Artykuły

Ameryka odkrywa śmierć

…i czyni z niej natychmiast temat widowiska. Komercyjnego, jak ma to miejsce w Aniołach Ameryki Tony’ego Kushnera, sztuce o homoseksualistach, AIDS, wielkiej polityce, wielkich machlojach finansowych, miłości, wierności, lekomanii i o czym tam jeszcze. I bardziej szlachetnego jak w wypadku Trzech wysokich kobiet, najnowszej sztuki Edwarda Albeego.

W Międzynarodowym Dniu Teatru, oba te głośne w Ameryce hity wziął na warsztat i wystawił Teatr „Wybrzeże” w Gdańsku, specjalizujący się od niejakiego czasu w polskich prapremierach głośnych sztuk zachodnich.

Jest czymś zadziwiającym renesans mało rozrywkowego, przyznajmy, tematu właśnie na amerykańskim gruncie. Cywilizacja od początku nastawiona na użycie i konsumpcję, pragmatyczno-optymistyczna w swojej filozofii, w sposób niejako naturalny odsuwała motyw śmierci na margines. Nagroda za pracowitość: duże pieniądze i kariera (mierzona też finansowym sukcesem) spotyka Amerykanina tu na Ziemi. Tradycyjnie mało miejsca zostawiając dla gratyfikacji względnie kar po tamtej stronie brzegu.

Dopiero lęk, wywołany rozprzestrzeniającą się epidemią AIDS — która w pierwszym ataku dotknęła homoseksualistów (a jest to w dzisiejszej Ameryce wielomilionowa subkultura) — spowodował otrzeźwienie. I owocował refleksją w sposób ewidentny na bakier z optymistycznym sposobem myślenia o wszystkich problemach ludzkiej egzystencji, nie wyłączając owych ostatecznych.

To, że amerykańscy twórcy kultury masowej potrafią każdy temat przemienić w kasowy szlagier, było wiadomo mniej więcej od Jezus Christ super star. W Aniołach śmierci mamy do czynienia ze skandalicznie niezasłużonym marnym końcem „dobrego Amerykanina”, nie jednego nota bene nawet różniącego się od ogółu w swych seksualnych upodobaniach. Niemniej, w rozpisaniu na postacie zgoła po amerykańsku modelowe, uosabiającego krzyczącą niesprawiedliwość losu, jaką jawi się śmierć w wyniku AIDS. To, co spotyka zarówno wziętego prawnika Roya Cohna, robiącego zawrotną karierę m.in. za pomocą mediów i gigantycznych oszustw finansowych, jak artystę Priora, przyjaciela młodego Żyda Louisa, to wręcz apokalipsa. Tragedia na miarę greckiej. W sposób pośredni dotyka ona nie tylko Louisa (Żyd homoseksualista!), który w obliczu śmiertelnej choroby kochanka dopuszcza się zdrady. Podobny wyrok w zawieszeniu z pewnością, stanie się udziałem innych, mniej albo bardziej pozytywnych postaci sztuki.

Sztuka Kushnera zarysowuje wielość wątków, potraktowanych niestety dosyć powierzchownie.

Z zamierzoną przez autora panoramicznością teatr dał sobie radę średnio. Widoczne reżyserskie szwy przeszkadzały w płynnym odbiorze tego iście amerykańskiego komiksu z wieloma dobrymi rolami. Począwszy od Roya — świetny w roli wulgarnego obrzydliwca, karykatury „amerykańskiego stylu życia” Jerzy Kiszkis — poprzez umierającego na okrutną chorobę młodego Priora Jacka Labijaka, po delikatną Katarzynę Łukaszyńską, przekonującą w roli zaniedbywanej żony, i po Joego Jacka Mikołajczaka. Spektakl dłużył się zwłaszcza w II części mimo pomysłowej scenografii z czarnego plexi Marka Chowańca i bardzo dobrej, dynamicznej muzyki Briana Locka. Zmiany dekoracji (miejsc akcji) przy podniesionej kurtynie wybijały z nastroju poszczególnych scen, montowanych na zasadzie szybkich, filmowych stop-klatek przez reżysera Wojciecha Nowaka.

Zupełnie innym w tonie i teatralnie „domkniętym” spektaklem okazały się Trzy wysokie kobiety na Scenie Kameralnej w Sopocie. Kameralny dyskurs Albeego o nieuchronności przemijania i wieńczącej wszystko śmierci był prowadzony z perspektywy trzech kobiet w różnym wieku. Stojąca nad grobem pani A opowiada swoje życie, dzieje małżeństwa z bogatym, starszym od siebie mężczyzną i perypetie z krnąbrnym synem prawdopodobnie swojej córce, dziś 50-letniej, oraz wnuczce, zaledwie poznającej życie damie po dwudziestce.

Spektakl z dyskretną muzyką J. K. Pawluśkiewicza, w udanej, surrealizującej scenografii Jacka Baszkowskiego, stał się niezaprzeczalnym triumfem trzech aktorek. W czym niewątpliwie miał swój udział subtelny i po amerykańsku jędrny tekst, przyswojony polszczyźnie przez Małgorzatę Semil z wyczuciem wszystkich jego smaczków.

Prym w tym tercecie wiodła ekscytująca i wspaniale władcza Halina Winiarska, postarzona ze smakiem przez scenografa i autorkę kostiumów, Marlenę Skoneczko. Sekundowały wybitnej aktorce pełna melancholijnej rezygnacji i poezji, Joanna Bogacka, pani B. I buntująca się przeciw żałosnemu widowisku odpływu i zamierania sił żywotnych dziewczyna Anny Bielańskiej. Młoda aktorka dopiero po przerwie sprostała, dodam, znakomitym partnerkom.

W sumie to piękne, po ludzku mądre i atrakcyjne teatralnie przedstawienie — wyreżyserowane przez Michała Kwiecińskiego — „Wybrzeże” może zaliczyć do sukcesów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji