Ożywienie w „Syrenie”
Do niedawna w Teatrze „Syrena” nie działo się nic godnego uwagi, teatr ten podupadał trochę, co było przykre ze względu na jego tradycję i samą — jakże warszawską — nazwę.
W tym roku „Syrena” znowu przyciąga uwagę miłośników Melpomeny. Zaczęło się, przypomnijmy, od tego, że nowy dyrektor i kierownik artystyczny Witold Filier, wspólnie z Jonaszem Koftą napisali dla „Syreny” utwór Wielki Dodek, poświęcony postaci naszego wybitnego aktora komediowego Adolfa Dymszy. Powodzeniu tej sztuki wśród publiczności pomogło również to, iż główną rolę niezapomnianego Dodka została powierzona dawno nie oglądanemu w teatrze Bohdanowi Łazuce, który paręnaście lat temu jako pierwszy zdobył wielką popularność recitalami w Sali Kongresowej.
Kolejnym pomysłem nowej „Syreny” było wypróbowanie po raz pierwszy na stołecznej scenie teatralnej zasłużonego, odznaczonego i cenionego przez publiczność artysty kabaretowego Jana Pietrzaka, który przygotował własny spektakl pt.: Czołowe zderzenie. Sprawdziło się.
Najnowszym dziełem „Syreny” jest właśnie wchodzący do repertuaru spektakl Trzeci program — rewia poświęcona tematycznie telewizji. Tym razem dyrektor Filier wpadł na pomysł, aby zaproponować udział od lat nie wykorzystywanej gwieździe estrady, posiadaczce wspaniałego głosu Violetcie Villas, co budzi zrozumiałe zaciekawienie. Reżyserem i choreografem przedstawienia jest inscenizator polonijny Stefan Wenta, a dekoracje, są dziełem znanej plastyczki Marii Byskniewicz, kostiumy — dyktatorki mody Grażyny Hase, a muzykę skomponował również człowiek nieobcy w tej branży — Ryszard Poznakowski.
Na scenie zobaczymy tak znanych i łubianych artystów jak: Krystyna Sienkiewicz, Kazimierz Brusikiewicz, Lidia Korsakówna, Zdzisław Leśniak, Tadeusz Pluciński, Ewa Szykulska, Ewa Pokas i inni.
Czy spektakl ten zdobędzie uznanie krytyki, jeszcze nie wiadomo. Zaciekawienie budzi już teraz. Takie właśnie działanie „z pomysłem na widza” wydaje nam się interesujące i godne polecenia innym teatrom, których premiery zbyt często stają się nową pozycją w biuletynie repertuarowym, oglądaną przez recenzentów z musu, przez widzów — upartych miłośników Melpomeny — z przyzwyczajenia i przez tak zwaną widownię zorganizowaną np. wycieczki.