Artykuły

Akcja V

3 maja wszedł na telewizyjne ekrany pierwszy odcinek sensacyjnego serialu pt. Akcja V. Przez sześć kolejnych czwartkowych wieczorów będziemy towarzyszyć Stanisławowi Jończykowi w jego walce o tajemnice niemieckiej broni odwetowej.

Poniżej zamieszczamy rozmowę z reżyserem serii, Andrzejem Zakrzewskim, oraz mały słowniczek, który może pomóc widzom w zorientowaniu się — kto kim był. W następnym numerze opublikujemy dalsze materiały poświęcone Akcji V, jej historycznemu i technicznemu zapleczu.

Mówi Andrzej Zakrzewski, reżyser Akcji V

Niektórzy twierdzą, że publicz­ność jest przesycona tematyką wojenną, że ma już dosyć wojny na ekranach — małych i dużych. Może. Ale jest to tylko jedna strona zagadnienia. Bo z drugiej strony — nastąpił wielki wzrost zainteresowania literaturą pa­miętnikarską, szczególnie tą, któ­ra próbuje rozszyfrowywać ta­jemnice, prawdziwe i pozorne, II wojny światowej. Dużo w tym wszystkim jest reklamiarstwa, dużo na siłę organizowanej sensacyjności. W niczym to jed­nak nie zmieni faktu, że pamięt­nikarska literatura wojenna jest „najlepszym towarem” na księ­garskich rynkach świata. A temu zainteresowaniu dokumentalistyką pisaną — towarzyszy jedno­czesna fala eksperymentów ma­jących na celu stworzenie czegoś, co umownie nazywamy „Teatrem faktu”. Wniosek więc z tego pro­sty: również sztuki widowiskowe przestają być domeną czystej fikcji, jest w nich miejsce na paradokumentalną opowieść o ludziach i epoce.

Właśnie tego typu widowisko — o Akcji V — pragnęliśmy stworzyć. A nie trzeba tłuma­czyć, że sprawa tego warta i że w całej historii wykrycia i znisz­czenia niemieckiej broni nie brak elementów, które mogą po­służyć za podstawę do naprawdę sensacyjnego scenariusza. Dzisiaj istnieje już na ten temat bogata i w miarę dokładna dokumenta­cja oraz możliwość dotarcia do materiałów zdjęciowych i filmo­wych. Do wszystkich tych materiałów staraliśmy się dotrzeć, by opowiedzieć o tym, jak polskie podziemie rozszyfrowało jedną z najpilniej strzeżonych niemiec­kich tajemnic.

Sprawa niemieckiej broni stała się tematem licznej korespon­dencji między Churchillem, a Stalinem, znalazło się dla niej również obszerne miejsce w pa­miętnikach angielskiego premie­ra i w wielu innych dokumen­tach epoki — wydawanych w ciągu tych wszystkich lat, które upłynęły od zakończenia wojny. Jedno z najpełniejszych opra­cowań tematu wyszło spod pió­ra Michała Wojewódzkiego i dla­tego na jego książce oparł Jerzy Janicki swój scenariusz serialu. Żyją jeszcze świadkowie i uczestnicy wydarzeń, bohaterowie Akcji V. Należy do nich mię­dzy innymi znakomity uczony, długoletni prezes Polskiej Akademii Nauk, prof. Janusz Groszkowski.

Realizując serial, korzystamy obficie z materiału dokumentalnego, ale w wielu wypadkach scenariusz odchodzi od stupro­centowej wierności szczegółów na rzecz pewnej literackiej fik­cji, łącznie z postacią głównego bohatera. Jest nim Polak, pra­cownik wywiadu, przerzucony z Anglii do kraju, by tu rozszyfro­wał tajemnicze wiadomości, któ­re zaczęły krążyć na temat ja­kiejś przygotowywanej przez Niemców cudownej broni. Akcja serialu rozgrywa się w Anglii, w Polsce oraz w Niem­czech. Pozwoliło to na pokaza­nie rozwoju wydarzeń w pla­nach, między którymi rzeczywi­sta styczność istniała w niewie­lu tylko punktach. Dzięki takie­mu ujęciu widz będzie „mą­drzejszy” od bohatera. I będzie mógł poznać całokształt wyda­rzeń, co byłoby niemożliwe przy skupieniu się na jednym tylko „planie akcji”.


Kto jest kto?

Chcemy przedstawić rzeczywistych uczestników Akcji V, których losy posłużyły autorom scenariusza do skonstruowania fabularnej fikcji. Posługu­jemy się przy tym przede wszystkim — podobnie jak Jerzy Janicki — znakomitą dokumentacją, jaką zawarł w swej książce Akcja V1, V2 Michał Wojewódzki. Tak więc — kim był, lub kim mógł być:

Stanisław Jończyk (Jan Englert) — tak nazwali swojego bohatera twórcy telewizyjnej serii. Jest to postać, na której losy składają się losy kilku osób autentycznych. Pierwszą z nich jest Stefan Ignaszak (pseudonim Nordyk, Norbert Wojewódzki), z wykształcenia prawnik. 13 marca 1943 roku z pewnego lotniska, „gdzieś w Anglii”, wy­startowały cztery samoloty typu Halifax. W każdym z nich odby­ło drogę do okupowanej Polski czterech zrzutków tzw. Cichociemnych. Wśród nich Stefan Ignaszak. Zrzucony w rejonie Częstochowy, między Lelowem a Janowem, wkrótce znalazł się w Warszawie. Należał do organizatorów bojowej komórki wy­wiadowczej „Bałtyk”, obejmują­cej teren całego Pomorza.

Wraz ze Stefanem Ignaszakiem w akcji Peenemünde brał udział jego bezpośredni zastępca, Bernard Kaczmarek, pseudonim Wrzos. Był potem jednym z tych, którzy przygotowywali akcję roz­poznawczą w kolejnej bazie nie­mieckiej broni rakietowej, kiedy po nalocie na Peenemünde ośro­dek badawczy przeniesiono na tereny Polski, do obozu w rejo­nie wsi Blizna, leżącej na trasie między Krakowem a Lwowem.

Borowik (Józef Nowak) — Jego pierwowzorem może być Jerzy Chmielewski (pseudonim Rafał, Jacek), którego staraniom zawdzięczać należy m.in. stworzenie Biura Stu­diów Gospodarczych i Przemysłowych przy Komendzie Głównej Sztabu AK. Tam zbiegały się wszystkie nadchodzą­ce od polskiego podziemia informacje dotyczące technicznej strony wyposażenia armii niemieckiej. Zaangażował do współpracy najwybitniejszych specjalistów, jacy wówczas przebywali w Warszawie; to z jego inicjatywy działała Rada Gospodarcza, zwana trustem mózgów. Jerzy Chmielewski, z wykształcenia ekonomista, aresztowany dosyć przypadko­wo, więziony na Pawiaku, gdyż nikt nie był w stanie do­wieść mu przynależności do żadnej podziemnej organizacji, musiał jednak jako „spalony” zrezygnować — po obfitują­cym w dramatyczne okoliczności zwolnieniu z więzienia — z czynnej pracy konspiracyjnej. Wyznaczono go na „asysten­ta” przesyłki, którą w akcji Trzeci Most miano dostarczyć z Polski do Londynu. Przesyłką były części rakiety V2, któ­rą udało się zdobyć polskiemu wywiadowi. Zarówno Chmie­lewski, jak i rakieta, dotarli szczęśliwie do Anglii — przez włoski port Brindizi — i tam dopiero „Rafał” znalazł się w opałach. Podobno strzelano do niego w jego londyńskim mieszkaniu, proponowano współpracę z wywiadem. Miał odpowiedzieć: „Pracowałem dotychczas z pobudek ideowych, dla dobra Polski. Nigdy nie podejmę się pracy w wywiadzie zawodowo”. Po tym wypadku wyjechał do Rio de Janeiro, gdzie spędził resztę życia. Zmarł w Brazylii, w roku 1966.

Kołodziej Korona (Jan Machulski) — inżynier Antoni Kocjan, wymieniany zresztą w innym miejscu serialu z nazwi­ska jako postać historyczna, wy­bitny konstruktor szybowcowy, twórca maszyny „Bąk”, do której jeszcze w roku 1947 należały re­kordy świata wysokości i dłu­gości lotu. Był duszą zorganizo­wanego przez Chmielewskiego trustu mózgów. Zatrzymany w Warszawie w 1940 roku w przy­padkowej łapance, trafił do Oświęcimia, skąd jednak udało się go wyreklamować. Po raz drugi aresztowało go gestapo, zupełnie zresztą nie zorientowa­ne w jego prawdziwej działalno­ści. Na terenie jego dawnych za­kładów szybowcowych przy Alei Niepodległości odkryto najwięk­szą z konspiracyjnych drukarni i Kocjana zatrzymano jako właś­ciciela terenu. Już w więzieniu zdradziła go przypadkowo spot­kana kobieta. Kocjana rozstrze­lano w ostatnich dniach istnienia Pawiaka.

Springer (Mieczysław Milecki) — Austriak, pracownik polskiego wywiadu, nazywał się w rzeczy­wistości Augustyn Trager, był dowódcą polskiej sieci wywia­dowczej pod kryptonimem „Bał­tyk 303” (pseudonim Tragarz, Łoś, Austriak). Przyjął obywatel­stwo niemieckie, działał w Byd­goskiem. Syn Augustyna Tragera, jako spec od łączności radio­wej został przeniesiony na wyspę Uznam. Od niego otrzymano pierwsze w miarę szczegółowe plany ośrodka w Peenemünde.

Furman (Ryszard Bacciarelli) — Pierwsze meldunki o tym, że dzieje się coś w Peenemünde otrzymywano od osób wywiezionych na roboty. Jednym z takich „robotników” byt również Jan Schroeder, wysłany przez siatkę wywiadowczą do Świnoujścia w charakterze ochotnika. Wśród wielu informacji przez niego prze­kazanych, jedna była znamienna — otóż „Furman” podsłuchał rozmo­wę dwóch oficerów, którzy twier­dzili, że wyspa Uznam — na której znajduje się Peenemünde — jest „wyspą mózgów niemieckich”. Taka koncentracja wybitnych specjalistów była bardzo poważną poszlaką dla wywiadów alianckich.

Gosposia (Ryszarda Hanin) — Sprawa mieszkania przy ulicy Chocimskiej, w którym między innymi profesor Groszkowski rozpracował tajemnice urządzeń radiowych, w jakie wyposażone były niemieckie rakiety, należała do okupacyjnych anegdot. Otóż mieszkanie mieściło się w dziel­nicy niemieckiej i zostało — wraz z gosposią — przydzielone niemieckim lokatorom. Należało ono do pewnego absolwenta Wy­działu Lotniczego Politechniki Warszawskiej, który został pra­cownikiem niemieckiego kontr­wywiadu i… polskiego wywiadu. By nikt z konspiratorów nie za­szedł tam bez uprzedzenia — wymyślono legendę o telefonach gosposi, która dzwoni do „pana”, by upewnić się w ten sposób, że ten nie wróci do domu. Chodziło o ścisłe zakonspirowanie tak cennego lokalu. Używany był tylko do specjalnie ważnych za­dań.

Dachter (Leszek Herdegen) — puł­kownik Max Wachtel, komendant pierwszego pułku bomb latających, kierował niemieckimi nalotami na Londyn, przy pomocy „bezpilotowych samolotów”, jak zwano pociski V1. Był człowiekiem młodym, energicz­nym, i nie pozbawionym fantazji — o czym świadczą opublikowane po wojnie pamiętniki, w których wy­stępuje jako główny cel alianckiej zmowy, człowiek, którego za wszelką cenę chcą zlikwidować wywiady wszystkich możliwych nacji. Było w tym zresztą nieco słuszności, bo Max Wachtel, posługujący się wieloma nazwiskami i mundurami, był uwa­żany przez Anglików za ich najbar­dziej uporczywego bezpośredniego wroga, który do ostatniej niemal chwili prowadził bombardowania z lądu i powietrza, gdy zabrakło już hitlerowcom baz lądowych na wy­brzeżach Kanału i morza Północne­go. Anglicy zbyt późno odnaleźli Wachtela — dopiero w roku 1946, ale wtedy starali się już zapomnieć o tym, że istniała kiedykolwiek woj­na i że były bombardowania Londy­nu. Jedynym „odwetem” było odna­lezienie i sprowadzenie do obozu w Speadon Tower jego belgijskiej na­rzeczonej, Izabeli de Goy, aby Wachtel mógł się z nią ożenić. W latach pięćdziesiątych pracował jako kierownik lotniska Hamburg-Fuhlsbuttel.

Schroeder (Krzysztof Chamiec) — po wojnie wywiad amerykański zna­lazł wśród bagaży jednego a uciekinierów tajny dokument, mówiący o czym rozmawiano na wyspie Uznam. Owym uciekinierem był profesor doktor inżynier Werner Osenberg, obecnie wykładowca w Wyższej Szkole Tech­nicznej w Hannowerze. Był jednym z dowódców SD w Głównym Urzę­dzie Bezpieczeństwa Rzeszy, oddele­gowanym specjalnie do szpiegowania niemieckich naukowców i techników. Jego podopiecznymi byli między in­nymi zgromadzeni w Peenemünde uczeni.

Gloria (Barbara Wrzesińska) — Na długo przed wybuchem wojny, Niemcy mieli znakomicie rozbudowa­ny wywiad, który ułatwiał im bły­skawiczne rozeznanie w momencie wkraczania do podbijanych krajów. Piąta kolumna torowała w prawdzi­wym tego słowa znaczeniu drogę pancernym jednostkom. Jedynie w Wielkiej Brytanii rozszyfrowano nie­mal całą niemiecką siatkę. Rozszy­frowano, lecz nie zlikwidowano. W ten sposób zdekonspirowani agenci oddawali nieliche usługi Brytyjczy­kom. Jak dalece sytuacja była skom­plikowana przekonamy się obserwując działalność tej kobiety.

Constance Babington (Barba­ra Klimkiewicz) — Tak nazywała się rzeczywiście pani Constance Babington-Smith, przed wojną modystka, zdradzająca jednak zainteresowa­nia lotnictwem, w czasie wojny naz­wana „Miss Peenemünde”, ale też określana jako „czołowy autorytet aliantów w sprawach odczytywania zdjęć lotniczych”. Tak określili ją Amerykanie, którzy „Babs” przyznali — jako pierwszej kobiecie, oby­watelce brytyjskiej — Medal dla Zasłużonych. Wywiad lotniczy miał dla aliantów w czasie drogiej wojny światowej znaczenie decydujące, stąd też i miss Smith doczekała się wielkiego uznania.

Maryla (Aleksandra Zawieruszanka) — Życiorysu tej postaci użyczyło kilka, konspiracyjnych „ciotek” — jak na­zywano gospodynie lokali, w których przechowywano kurie­rów z Anglii. Mogła być nią Maria Natansonowa (pseudo­nim Eryka), przez której mieszkanie na rogu Marszałkowskiej i Nowogrodzkiej przewinęło się około dwustu ukrywanych osób. Mogła być nią Władysława Macieszyna (pseu­donim Sława), dawna, kurierka legionów, senator Rzeczypo­spolitej, która z racji świetnej znajomości niemieckiego mo­gła posługiwać się niemieckimi papierami i względnie swo­bodnie podróżować po Europie. To ona właśnie dostarczyła do punktu kontaktowego w Wiedniu meldunek dotyczący produkcji broni V. Był to jej ostatni meldunek. Kiedy na­stępnym razem stawiła się pod wskazany adres, wpadła w rę­ce gestapo. Okupację jednak przeżyła, zmarła w Warszawie sporo lat po wojnie. Wreszcie była jeszcze pani Stachowska, żona inżyniera, z Blizny (pseudonim Maryla), która dostar­czała informacji na temat rozmieszczenia obozu niemieckie­go na terenach Blizne-Pustków.

Brickson (Jerzy Rad­wan) — Szefem Constance Babington był major E. J. A. Kenny, kierujący brytyjskim laboratorium odczytywania zdjęć obiektów przemysło­wych, w placówce w Medmenham. Materiału placówce w Medmenham dostarczyły odbywające loty wszędzie tam, gdzie tylko mogło się dziać coś interesującego, wy­wiadowcze samoloty brytyj­skie typu „Mosquito”. Wysoki pułap, jaki osiągały, i duże szybkości czyniły je praktycz­nie niemal niedostępnymi dla dział niemieckiej ochrony przeciwlotniczej i wrogich myśliwców. Siłą rzeczy jednak dostarczane przez nie zdjęcia bywały nie lada ła­migłówkami. Do ich odszyfro­wywania zatrudniono olbrzymi skład ekspertów.


Co, gdzie, kiedy?

Co w związku z niemiecką bronią odwetową działo się na najbardziej zaanga­żowanych frontach wywiadowczych walk? Jak doszło do jej produkcji w Niem­czech, jak w Anglii potraktowano wieści o tajemniczej broni i o czym rozmawiali panowie ministrowie?

Niemcy

Litera V, określająca poszcze­gólne niemieckie bronie, jest skró­tem od Vergeltungswaffe — broń odwetowa. Pogłoski na temat róż­nych tajemniczych broni hitlerow­skich krążyły po Europie już od dawna. Prace rozpoczęły się jesz­cze na długo przed wojną. Podob­no pierwszą rakietę skonstruowa­no dla potrzeb… filmu. Na konsul­tanta technicznego Kobiety na Księżycu autorzy zaprosili słyn­nego konstruktora Hermanna Obertha. Oberth wykorzystał olbrzymie fundusze UFY i… wziął się naprawdę do realizowania swego marzenia. Wtedy rzecz działa się jeszcze gdzieś pod Ber­linem i podlegała cywilnym za­rządom…

Już w roku 1930 na poligonie, na którym czyniono próby z kon­strukcją niemieckiej rakiety, poja­wił się młody baron Wernher von Braun, który u boku inżynierów Nebela i Riedla zdobywał pierw­sze praktyczne doświadczenia. Von Braun nie miał jeszcze wówczas dwudziestu lat. Po dwunastu la­tach, 3 października 1942 roku, był autorem pierwszego udanego star­tu rakiety V2. By po następnych z kolei dwudziestu latach z okładem z dumą śledzić pierwsze kroki człowieka na Księżycu, na który to Księżyc wyniosła amerykańskich astronautów rakieta Saturn V, skonstruowana przez zespół pod kierownictwem von Brauna… W Ameryce zresztą znalazło się bar­dzo wielu jego współpracowników z okresu pracy w Peenemünde. Bo tam właśnie — natychmiast po przejęciu sprawy przez władze wojskowe — umiejscowiono wszystkie niemieckie badania nad latającymi pociskami. Jeszcze przed wojną wyspa Uznam stała się terenem zakazanym dla zwykłego śmiertelnika, zgromadzono na niej „najwybitniejsze niemie­ckie mózgi”. Niebywała umiejęt­ność perswazji, siła przekonywa­nia pozwoliły von Braunowi pokonać opory sztabów, zastrzeżenia finansowe szefostwa produkcji zbrojeniowej, a nawet… sny Hitle­ra. Po wielu wahaniach i awan­turach z udziałem dowództw sił lądowych i powietrznych, konkurujących z sobą w dziedzinie konstrukcji nowej broni, w końcu zarówno V1 jak i V2 otrzymały priorytet w produkcji zbrojenio­wej Rzeszy. Niektórzy wprawdzie twierdzili, że koszty przekraczają wszelkie granice opłacalności, ale… przeważyło w końcu marze­nie Goeringa, by na gwiazdkę ro­ku 1943 przesłać angielskiemu pre­mierowi w podarunku pocisk z takim oto napisem: „Na gwiazdkę 1943 — Hermann swemu ukocha­nemu Churchillowi”.

Ale nim rzeczywiście padły na Londyn pierwsze pociski, odbył się wielki nalot na Peenemünde. 16 sierpnia 1943 roku kilkaset bombowców RAF zrzuca swój ła­dunek na Peenemünde. Pierwszym celem są pomieszczenia naukow­ców. Akcja została przygotowana niezwykle starannie. Przez szereg poprzednich nocy ogłaszano alarm powietrzny nad Berlinem, przy czym samoloty zdążające nad sto­licę Rzeszy przelatywały wybrze­żem Bałtyku. I tym razem nalot ogłoszono w Berlinie i tam wy­startowała większość eskadr nie­mieckich myśliwców, broniących powietrznego obszaru Rzeszy. W nocy z 16 na 17 sierpnia została całkowicie przerwana łączność z Arnhem, gdzie mieściła się głów­na siedziba niemieckiego dowódz­twa lotnictwa. Do dziś właściwie nie wiadomo, czy była to świado­ma dywersja, czy sprzyjający aliantom przypadek…

W czasie nalotu zginęli bliscy współpracownicy von Brauna, specjaliści od paliwa rakietowego, profesorowie Walter Thiel i Hel­mut Walther. Zginął również ge­nerał major Wolfgang von Chamier Gliczynsky, kierownik admi­nistracyjny bazy w Peenemünde. Dnia następnego popełnił samo­bójstwo generał Hans Jeschonnek, szef Sztabu Generalnego Luftwaffe. Potem produkcję tajnej broni niemieckiej przeniesiono gdzie in­dziej i rozrzucono po terenie ca­łej Rzeszy — przy czym główny poligon doświadczalny mieścił się we wsi Blizna, na terenie Polski. Zmontowane rakiety V2 odnale­ziono przede wszystkim na tere­nie zakładów DORA, w górach Harzu, gdzie praca odbywała się w wykutych w skale korytarzach… Tysiące zabitych miały zabrać tajemnicę do grobu… Prze­mówiły szkielety, świadcząc wy­mownie o hitlerowskich zbrod­niach.

Bezpilotowe samoloty jak i la­tające rakiety spadły na Londyn. Jednak zbyt późno, by stać się realną przeszkodą w lądowaniu aliantów we Francji. Operacja „Graciarnia” rozpoczęła się z sześ­ciodniowym opóźnieniem — dopiero 12 czerwca pierwsze V1 spadły na Londyn, nie ruszając zresztą portów inwazyjnych.

Anglia

Dopiero pierwsze naloty przer­wały długotrwały spór dwóch god­nych członków parlamentu o to, co Niemcy mogą, a czego nie mo­gą wyprodukować. Lord Cherewell obstawał przy wszystkich niemożliwościach, i po prostu uważał, że wszelkie doniesienia wywiadowców są albo niemiecką prowokacją, albo robieniem z igły wideł. Drugim z oponentów był lord Duncan Sandys, zięć Churchilla, odpowiedzialny za ca­łość programów zbrojeniowych Wielkiej Brytanii, w którego specjalnej gestii leżała właśnie sprawa rakiet i pocisków dalekosiężnych. Może i lord Duncan nie od­nosił się z wielkim zaufaniem do wszystkich nadsyłanych sprawo­zdań, ale już z racji swojej funk­cji nie mógł ich lekceważyć. To­też Anglicy — wierząc czy nie — przygotowywali się do niemie­ckiego ataku. W ośrodku w Farnborough prowadzono intensywne badania. Najwięcej obaw wywo­łały, częściowo zresztą rozpraco­wane przez polskich specjalistów z prof. Groszkowskim, części urzą­dzeń radiowych. Pozwalały one przypuszczać, że Niemcy mogą zdalnie kierować swoją bronią, przy pomocy fal radiowych zmie­niając dowolnie lot pocisku. Skło­niło to Brytyjczyków do zbom­bardowania Peenemünde. Był to największy z dotychczasowych nalotów. Straty własne wyniosły 40 bombowców. Tak więc pierw­sze latające bomby V1 zaczęły spadać na Londyn dopiero w czerwcu 1944 roku, a rakiety V2 bombardowały przede wszystkim Londyn i Antwerpię dopiero w ostatnich dniach wojny na Zacho­dzie.


Scenariusz — według książki Michała Wojewódzkiego Akcja VI, V2 — napisał Jerzy Janicki. Reżyseruje Andrzej Zakrzewski, reżyseria telewizyjna — Anna Minkiewicz. Scenografia — Marek Lewandowski. Konsultantem historycznym filmu jest podpułkownik Michał Wiśniowski z Wojskowego Instytutu Historycznego, konsultantem technicznym — pułkownik Romuald Paprocki. A oto wykonawcy najważniejszych ról: Jan Englert (Jończyk), Mieczysław Milecki (Springer), Piotr Loretz (młody Springer), Józef Nowak (Borowik), Jan Machulski (Kołodziej), Aleksandra Zawieruszanka (Maryla), Ryszard Bacciarelli (Furman), Ryszarda Hanin (Gosposia), Leszek Herdegen (Dachter), Krzysztof Chamiec (Schroeder), Janusz Zakrzeński (Mosel)» Barbara Wrzesińska (Gloria), Barbara Klimkiewicz (Constance Babington), Jerzy Radwan (Brickson), Ignacy Machowski (oficer angielski), Igor Smiałowski (oficer polski), Henryk Borowski (Szokalski), Aleksander Dzwonkowski (Proboszcz), Ryszard Barycz (Fundelow), Wanda Łuczy-cka (Praczka), Zygmunt Kęstowicz (Zagłoba), Maciej Maciejewski (Lust), Wiktor Grotowicz (Waxheim), Edward Kowalczyk (ojciec), Bogdan Baer (Schikora), Teofila Koronkiewirz (panna Brucks).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji