Artykuły

Imaginarium lubelskie

W zasadzie każde miasto powinno mieć ta­ką książkę. Książkę o teatrze, ale z całościową perspektywą. Figurę miasta jako sceny mo­żemy dziś uznać za banał —autorzy jednak przed tym banałem uciekają i nie sprowadzają swojego zadania do ułożenia listy wszystkich możliwych performansów i widowisk, których Lublin był miejscem. Znani lubelscy ludzie kultury — Jarosław Cymerman, Dominik Gac i Grzegorz Kondrasiuk — osadzają zarówno teatry lubelskie, jak i wydarzenia o cechach performatywnych w bardzo głębokiej tkance miasta, utkanej z historii, geografii i życia spo­łecznego. Po zakończeniu lektury czytelnik czu­je się w zasadzie lublinianinem, a na pewno lublinofilem. Miasto staje się bliskie i znajome.

Książkę rozpoczyna wstęp zatytułowany Kurtyna w górę, a kończy tekst Kurtyna w dół. Nie jest to czczy zabieg „niby-teatralny”. Rze­czywiście — zawarte między podniesieniem a opuszczeniem kurtyny sproblematyzowane wykłady to jakby siedmioaktowy spektakl. W teatrze równocześnie patrzymy, słuchamy, odczuwamy nastroje aktorów i współwidzów, podobnie podczas tej lektury mamy do czynie­nia z wieloma bodźcami naraz. Autorzy umie­jętnie poruszają się między historią, teorią, esejem, legendą, wspomnieniem. Wędrujemy po mieście i nic nie jest przed nami ukryte, nie ogranicza nas ani czas, ani miejsce, ani temat — jest wszystko, ale bez poczucia chaosu. Au­torzy umiejętnie prowadzą nas drogami, któ­re w kolejnych wykładach umyślili.

Tak więc punktem wyjścia książki jest mia­sto. Miasto, które — jak pisze jeden z głównych myślowych patronów publikacji, Jean Duvignaud — „[…] wzywa dawnych bogów […]. Miasto ich wyobraża, zadaje im cierpienia na scenie z tym mglistym zadowoleniem, którego doznaje się zbiorowo na widok cierpienia i uni­cestwienia tego, do czego głęboko jesteśmy jeszcze przywiązani” (s. 10). I właśnie to napięcie między znakami minionego, w przestrzeni, która pozostała, a świadomością nieuchron­nego przemijania czasu i materii jest najsilniej­szą stroną książki. Autorzy wyznaczają dwa miejsca, na osi których lubelskie imaginarium się rozgrywa: plac Po Farze i plac po dzielnicy żydowskiej. Do tych nieobecnych obiektów, w obecnych swą pustką przestrzeniach, doda­ją jeszcze nieistniejący już „baobab”, czyli to­polę, która się nienaturalnie rozrosła na placu Litewskim, i po tym, jak już stała się dla wszyst­kich znajomym znakiem, została usunięta, zostawiając podobnie mocny efekt braku. Te znaki nieobecności są też typowe dla teatru — on również funkcjonuje w oparciu o to, co by­ło, ale fizycznie już przestało istnieć. Jak piszą autorzy, teatr jest dla nich rodzajem medium „takiego, które nie tylko biernie rejestruje przemiany społeczne, obyczajowe i polityczne, ale przenosi je czasem, dzięki wyrafinowanej sile słowa, na wyższy poziom” (s. 10).

I tak pierwszy wykład, Miasto — scena, umiej­scawia teatr w mieście geograficznie i histo­rycznie, a w zasadzie ustala jego miejsce w lu­belskim imaginarium jako jednego z licznych składników ducha i ciała miasta. To rozprawa „o mieście jako wielkiej scenie — miejscu wy­pełnionym ulotną ludzką działalnością” (s. 13). Drugi wykład, Konformizm — bunt, problematyzuje rolę teatru w buncie — zarówno tym po­litycznym, jak i kulturalnym. Analizuje charak­ter obecności teatru w życiu miasta w trudnych latach 1830 i 1863, poprzez rok 1905, do zamk­nięcia teatru dla potrzeb wojska w 1914 roku. Ale nie tylko udział teatru w zbrojnych ak­cjach czy agitacji podlega pod miano buntu. Autorzy analizują codzienny repertuar z tego punktu widzenia, czyli objazd (wzorem Redu­ty) i repertuar zaangażowany (wzorem Schil­lera), a z drugiej strony pokazują konformizm, czyli melodramat i uleganie cenzurze. Jednak sami autorzy piszą, że trudno jest poszczególne wydarzenia w wieloletnim życiu teatru przyporządkować precyzyjnie do sfery buntu lub konformizmu, ponieważ często jedno przy­pomina drugie, i tak naprawdę nie wiadomo, którego z tych dwóch pojęć jest przejawem.

Wykład trzeci, Publiczność lubelska („czy istnieje gust lubelski?”) jest chyba najbardziej sugestywną częścią książki. O jej specyfice mówi anegdota z lat siedemdziesiątych, gdy podczas festiwalu Lubelska Wiosna Teatralna publiczność:

[…] powołała do życia „społeczne jury”, które nie tylko wydało swój werdykt, ale i poirytowane spektaklem Ukrzyżowanie Teatru 38 (kolejnego z serii przedstawień z motywem krzyża), przygo­towało akcję pt. Inwazja Chrystusów. Trawestując przedstawienie Inwazja posągów Jeana Paula Sartre'a krakowskiego Teatru Eksperymentalnego Oko, widzowie po jednym z kolejnych spektakli, w trak­cie którego pojawił się wyeksponowany motyw ukrzyżowania (powszechnie odczytywany jako przejaw tzw. grotowszczyzny, czyli powierzchow­nego inspirowania się dokonaniami Teatru Labo­ratorium Jerzego Grotowskiego), weszli na scenę z naprędce skleconymi krzyżami na plecach i biega­jąc po niej, głośno pytali: „Którędy na Golgotę?”. Sprawozdawca „Sztandaru Ludu” dość złośliwie odpowiedział na to pytanie: „Droga na Golgotę wiedzie przez Lublin”. (s. 126-127)

Misternie ułożony plan wykładów zbliża tym tekstem o publiczności, czyli czymś bardzo materialnym i biologicznym, do kolejnego te­matu, czyli wykładu czwartego Człowiek/ciało/miasto — „metafory i koncepcje utożsamiają­ce miasto i jego topografię z ludzkim ciałem”. Jest to ciało mistyczne miasta, ale też poniekąd realne, jak plac przed Zamkiem („zwany nie­gdyś placem Zgromadzeń Ludowych, a dziś placem Zamkowym, przypomina oko i jest ni mniej, ni więcej — pępkiem świata, miejscem, gdzie przebiega axis mundi”, s. 167). Wykład piąty, Teatr spraw publicznych, omawia liczne widowiska, które „kształtowały i zmieniały przestrzeń naszego miasta, wpisując weń nowe porządki” (s. 13). Jak piszą autorzy: „Powstanie w roku 1886 lubelskiego Teatru Wielkiego usta­nawia ważny etap stabilizowania się (w lokal­nym wymiarze) modelu stanowiącego jeden z istotnych elementów europejskiej sfery pub­licznej” (s. 174). To moment tworzenia się no­wożytnego (czyli, jak piszą autorzy, powołując się na Habermasa — mieszczańsko-obywateskiego) charakteru miasta. Droga do tego no­woczesnego oblicza wiodła jednak przez wydarzenia z pogranicza ludowych baśni, któ­re niestety były zdarzeniami realnymi, performującymi w ramach zdarzeń historycz­nych. Takimi pełnowartościowymi performansami historii są przerażające dzieje Jadwigi z Kolbuszowej czy sceny z życia Pustowójtówny. Oba performanse, osadzone w rzeczywistości historycznej i geograficz­nej Lublina, uruchamiają teatr wyobraźni, która zaczyna odgrywać mimo woli kaźń Jadwigi z Kolbuszowej czy obraz mokrej od łez chusteczki Pustowójtówny, rozrywanej na strzępy jako relikwia przez uniesiony pa­triotycznym wzruszeniem tłum.

Dwa ostatnie wykłady: wykład szósty Mia­sto otwarte — miasto zamknięte, „nie tylko o tea­trach polskich, ale także o tym, co Lublin i jego teatr zawdzięcza mniejszościom narodowym”, i wykład siódmy Miasto święte i zamknięte („czy w przestrzeni miasta i lubelskim teatrze ujawnia się sacrum?") łączą się w tym, co w Lub­linie istnieje poprzez — jak się wydaje — bardzo silny czynnik pamięci, o którym wspominali­śmy na początku poprzez konstytutywny dla książki cytat z Duvignauda. Ma się wrażenie, że w Lublinie więcej znaczy to, czego już nie ma, niż to, co przetrwało. To, co zostało, poka­zuje tylko puste miejsca albo kabalistyczne znaki, w które układają się lubelskie przestrze­nie. Dzięki dwóm głównym patronom ducho­wym książki: Józefowi Czechowiczowi i auto­rowi książki Magiczne miasto. Szkice i frag­menty lubelskie (Lublin 2017) Władysławowi Panasowi, autorzy ustanawiają opisywaną „oś kosmiczną” Lublina. Robią to, korzystając z zastosowanego przez Panasa „zabiegu odwróce­nia, w którym najbardziej znaczące w Lublinie są miejsca puste: plac Po Farze i nieistniejąca dzielnica żydowska na Podzamczu — zniszczo­ne, usunięte, zapomniane” (s. 335).

I chociaż książka jest prawidłowo sproblematyzowana, to jednak rozdziały mogłyby zostać opatrzone tylko numerami. Opowieść o miejscach mogłaby się snuć, z przewijającymi się lejtmotywam i, jak plac Litewski („zbiornik na symbole” gromadzący „narastające przez ko­lejne epoki pomniki i pamiątki. Służył codzienności, a także od święta cierpliwie przyjmo­wał oficjalne uroczystości”, s. 37), Zamek — stojący nad miastem, złowieszczo ewokując miliony znaczeń i skojarzeń, począwszy od wieloletniego więzienia (dziwnie umiejsco­wionego w środku miasta, jak piszą autorzy) i miejsca kaźni tysięcy niewinnych ofiar pod­czas II wojny światowej. Ale też miejsca na wzgórzu, które zamieszkane było przez mniej­szość żydowską, jakby przytuloną do znaku opieki i władzy, a mimo to zniszczoną jak inne przylegające do zamku dzielnice — na przykład w Będzinie, gdzie również pod zamkiem zieje dziura nieobecności żydowskiej dzielnicy wraz z nieistniejącą już synagogą.

Takimi lejtmotywami są też teatry — pierw­szy budynek teatralny w mieście, czyli Komedialnia na Korcach, wzniesiona w 1784 roku z własnych funduszy towarzystwa dramatyczne­go Andrzeja Mierzyńskiego, teatr przy ulicy Je­zuickiej wybudowany w 1822 roku przez Łukasza Rodakiewicza, „który przez ponad sześćdzie­siąt lat pełnił rolę centrum teatralnego życia w mieście” — najstarszy dziś istniejący gmach teatralny w Lublinie, i wreszcie Teatr Zimowy przy ulicy Namiestnikowskiej (dziś Naruto­wicza), który od wybudowania w 1886 roku pełni rolę głównego teatru miejskiego. Dla au­torów jednak równie znaczące dla teatralnego imaginarium są kultowe miejsca teatrów stu­denckich i alternatywnych, jak słynna „Chatka Żaka” czy Teatr Akademicki KUL, który, jak zostało podkreślone, jako pierwszy po wojnie wystawił Dziady w roku 1954 (czyli rok przed spektaklem Bardiniego w Teatrze Polskim), albo Teatr Gong 2 grający Elżbietę Bam Charmsa, zanim oberiuci zostali rozsławieni w Polsce przez Oskarasa Koršunovasa. Autorzy w tym kontekście nawiązują do napięcia, w jakim na stałe znajdowały się teatry studenckie, czyli między konformizmem a buntem. Tu przywo­łują Zrzeszenie Studentów Polskich i Socjali­styczny Związek Studentów Polskich, podkre­ślając ich rolę: „Wraz z innymi organizacjami tworzyły one zestaw narzędzi aparatu państwowego”, których „celem było wypełnianie próżni ideologicznej, neutralizowanie innych koncepcji światopoglądowych, ale też świad­czenie doraźnej pomocy i animowanie życia akademickiego” (s. 86). Zaskakującą — a może nie — pointą do tych rozważań są przytoczone słowa Lecha Raczaka w wykładzie piątym Te­atr spraw publicznych: „ZSP z lat 60. wspomi­nam bardzo dobrze, to naprawdę była jedyna «prawie demokratyczna» organizacja w tym państwie. […] Kiedy w «Solidarności» ktoś w 1980 wiedział, co to jest komisja skrutacyjna i na czym polega liczenie głosów, to tylko dlatego, że miał doświadczenia z ZSP” (s. 225). Rolę Lublina w rozwoju teatru alternatywnego pokazuje to, że nieomal każdy wykład kończy się nawiązaniem do teatru alternatywnego. Widać, jak wielką rolę w lubelskim imagina­rium odegrały działania tych zespołów. Jest to tym bardziej dojmujące, że przełom roku 1989 zakończył w zasadzie ich rozwój. Poza Gardzienicami, które dzięki etnograficznej specyfice swego profilu obroniły artystyczną jakość, inne teatry alternatywnę padły ofiarą wolności politycznej w Polsce.

Osobną wartością — bo otwierającą kolejne obszary znaczeń — jest warstwa ilustracyjna książki. Mamy do czynienia nie tylko z dużą licz­bą widoków Lublina z różnych okresów, z wszech­obecnym Zamkiem, ale też z ilustracjami, które wzmacniają myślenie kategoriami imagina­rium, i same by czasem mogły być bohaterami książek czy esejów, jak na przykład „Zdjęcie widowni lubelskiego teatru przy ul. Naruto­wicza, ze zbiorów prywatnych” na stronie 106. Niby zwykła fotografia wypełnionej po brze­gi widowni, jednak jakaś nieruchomość widzów, ich uroczyste czarno-białe stroje, oś, którą two­rzą dwie postaci stojące w przejściu, nieznany czas zrobienia fotografii sprawiają, że publicz­ność lubelska staje się tajemniczym Sfinksem, którego naturę chciałoby się przeniknąć. To zdjęcie zderzone z eksponowanym na okładce i omówionym w książce szczegółowo obrazem Feliksa Pęczarskiego Efekt melodramy albo pu­bliczność lubelska — słynnym obrazem widzów spektaklu w lubelskim Teatrze Rodakiewicza z lat trzydziestych XIX wieku — sprawia, że widz, ten niezbędny uczestnik zarówno życia miasta, jak i życia teatru, staje się najmniej rozpozna­nym i najbardziej zadziwiającym jego składnikiem. Rozdział o publiczności autorzy zresztą kończą samymi pytaniami.

Książka jest pokłosiem siedmiu wykładów wygłoszonych w 2015 roku dzięki finanso­wemu wsparciu lubelskiego Centrum Kultury i MKiDN. Wykłady rozpoczęły ciąg dalszych działań: cykl warsztatów w lubelskich szkołach średnich i wystawienie spektaklu Żywi i umarli, czyli Bandyci w piekle, przygotowanego w lubelskim Teatrze Starym, w opracowaniu au­torów książki i reżyserii Joanny Lewickiej. Sztuka Stanisława Krzesińskiego została od­kryta przez autorów przy okazji badań prze­prowadzanych do wykładów. Samo przedsta­wienie stało się szansą poznania nieznanego współczesnemu widzowi utworu, lecz po­wstało również po to, by, w podobnej formie łączenia czasu, ludzi, przestrzeni, idei i estetyk, dać fizyczny wyraz idei książki — która jest właśnie takim spektaklem, ale spisanym na kartkach. Jak piszą autorzy, w tej pracy, „w któ­rej wzajemnie przenikały się działania arty­styczne, badawcze i edukacyjne” (s. 9), swoje siły połączyły: organizacja pozarządowa (Fun­dacja TEAM Teatrikon), instytucje kultury oraz ośrodek akademicki. Ta różnorodność podmiotów odpowiada różnorodności, z jaką mamy do czynienia w książce.

Autorzy / Jarosław Cymerman, Dominik Gac, Grzegorz Kondrasiuk

tytuł / Scena Lublin

wydawca / Fundacja Teatrikon

miejsce i rok / Lublin 2017

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji