Top tyjater
„Bajtle” Darii Sobik w reż. Iwony Woźniak Teatru Naumionego w Centrum Kultury i Promocji w Ornontowicach ARTeria. Pisze Kamila Łapicka, członkini Komisji Artystycznej 31. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.
„Bajtle” Darii Sobik w reż. Iwony Woźniak Teatru Naumionego w Centrum Kultury i Promocji w Ornontowicach ARTeria. Pisze Kamila Łapicka, członkini Komisji Artystycznej 31. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.
„Moim zdaniem to je top of the top tyjater” – tak mówiła o Teatrze Naumionym z Ornontowic aktorka Karolina Sosna. Niedawna laureatka Złotej Maski 2025 (teatralnego wyróżnienia województwa śląskiego) za drugoplanową rolę Adeli w Bajtlach,podkreślała w ten sposób nie tylko wysoki poziom artystyczny, ale przede wszystkim familijny charakter zżytego zespołu. Jego kierowniczka, wszechstronna kobieta kultury, Iwona Woźniak, używała z kolei terminu „teatr indygenny” – taki, który jest ściśle związany z miejscem funkcjonowania, konsoliduje lokalną społeczność i daje jej radość z doświadczania teatru (obydwa cytaty pochodzą z artykułu Ireneusza Stajera w „Dzienniku Zachodnim”, 9 października 2024).
Teatr Naumiony skończył w 2024 roku dwadzieścia lat. Powstało w tym czasie siedemnaście premier. Leitmotivem twórczości artystów-amatorów jest Górny Śląsk: język, tradycja i etos. Chętnie wyruszają także poza granice swojej małej ojczyzny – dzięki programom Instytutu Teatralnego w Warszawie (Teatr Polska, OFF Polska) dali się poznać widzom w całym kraju. Zdobyli szereg nagród i wyróżnień, które potwierdzają, że teatr amatorski jest doceniany przez profesjonalne gremia jako pełnoprawna dziedzina działalności artystycznej.
Last minute, spektakl z 2021 roku brał udział w 28. Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej. „Marcin Melon [...] napisał śląską gwarą sztukę o wielopokoleniowej rodzinie z Górnego Śląska w czasach transformacji, a więc w czasach szczególnych dla tutejszych mieszkańców” – notował w recenzji zatytułowanej Żywobycie Andrzej Lis. – „Akcja toczy się w 2018 roku, kiedy to w Katowicach odbywał się światowy szczyt klimatyczny pod egidą ONZ i ogłoszono przed nim między innymi wstępny plan likwidacji kilku kopalń. Taki komunikat musiał wywołać nie tylko komentarze mieszkańców mniej lub bardziej związanych z kopalniami, ale też wzbudzić uzasadniony niepokój. […] Trudno bowiem wyobrazić sobie śląską rodzinę bez kopalnianej tradycji kultywowanej z dziada pradziada. To nie tylko sposób godziwego zarabiania, ale to także światopogląd i obyczaj. Rytm życia”.
W Bajtlach, najnowszym spektaklu Iwony Woźniak pytanie o tożsamość młodego Ślązaka stawia sobie siedemnastoletni Krystian. Robi to w retrospektywnej podróży do przeszłości, relatywnie krótkiej, ale obejmującej także życie jego rodziców i całej społeczności. Chłopak toczy walkę serca z rozumem. Zostać tam, gdzie się urodził, czy przenieść się tam, gdzie są szersze perspektywy (czyli do Warszawy, a w najgorszym razie do Katowic)? Rzadko się zdarza, aby podobny dylemat był na scenie udziałem prawdziwego nastolatka, bo aktorzy po szkole teatralnej są naturalnym biegiem rzeczy starsi. Jednak siłą Teatru Naumionego jest wielopokoleniowość, która pozwala nam oglądać występ autentycznie młodziutkiego Kajetana Woźniaka. Poza talentem Kajetan vel Krystian posiada umiejętność skupiania uwagi widowni i zaskarbiania sobie jej serdecznych uczuć. W swoim niezdecydowaniu i dbałości, by nikogo nie urazić, „dobry synek” jest właściwie współczesnym antybohaterem, bo nie ma w nim śladu buntu, ani bezkompromisowego dążenia do sukcesu. Owszem, Krystian pragnie wyruszyć w podróż inicjacyjną (czytaj: uciec z domu), ale okazuje się, że niekoniecznie musi w tym celu jechać do Amsterdamu, wystarczy, że spotka się w przestrzeni szczerości z najbliższymi.
Bajtle są napisane gwarą; autorka tekstu Daria Sobik pochodzi ze Śląska. Teatr w języku śląskim rozwija się dynamicznie. W trwającym obecnie 31. Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej znalazły się sztuki Godej do mie Roberta Talarczyka oraz Miło cię było zobaczyć Bartosza Cwalińskiego i Stanisława Chludzińskiego, obydwie firmowane przez Teatr Śląski. Języki polski i ślōnskŏ gŏdka są w nich używane na przemian, oddając dynamikę relacji uczuciowych bohaterów, ich emocjonalność i stosunek do przeszłości. Ale gŏdka zaistniała też ogólnopolsko. Na początku 2025 roku w Teatrze Telewizji wyemitowano spektakl Mianujom mie Hanka (nadal dostępny na VOD), który w 2016 wyreżyserował w katowickim Teatrze Korez Mirosław Neinert. Monodram Grażyny Bułki został oparty na książce Jak Niobe. Opowieść górnośląska Alojzego Lyski. Ukazuje historię życia kobiety, pełną rodzinnych tragedii i obejmującą najważniejsze momenty historii dwudziestego wieku. Pierwsze widowisko telewizyjne, w którym używano wyłącznie mowy śląskiej obejrzało 460 tysięcy osób. Skoro o liczbach mowa, warto wspomnieć, że w spisie powszechnym z roku 2021 śląską narodowość wybrało (jako pierwszą lub drugą) niemal 600 tysięcy ludzi. A ponad 450 tysięcy wskazało dialekt śląski jako język domowy.
Hamletowski dylemat jest też udziałem Krystiana z Bajtli: „To jest moja mama. To je moja mama. Jeszcze nie wiem, czy będę tu mówić czy godoć. Powiedzmy, że to się ustali na koniec tej historii”. Finał ujawnia jednak pozorność wyboru – chłopak nie musi odrzucać żadnego z wariantów. „Krystian tutejszy” może zgodnie współistnieć z „Krystianem tamtejszym”. Podobnie dzieje się w innych miejscach na świecie, na przykład w hiszpańskiej Katalonii, gdzie mieszkańcy posługują się między sobą katalońskim, a na użytek innych osób płynnie przechodzą na uniwersalny kastylijski.
Równie interesująca kwestia poruszona w Bajtlach dotyczy mentalności kobiet i mężczyzn. Myślę, że Daria Sobik celowo posługuje się stereotypem o męskich łzach jako przejawie słabości, aby ukazać poważniejszy problem – nieumiejętność komunikacji, która opiera się na schemacie: jeśli nie płaczesz, to nie muszę cię pytać, dlaczego płaczesz, ale to również sprawia, że nie mogę się nauczyć z tobą rozmawiać. Scena, w której ojciec Krystiana, Janek (w tej roli Marcin Noras) stara się – nie bez oporów i niezręczności – skończyć z tą męsko-męską niemotą i nawiązać z synem szczerą rozmowę, jest jednym z najlepszych momentów przedstawienia. Podobnie, jak dialog chłopaka z dziadkiem (znakomity w swojej witalnej refleksyjności Lucjan Noras) o tym, że w każdym wieku człowiek ma swoje plany, pragnienia i „eureki”. Archetyp silnego mężczyzny – ze Śląska czy z jakiegokolwiek innego zakątka świata – przechodzi obecnie znaczącą metamorfozę. Siłę mierzy się zdolnością do okazywania emocji.
Kwestia kobieca koncentruje się na samorealizacji. Może nią być na równi rodzina i pozostanie w gospodarstwie, jak studia i brak potomstwa. Dobrze pojmowana kobieca solidarność polega na akceptacji bardziej tradycyjnego lub nowoczesnego modelu życia. „My kobiyty muszymy sie spiyrać? Tak to było, czy niy?” – pyta retorycznie Adela. Matka Krystiana miała aspiracje sportowe, marzyła o AWF-ie i karierze biegaczki (bardzo zabawna jest scena, w której cała wieś biegnie za Adelą, próbując ją dogonić), ale narodziny syna sprawiły, że poświęciła się życiu rodzinnemu i gospodarskiemu. Inną drogę wybrała wspierająca ją od zawsze przyjaciółka Jowita (charakterna i subtelna Małgorzata Spyra), która zmieniła miejsce zamieszkania. Oderwanie od korzeni, sprawiło, że wszędzie czuje się obco. Nie jest ani tutejsza (hanyska ze wsi), ani tamtejsza (miastowa gorolka).
Można to rozdwojenie potraktować jako kolejne ogniwo w łańcuchu przeciwieństw, jakie zbiegają się w życiu Ślązaków: język lokalny vs ogólnopolski; społeczno-polityczne rozdarcie między Polską a Niemcami; świadomość katastrof klimatycznych a życie w silnie zanieczyszczonym regionie kraju; trendy żywieniowe, czyli tradycyjne umiłowanie mięsa dającego krzepę wobec nowinki wegetarianizmu, produkującego schuchranych bledziochów.
W warstwie estetycznej podobnego dualizmu brak. Wszystko jest spójne i wymowne. Strona plastyczna Bajtli łączy prostotę i funkcjonalność. Iga Słupska, odpowiedzialna za scenografię i kostiumy, ustawiła na scenie trzy zastawki, na których rozpościera się krajobraz złotych pól. Wystrój sceniczny współtworzą mobilne drewniane konstrukcje, na których wiszą lub leżą rekwizyty zaznaczające symbolicznie miejsce akcji: haftowane ściereczki; pieluchy, miednica i dzbanki; warsztat rzeźnika. Artystom towarzyszy muzyka wykonywana na żywo. Multiinstrumentaliście grającemu z boku sceny na akordeonie i wiolonczeli, wtóruje na swoim akordeonie Kajetan Woźniak. Słyszymy pieśni ludowe (Na ulicy reksum gerde; Uciekaj dzioucho, uciekaj…; Nynej, ty nynej; Obejrzyjcie wy dziewuchy; Miałam ja gołąbka) w chóralnym wykonaniu wszystkich aktorów. Może jest to truizm, ale dźwięki żywej muzyki zawsze rozwibrowują wrażliwość widzów i sprawiają, że śledzą sceniczną opowieść na wyższym diapazonie emocji.
Chociaż w Bajtlach na pierwszym planie jest Krystian i jego rodzina, pozostali wykonawcy, grający krewnych i przyjaciół, tworzą postacie zapadające w pamięć i przez dużą część akcji pozostają na scenie. Jak Bartłomiej Garus, wcielający się w krewkiego (w)ujka Mariana; panie Bronisława Porembska, Magdalena Owczarek, Jolanta Sodzawiczny i Beata Kniejska, uosabiające mądrość ludową, Marcin Machulik jako specjalista od śląskiej męskości, czy młodziutkie i obiecujące artystki Wiktoria Krasoń i Magdalena Owczarek w roli Basi młodszej i starszej, czyli pierwszej sympatii Krystiana.
Bajtle, dobrze napisana i zagrana komedia z misją, to sukces autorki, Darii Sobik i reżyserki, Iwony Woźniak, ale także całego zespołu na scenie i w garderobie. Mogąc się przyglądać przez chwilę próbie, na której panowała ciepła i radosna atmosfera (oraz wzorowy porządek!), zgaduję, że to właśnie tam, poza zasięgiem wzroku widzów, w królestwie charakteryzatorki Sabiny Baron i fryzjerki Heleny Chwałek, bije serce Teatru Naumionego. A czuwają nad jego rytmem koordynatorzy: Rafał Woźniak i Łukasz Domin.
***
Daria Sobik BAJTLE. Reżyseria: Iwona Woźniak, dramaturgia: Daria Sobik, scenografia i kostium: Iga Słupska, choreografia: Sabina Romańczak, muzyka: Nina Wolska, Joanna Kustwan, Anna Adamkiewicz, Mateusz Dyszkiewicz, reżyseria świateł: Marcin Thoman. Prapremiera Teatru Naumionego w Centrum Kultury i Promocji w Ornontowicach ARTeria 6 września 2024.