Artykuły

Villas i Brusikiewicz

Nowy program „Syreny” spełnia wiele warunków: mnóstwo w nim zabawnych tekstów i scen, niemała celnych dowcipów i komentarzy, sporo satyry, a nadto bardzo dużo dekoracji i bardzo dużo choreografii. Jednego warunku program ten wszakże nie spełnia: po prostu nie jest programem. Raczej jest zestawieniem dwóch pomysłów na odrębne programy — obudowanej rewią parodii serialu Życie na gorąco oraz występu Violetty Villas, również otoczonego kokonem rewietki. Łączą się te bieguny z trudem. Spoiwem miała okazać się anonsowana na afiszu „prawie rewia”, aliści w tym właśnie punkcie teatr sukcesu pełnego nie odniósł: ceniony niegdyś tancerz Stefan Wenta jako reżyser i choreograf nie zdołał narzucić sobie dyscypliny stylistycznej a wykonawcom precyzji wykonania, w niektórych zaś etiudach choreograficznych zadziwił nawet osobliwością taniego gustu (np. w scenie apaszowskiej z udziałem pań striptizerek).

Tyle złego na jednego? Ano — tyle. Bo dalej będą wyrazy uznania i komplementy. Przede wszystkim więc — Violetta Villas. Ta oryginalna, a budząca tyle sprzecznych odczuć artystka, jest gwiazdą drugiej części programu: zachwyca, wzrusza, nakazuje z niedowierzaniem i sceptycyzmem kiwać głową, a po chwili znów bez reszty ujmuje widza i słuchacza. Villas nie przybywa z kabaretu ani z rewii, nie jest z opery ani z estrady. Jej miejsce jest gdzieś na przecięciu wielu różnych linii, jest przeto odrębne, własne — tak samo, jak odrębna jest jej pozycji w tej nowej premierze „Syreny”. Myśl pokazania, a właściwie przypomnienia tej niesłusznie pomijanej artystki, jest wartością Trzeciego programu.

Po wtóre — jest ten Trzeci program benefisem Kazimierza Brusikiewicza. Po Bohdanie Łazuce i po Krystynie Sienkiewicz teatr słusznie eksponuje wybitną indywidualność sceny i estrady: świetnego aktora charakterystycznego o nieledwie fenomenalnej precyzji warsztatu i nieprzeliczonych sprawnościach zawodowych. Brusikiewicz dominuje w pierwszej części programu, w drugiej zaś ma znakomitą szarżę w finałowej niby-operze, w której — jako Neron — zrazu nastaje na wdzięki Ligii (V. Villas), potem zaś, odrzucony, decyduje się podpalić nie teatr, nie telewizję, lecz cały Rzym od razu. Oto dynamika gestów kompensacyjnych! Brusikiewicz jedno ma wspólne z Villas: również zmusza niekiedy widza do przyjęcia postawy sceptycznej. Jego specjalnością jest nazbyt liberalne traktowanie wyraźnych skądinąd granic brawury. Nie przekracza ich w najnowszym programie zbyt czysto, ale przecież je przekracza (np. w monologu torreadora).

Nowa premiera „Syreny” — nie będąc programem, jak poprzednie — budzi jednak żywą reakcję, ma znakomite miejsca i wielu doskonałych wykonawców, spośród których wymienić chciałbym jeszcze Krystynę Sienkiewicz (znakomita piosenka o rybach, żabach i raku), Ewę Kuklińską, Zdzisława Leśniaka (wyborny Groucho Marx!) i Tadeusza Plucińskiego. I jeszcze komplement za kierownictwo muzyczne dla Ryszarda Poznakowskiego a za kostiumy dla Grażyny Hase.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji