Artykuły

Gangsterzy

Król, eksponujący brutalną przemoc i wątpliwe uroki życia, może szokować tak, jak wypruta do gołych ścian, spowita dymem scena warszawskiego Teatru Polskiego. To spektakl noir, o posępnym przesłaniu i odpowiednio dobranych środkach wyrazu.

Pawłowi Demirskiemu i Monice Strzępce udało się z sukcesem przenieść na scenę po­wieść Szczepana Twardocha. Król może stać się spektaklem przełomowym dla stołecznego Te­atru Polskiego. Żywy i poruszający, grany jest przez aktorów znanych z wcześniejszych przed­stawień duetu i aktorów zespołu, który znako­micie odnalazł się w nowej estetyce. Adam Cywka w roli mistrza boksu Jakuba Szapiry, Krzysz­tof Dracz tworzący kluczową dla wydarzeń postać Jana Kaplicy czy Katarzyna Strączek ja­ko Ryfka Kij występują tu obok Andrzeja Se­weryna, wcielającego się w narratora, a zarazem bohatera powieści, Grażyny Barszczewskiej jako jego żony, Jerzego Schejbala czy Krzyszto­fa Kwiatkowskiego. Wrażenie jest takie, jakby grali razem od lat. Co więcej, od marca tego roku Cywka i Strączek, a także Marcin Bosak, tu w roli Radziwiłka, zasilili zespół Polskiego (Eliza Borowska, wcielająca się w Emilię Szapiro, dołączyła doń rok temu). Być może ozna­cza to zmianę estetyki nie tylko tego spektak­lu. Ewolucję zresztą przechodzą także twórcy: Król nie jest przedstawieniem dla nich typo­wym. Od pracy nad Ciemnościami wg Con­rada rozpoczął się nowy etap ich twórczości, w którym oboje mierzą się z wysoką literatu­rą. Spotkanie w Polskim wydaje się więc ważne i dla nich, i dla zespołu.

Dzięki temu spotkaniu scena na Karasia, na której eksponuje się brutalną przemoc i wątpli­we uroki życia, wypruta do gołych ścian, spowi­ta dymem, wygląda wreszcie nie jak szacowny przybytek sztuki, ale miejsce, w którym może rozegrać się prawdziwa historia. To historia do­brze skonstruowana i z talentem napisana przez autora, portretującego w Królu Warsza­wę lat trzydziestych, jednak nie tę ekskluzyw­ną, znaną z Morfiny, której akcja toczy się w Śródmieściu i na Mokotowie — tylko Nalew­ki i Wolę. Warszawę Żydów i Warszawę Pola­ków, światy odrębne i obce. Miasto proletariu­szy i falangistów, spotykających się na mani­festacjach, na które chodzi się nie tylko z pał­kami i kastetami, ale i z bronią palną. To War­szawa dotąd nieopisana, obraz kojarzący się ze Złym Tyrmanda, ale też z takimi filmami jak Ojciec chrzestny Coppoli, Chłopcy z ferajny Scorsesego czy Dawno temu w Ameryce Leone. Ma­my tu portret szajki, która pobiera haracz od polskiej i żydowskiej biedoty, mordując ze szcze­gólnym okrucieństwem tych, którzy nie chcą płacić. Powieść jest obrazem degeneracji przy­wódcy gangu, zwanego Kumem Kaplicą, PPS-owca, na wybryki którego władza przymyka oczy, i stopniowego staczania się Jakuba Szapi­ry, jego prawej ręki, który w czasie wojny zostaje policjantem w warszawskim getcie. Twardoch pokazuje też marzenia o wielkiej Polsce i na­rodowców w typie Bolesława Piaseckiego. Prze­moc przenikającą społeczne relacje i rosnący kult siły. Rozwijającą się na tym podłożu ideo­logię Falangi, z wizją obozów pracy dla Żydów. Polskę po śmierci Piłsudskiego: numerus clausus i tortury w Berezie Kartuskiej.

To świat w przededniu wielkiej katastrofy, w którym zło mutuje w coraz to inne konfigu­racje, przechodząc z jednych bohaterów na dru­gich, razem z prawem zemsty i odwetu. Jego symbolem czy materializacją jest unoszący się nad miastem kaszalot, ukazujący się narrato­rowi, nie rozszarpujący swoich ofiar jak inne drapieżniki, ale zasysający je w całości. Dziś, gdy zastanawiamy się nad kształtem demokra­cji, możemy docenić, jaką jest zdobyczą. Euro­pa w latach trzydziestych, szykując się do wiel­kiej konfrontacji, uwierzyła w siłę i mocne ideo­logie, posługujące się podobnymi metodami i, jak wiemy, dopuszczające sojusze. Podobnie jest z bohaterami Króla: co prawda walczą ze sobą, ale w gruncie rzeczy różnią się jedynie stylem działania.

Dialogi są dosadne, bo to ludzie pozbawieni złudzeń. Demirskiemu udało się nie tylko stre­ścić akcję, ale też zachować zmienność perspek­tywy, z jakiej jest opowiadana, i urodę powie­ściowego języka. Na scenie często obecni są jed­nocześnie obaj odtwórcy narratora Mojżesza Bernsztajna (młodego gra Alan Al-Murtatha), a bywa, że także obie odtwórczynie jego żony (młodszą gra Barbara Kurzaj). Retrospekcje przeplatają się z czasem teraźniejszym, jak w ki­nie, które nie ma z tym problemów. Strzępka otwarcie stosuje środki filmowe, w kluczowych momentach pokazując na przykład wyświet­lane na scenografii zbliżenia aktorów. Także prawdziwe samochody i demonstrowana na każdym kroku przemoc to wpływ języka filmu. Ale reżyserka jest też teatralnym fachowcem. Zręcznie używa obrotówki, odsłania scenę do końca, jeśli chce uzyskać efekt długiego mar­szu wynurzających się z głębi aktorów, pla­styka poszczególnych scen budowana jest z ta­lentem i z myślą o całej grupie. Eksponując scenografię Anny Karczmarskiej, jej surowość i miejską „brzydotę”, z fragmentami ścian ka­mienic, puszczając dymy, pokazuje aktorów śpiewających Warszawiankę, z zaciśniętymi, uniesionymi w górę dłońmi. Scenę, którą ma­ło kto zaryzykowałby dziś w teatrze, z obawy przed fałszywym tonem. W Polskim to się udaje. Także dlatego, że to wizja noir.

Krzysztof Dracz gra Kuma Kaplicę z roz­machem. Pokazuje króla życia, kontrolującego miasto, który nocami zabawia się z młodocia­nymi prostytutkami, a kiedy wraca do domu, lubi przyłożyć żonie. Socjalistę, który świętuje pierwszego maja kilka dni, pijąc na koszt pro­letariuszy w najlepszych knajpach Warszawy. Od mokrej roboty ma takich fachowców jak Pantaleon, w wykonaniu Mirosława Zbrojewicza. Rzeźnika-psychopatę, który nie potrafi przestać, kiedy zaczyna bić, i zna się dobrze na ćwiartowaniu ludzkiego ciała. Albo bokse­ra Szapirę, w odróżnieniu od Pantaleona, świa­domie rozdającego ciosy. Niepokonany spor­towiec, elegant i obiekt kobiecego pożądania, szanuje spokój i dobrobyt własnej rodziny. To gangster o ludzkim obliczu, jak Michael Corleone Ala Pacino. Żyd doceniający urodę życia i ciała, ale mieszkający na Nalewkach, jak naj­dalszy od idei asymilacji. Galerię postaci do­pełnia Radziwiłek Marcina Bosaka, konkuru­jący z Kaplicą. Psychopata z wykształceniem i ambicjami, zboczeniec wyżywający się na ko­bietach. Mówiący kilkoma językami, ale nie­poprawnie, co należy do walorów powieści i jest atutem na scenie.

Inspiracją dla postaci Kuma był Łukasz Sie­miątkowski, czyli Tata Tasiemka, opiewany przez Grzesiuka, kontrolujący handel na Kercelaku (Dracz nosi łysinę i wąsy, jak on, a sze­rokie garnitury sugerują pulchną sylwetkę gangstera). Jego prawą ręką był Pantaleon Karpiński, któremu Twardoch pozostawił rzeczywiste imię i nazwisko. Radziwiłek wzoowany jest na Józefie Łokietku, chemiku, tóry doktoryzował się w Szwajcarii i dowo­dził groźną milicyjną bojówką, wykorzysta­ną między innymi w zamachu majowym. Działał w gangu Siemiątkowskiego i tak jak on w PPS. Inspiracją dla Jakuba Szapiry, zawodnika rzeczywiście istniejącego żydow­skiego klubu Makabi, mógł być niezwykle waleczny i popularny Szapsel Rotholc, mistrz Polski w wadze muszej z 1933 roku, który był w getcie funkcjonariuszem Żydowskiej Służ­by Porządkowej. Ale psychiczna konstrukcja głównego bohatera powieści jest już z pewno­ścią poetycką licencją autora.

Podobnie z bohaterami z drugiej strony barykady: rzeczywiste postaci, jak Bolesław Piasecki, mieszają się na scenie z fikcyjnymi. Paweł Tomaszewski zadziwia ich kolejnymi portretami i zdolnością do błyskawicznej me­tamorfozy. Choć przegięty redaktor „ABC”, który z powodu słabości do męskiego wdzię­ku Szapiry i wskutek zmiany sojuszy wydaje kolegę, grany jest bez salonowej kultury, którą ten zachowuje podczas rozmowy — i to pomimo odbezpieczonej broni, trzymanej w pogotowiu — co stanowi cały smak sceny u Twardocha. Jeżeli więc ktoś reprezentuje na scenie salon, to Jerzy Schejbal w roli proku­ratora Ziembińskiego czy marszałka Rydza-Śmigłego. Najważniejszą postacią w tej gru­pie jest jednak Andrzej Ziembiński Krzysz­tofa Kwiatkowskiego — antagonista Szapiry, bokser, rywalizujący z nim na ringu, w życiu prywatnym i zawodowym. Syn prokurato­ra, przywódca warszawskiej Falangi (postać inspirowana może losami Mariana Reutta czy Andrzeja Świetlickiego), w wykonaniu którego oglądamy faszystowskie pozdrowie­nia, podobnie jak Warszawianka kierowane wprost do publiczności. Maria Dębska z ta­lentem pokazuje jego, zepsutą do szpiku kości, siostrę.

Spektakl, jak powieść, jest historią gang­sterską, rozgrywaną jednak na politycznym tle, co jest polską specjalnością. Istotne wy­dają się społeczne kontrasty i fascynacja siłą, zawarte także w relacji młodego Bernsztajna do Szapiry, pełnej podziwu i nienawiści zara­zem. Gangsterka, seks, przemoc i morderstwa prowadzą nas jednak do niedoszłego prze­wrotu, rodzimej „nocy długich noży”, kiedy to zginąć miała elita kraju, a do władzy dojść Falanga, choć historycy nie są całkiem pewni tych faktów. Nie można jednak zlekceważyć metod stosowanych w Berezie czy getta ław­kowego na warszawskich uczelniach, czyli przemocy zalegalizowanej, wcielonej w życie społeczne. Schyłek II RP to ciemny okres, ale też najtrudniejszy dla rządzących. Los Polski położonej między dwoma szykującymi się do konfrontacji mocarstwami, operującymi przemocą i silnymi ideologiami, już wtedy wydaje się przesądzony. Los europejskich Ży­dów także.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji