­rami, sponsorami etc.). Przykładem tych os­tatnich relacji jest dość duża atencja, jaką twórca Wielopola, Wielopola obdarzał Teatr Osobny Mirona Białoszewskiego.

Książkę Pleśniarowicza czyta się jak cie­kawą opowieść o niezwykle interesującym człowieku. Perspektywa diachroniczna, po­dejście całościowe do życia i sztuki Kantora — aczkolwiek w toku narracji mamy wiele przeskoków do przyszłości, jak w przypadku „spotkania ze śmiercią”, jak zanotował Kantor w 1956 roku w czasie prac nad Mątwą, „niemal dwadzieścia lat przed Umarłą klasą (s. 123) — daje możliwość zobaczenia jego twórczości i jego samego w innym świetle, niż przedstawiali je badacze.

Wspomniałem już o rozbudowanej kantorologii. Jej efektem jest bardzo szczegółowe, analityczne pokazanie dorobku autora Umarłej klasy. Badacze zajmują się jedynie pewnymi aspektami twórczości, poszczegól­nymi okresami, konkretnymi spektaklami (sam Pleśniarowicz opublikował monografię Umarłej klasy) itd. Efektem jest paradoksalna sytuacja, w której z jednej strony mamy do czynienia z przesytem osobą i twórczością Kantora, z drugiej zaś jawi się ona jako ciągle niedostępna, bo fragmentaryczna właśnie.

To naturalne w humanistyce zjawisko w przypadku twórcy z Wielopola odsłania jeszcze jeden problem. Oczywista w diachro- nicznie ujętej biografii sytuacja, w tym przy­padku okazuje się interesującym odkryciem. Chodzi o to, że opus magnum artysty — Teatr Śmierci — zapewnił mu ogólnoświatową sła­wę, „wejście do światowego muzeum” (jak sam o sobie pisał), a jednocześnie zredukował jego bogate i długie życie twórcze do okresu zaledwie piętnastu lat i kilku spektakli. Dzięki całościowemu ujęciu widać, że jest to zaledwie jeden z rozdziałów, „etapów” Kantorowskiego życia i jego twórczości.

To wydaje się oczywiste, jednak czytając Kantora Pleśniarowicza, widzimy, że Teatr Mi­łości i Śmierci (tak bowiem autor określa okres 1975-1990) nie jest etapem radykalnie różnym od innych okresów działalności. W ogóle przechodzimy między rozdziałami (w książce ułożonymi według „etapów” wydzielonych przez samego artystę) płynnie. To także za­sługa narracji autora i jak się wydaje jego cel — pokazać Kantora nieposzatkowanego, nie fragmentarycznego, a właśnie w ujęciu całościowym. Dzięki temu widać, że (wbrew awangardowo-buntowniczym deklaracjom samego artysty) poszczególne etapy jego twórczości następowały w porządku ewolucji, a nie rewo­lucji. Dotyczy to także okresu Teatru Śmierci, w który zostajemy wprowadzeni jak w natu­ralną kontynuację działalności artysty.

Posiłkowanie się autonarracją wytworzo­ną przez Kantora w książce Pleśniarowicza zostaje skonfrontowane z opiniami recen­zentów, a także innymi dokumentami. Przy­kładem może być zacytowana w książce opinia kierownika personalnego Starego Te­atru z 1953 roku: „Wśród zespołu artystycz­nego wyróżnia się tym, że należy do jednych z niewielu, którzy nie posiadają o sobie (!) wygórowanych ambicji, jest spokojny i bar­dzo skromny”. Dalej Pleśniarowicz komen­tuje: „Cóż za kontrast z wizerunkiem «szalejącego megalomana», jaki w przyszłości zostanie utrwalony przez dziennikarzy, nie­których przyjaciół i urzędników!” (s. 97). Ta­kie konfrontacje z konkretem, weryfikacje historycznych źródeł pokazują paradoksy naszej wiedzy o Kantorze. Z jednej strony wiemy o nim dużo, z drugiej zaś zawsze jest to jakiś wizerunek stworzony i upowszech­niony, graniczący ze stereotypem. Pleśnia­rowicz pokazuje, że mimo rozbudowanej kantorologii jest to artysta nadal inspirujący i wbrew pozorom niepoznany.

Trudność z poznaniem Kantora wynika także ze specyfiki jego twórczości. Była ona, zwłaszcza w okresie po Wielopolu, Wielopolu z 1980 roku, naznaczona niezwykle silnym piętnem autobiografizmu, intymności i „żenu­jącego ekshibicjonizmu” (to w zamierzeniu deprecjonujące określenie Kantor przekuł w swoją koncepcję sztuki). Trudność pisania i paradoks czytania biografii Kantora widać w pierwszym historyczno-biograficznym rozdziale „Z Wielopola w świat (1915-1939)". Autor rekonstruując rodzinę artysty, pisze: „Marian Kantor był już wtedy mężem Heleny z Bergerów (poślubionej 25 września 1909 roku — świadkami byli: Robert Berger, nauczyciel z Dębicy, i Karol Pec — Wuj Karol z Wielopola, zawiadowca stacji kolejowej w Wiśniowej, mąż Marii Berger, Ciotki Mańki)” (s. 11). Czytelnik na wstępie dostaje porcję informacji historycz­nych, faktów, przybliżone zostają mu postacie, które okazuje się, że zna. Pojawia się więc pod­stawowe pytanie: jak trudno przy mówieniu o Kantorze uciec od języka stworzonego przez samego artystę. Dla kompozycji książki Ple­śniarowicza to wprowadzenie w niezwykły splot biografii historycznej i biografii artystycznej. Jednocześnie pokazanie, że doskonale znane „łatki”, slogany ułatwiające jej rozpoznanie domagają się weryfikacji.

To jest wartość książki Pleśniarowicza. Pi­sanie ponownej biografii pokazuje, że dotych­czasowe ustalenia należałoby jeszcze raz skon­frontować z historycznym, źródłowym kon­kretem. Kantor to przykład tego, że ucieczka od języka Kantora na temat Kantora jest moż­liwa. Nie potrzeba do tego specjalnie wytwo­rzonej metodologii. Wystarczy, że odważymy się przyznać, że znamy jedynie wizerunki, które domagają się weryfikacji. Z konkretem, z „Realnym”.

autor / Krzysztof Pleśniarowicz

tytuł / Kantor

wydawca / Wielka Litera

miejsce i rok / Warszawa 2018

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji