Artykuły

Innego pokrzepienia serc nie będzie

„Potop” Michała Siegoczyńskiego wg Henryka Sienkiewicza w reż. Michała Siegoczyńskiego w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Wiktoria Wojas, członkini Komisji Artystycznej 31. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

„Potop” Michała Siegoczyńskiego wg Henryka Sienkiewicza w reż. Michała Siegoczyńskiego w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Wiktoria Wojas, członkini Komisji Artystycznej 31. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

Gdy dzisiaj słyszymy słowo „potop” jednym z pierwszych skojarzeń jest dziewiętnastowieczna powieść Henryka Sienkiewicza. Ale równie szybko na myśl przychodzi niemal kultowa ekranizacja tego utworu z 1974 roku w reżyserii Jerzego Hoffmana. W sposób nieunikniony „potop” wiąże się też z wydarzeniem historycznym, które stanowiło inspirację dla tych dzieł, czyli z wojną polsko-szwedzką w latach 1655-1660. Zakorzeniony jest również w biblijnym kontekście. Często urasta do rangi symbolu, jawi się jako nieszczęśliwe wydarzenie, które paradoksalnie może przynieść przemianę i odrodzenie.


Trudno byłoby wystawić Potop pomijając któryś z tych kontekstów. Michał Siegoczyński (autor scenariusza i reżyser) ma tego świadomość. W Teatrze Wybrzeże wystawia autorską wersję dzieła, którego odbiór obecnie jest częściowo zawłaszczony przez film i liczne odniesienia kulturowe. Dlatego reżyser zachowuje chronologię wydarzeń, przeplatając wątek historyczno-przygodowy z romansowym (czyli losami Oleńki Billewiczówny i Andrzeja Kmicica), ale całość wzbogaca o skojarzenia historyczne, literackie, nawiązania do filmu Hoffmana oraz popkulturowe tropy. Siegoczyński przyjmuje ironiczny dystans zarówno wobec filmu, jak i książki. Odziera je z patosu, który wydaje się tutaj mocno zdezaktualizowany.


Z tego połączenia wątków wyłania się szereg barwnych postaci i emocjonujących zdarzeń. Z jednej strony mamy charyzmatycznego Kmicica (Piotr Witkowski) i znudzoną własną biernością Oleńkę (Katarzyna Borkowska). Towarzyszą im oficerowie Kmicica, którzy oddają się swawoli w Lubiczu. Dochodzi też do słynnego pojedynku z Wołodyjowskim, podpalenia Wołmontowicz, zdrady Hetmana, uprowadzenia Oleńki, balu u księcia Bogusława. A wreszcie do obrony Częstochowy i bohaterskiego czynu Kmicica (vel Babinicza).


Ale z drugiej strony pojawiają się też wątki pozapowieściowe! Potop nadciąga w rytmach piosenek ABBY, bo jak zauważa Ambasador Szwecji w dobie globalnych fenomenów (np. Ikei i Spotify) potop szwedzki nie byłby potrzebny. Decydująca bitwa ma natomiast formę meczu piłki nożnej między reprezentacjami Polski i Szwecji. Jerzy Hoffman namawia Daniela Olbrychskiego, by przyjął główną rolę w filmie mimo niechęci widzów. Współczesny Kmicic chce sprzedać Szwedowi dom po przodkach. Oprócz tego na scenę wkraczają Królowa Bona, Jurand ze Spychowa, armia Janosika i Bob Marley… To nie wszystko, obecnością zaszczyca nas również sam Henryk Sienkiewicz w towarzystwie trzech żon i grupy współczesnych mu literatów. Bolesław Prus i Stefan Żeromski okazują się bardzo zazdrośni o Nobla, Eliza Orzeszkowa zachwala teatralny potencjał swoich utworów (Nad Niemnem i Gloria victis), a Maria Konopnicka wyjaśnia Oleńce, czym jest feminizm i namawia ją do buntu. Jednak w spektaklu Siegoczyńskiego nie tylko Oleńka się emancypuje, reżyser wyposażył bohaterów i bohaterki w wiedzę o przyszłych zdarzeniach, pozwolił im na liczne komentarze i dialog z autorem. Tylko jak daleko to może doprowadzić? Czy Sienkiewicz pod wpływem swoich postaci zmieni zakończenie Potopu?

Dużą siłą spektaklu jest obsada. Reżyser przydziela większości aktorów i aktorek kilka (całkowicie od siebie różnych) ról. Dorota Androsz zaskakuje w każdym wcieleniu: jako Maria Konopnicka, szwedzki Król Gustaw, Siostra przełożona i wokalistka ABBY. Grzegorz Gzyl na zmianę wciela się w Zagłobę i Hetmana. Janek Napieralski z oficera Kmicica staje się zmanierowanym, kontrowersyjnym księciem Bogusławem. Michał Jaros bawi jako Sienkiewicz, rozczula nieporadnością jako Wołodyjowski. W liczne drugoplanowe i epizodyczne postacie z powodzeniem wcielają się również Monika Chomicka-Szymaniak, Maksymilian Hojka, Katarzyna Kaźmierczak,Anna Kociarz,Robert Ninkiewicz, Jakub Nosiadek, Marek Puchowski i Agata Woźnicka.


Potop zalewa nas teledyskową estetyką, dyskotekowymi światłami (które wyreżyserował Marcin Chlanda) oraz popową playlistą (dowcipnie dobraną przez Kamila Patera). Natomiast Maćko Prusak (odpowiedzialny za ruch sceniczny) sprawił, że bohaterowie i bohaterki przemieszczają się w tym pulsującym świecie z zawrotną prędkością. W tę feerię wpasowują się kostiumy Sylwestra Krupińskiego. Stroje, nakrycia głowy, wąsy i peruki czerpią ze stylu epoki, ale trochę go podkręcają, łączą z elementami współczesnymi, błyszczącymi, brokatowymi. I nagle to, co z pozoru nie przystaje, w jakiś przedziwny sposób zaczyna się komponować.


Na dynamikę spektaklu wpływa również ruchoma scenografia Justyny Elminowskiej. Artystka wykorzystuje zapadnię i obrotową scenę. W centralnym punkcie umieszcza drewnianą chatę, która kręci się jak karuzela, ukazując na zmianę swoje wnętrze i zewnętrze. W kolejnych scenach liczne pomieszczenia w chacie zamieniają się m.in. w izbę w dworku, karczmę, klasztorną celę, współczesny pokój. Wokół domu znajduje się też miejsce dla konia Kmicica, sań z kultowej sceny kuligu oraz samochodu, w którym Olbrychski i Hoffman sfinalizowali umowę. Scenografię dopełniają wizualizacje Natana Berkowicza, które świadomie operują kiczem i umownością, są niczym efekty specjalne (np. kwiaty w scenie miłosnej lub ogień podczas pożaru). Ważną rolę pełnią też ekrany – pojawiają się na nich napisy, które porządkują akcję, wskazują na konkretne miejsce, scenę lub postacie – ale ich głównym celem jest wyświetlanie obrazów z kamery, która operują Oliwia Niewidziała i Jakub Wadecki, by w czasie rzeczywistym rejestrować to, co dzieje się za scenografią (w tle, we wnętrzu chaty, za kulisami) lub przybliżać trudno uchwytne detale.

Powieściowe wątki w zestawieniu z popkulturowymi odniesieniami i wspomnianymi zabiegami formalnymi sprawiają, że spektakl Siegoczyńskiego jest nie tylko atrakcyjny i rozrywkowy, ale też aktualny. Między sienkiewiczowskimi motywami pojawiają się współczesne dylematy. Czy walczyć na wojnie, czy uciekać? Czy po wojnie można pozostać sobą i wrócić do dawnej rzeczywistości? A także czym dzisiaj jest patriotyzm? Te rozważania poparte są sondażami, z których wynika, że aż 35 procent Polaków wyjechałoby z kraju, gdyby wybuchła wojna. W spektaklu nie pojawia się ocena żadnej z postaw. To raczej otwarty dylemat wpisany w postać Kmicica. Piotr Witkowski z pasją, ale też z dystansem wciela się w bohatera powieści, a także w jego współczesnego potomka oraz w Daniela Olbrychskiego. W gdańskiej inscenizacji Kmicic nie jest tylko kanoniczną postacią, wydaje się wreszcie żywy, ludzki. Jest odważny, porywczy, nieraz porzuca logikę w imię zasad. Między pojedynkami tańczy, śpiewa, bawi widzów ironicznymi komentarzami. A przy tym jest wyjątkowo refleksyjny i wrażliwy, pełen współczesnych lęków. To Kmicic, który chodzi na terapię, zmaga się z wojenną traumą (najdobitniej wyraża się ona gdy bohater mówi, że po powrocie do domu „zamiast chwycić za klamkę, zapukał do drzwi”). Dopiero w tym wydaniu w pełni przejawia się niejednoznaczność tej postaci. I chociaż Kmicic na scenie zmienia stroje (raz jest w kostiumie szlacheckim, raz w wojskowym mundurze, raz w codziennym ubraniu), to i bez tego można odczuć, że każda wojna odciska na człowieku ślad. Trzeba jednak przyznać, że to aktualne przesłanie, poważniejszy ton w pewien sposób ginie podczas ponad trzygodzinnego (z pozoru rozrywkowego) widowiska. Ta gorycz skryta pod płaszczem humoru właściwie nie przystaje do dynamicznego świata, natłoku postaci, dźwięków i zdarzeń. Nie ma szans w pełni wybrzmieć w tym zaplanowanym chaosie. Za to dociera do niektórych widzów później (może przez to silniej). Do mnie chyba dopiero po wyjściu z teatru.

Być może ogólny wydźwięk spektaklu został przytłumiony przez charakterystyczny styl reżysera. W Potopie Siegoczyński działał według stałych schematów. Zaadaptował powszechnie znane dzieło, odniósł się do jego zakorzenienia w popkulturze, zrekonstruował konkretne wątki z dużą dozą ironii. Postawił na rozrywkowy ton, głębsze tematy ukrył pod spodem. Dialogi oparł na uwspółcześnionym języku, pozrywanych zdaniach, przestawnym szyku i powtórzeniach, wplótł też aktorskie metakomentarze. Siegoczyński do tworzenia zaprosił stałych współpracowników z pionu dźwiękowego, oświetleniowego i scenograficznego. Wykorzystał też ekrany i projekcje nagrań z kamery. Powtarzanie tych elementów w każdym spektaklu może wywoływać w widzach stopniowe zmęczenie teatralnym językiem reżysera. To coś więcej niż unikalny styl, to niemal powielanie samego siebie, jakiś rodzaj zapętlenia. O ile wcześniejsze zetknięcie Siegoczyńskiego z klasyczną literaturą w przedstawieniu Noce i dnie (według Marii Dąbrowskiej w Teatrze im. Horzycy w Toruniu) budziło zainteresowanie i przyniosło liczne nagrody, to już późniejsze spektakle, jak Romeo i Julia is not dead (zrealizowany w Teatrze Wybrzeże w 2023 roku) czy Titanic (który premierę miał w 2024 roku również w toruńskim teatrze) zbierają mniej przychylne recenzje, nie są już uznawane za innowacyjne, raczej przekombinowane formalnie.


Mimo to Potop budzi żywiołowe, a nawet entuzjastyczne reakcje publiczności. Pojawiają się też bardziej krytyczne opinie. Ale nie zmienia to faktu, że najnowsza sztuka Michała Siegoczyńskiego jest sukcesem frekwencyjnym (do końca sezonu bilety są już wyprzedane). Co zatem zadziałało tutaj, a nie sprawdziło się w poprzednich spektaklach? Być może czuć wreszcie świeży powiew, Siegoczyński wydaje się bezkompromisowy, maksymalnie nagina znaną formę i tym sposobem nabiera dystansu do własnego stylu. A może powodzenie zapewnił sam wybór Potopu, który nieustannie rezonuje z widzami, a przy tym nieoczekiwanie wpasowuje się w przyjętą konwencję i pozwala nabrać dystansu wobec martyrologicznych narracji?


Innego pokrzepienia serc nie będzie.


***


Michał Siegoczyński POTOP na motywach powieści Henryka Sienkiewicza. Reżyseria: Michał Siegoczyński, scenografia: Justyna Elminowska, kostiumy: Sylwester Krupiński, muzyka: Kamil Pater, reżyseria światła: Marcin Chlanda, wideo: Natan Berkowicz, ruch sceniczny: Maćko Prusak, konsultacje dramaturgiczne: Patryk Warchoł. Prapremiera w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku 29 marca 2025.


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji