Artykuły

Śmieszne niebo i ziemia

Znowuzw „Syrenie” zaskoczenie. Ze sztuką Sasza i Bogowie wrócił na nasze sceny Artur Maria Swinarski (zmarły w 1960) człowiek wierny komizmowi, który wierność tę udowodnił nieraz w twórczości i w życiu. Po tej premierze życzymy sobie, aby jego znakomite komedie zasiedziały się dłużej w naszych teatrach.

Drugie zaskoczenie to fakt, że reżyseruje w „Syrenie” Saszę i Bogów Ignacy Gogolewski i sprawia przy tym wrażenie, że całe dotąd życie zbierał doświadczenia właśnie w farsie, a nie w tragedii.

Sasza i Bogowie Gogolewskiego to propozycja zabawy w teatrze nie tak znowu dalekiej od prawdziwego życia i nie zawsze wesołej. Reżyser zdaje się jednak nakłaniać nas: „Bawcie się tutaj przede wszystkim i zrzucajcie ciężar życia”. (Premiera prasowa — początek kwietnia br.).

Słychać czasem jak te ciężary spadają na widowni. Widzowie coraz chętniej gotowi są śmiać się — nawet z siebie samych. Sprzyja temu gra aktorów wybornie dobranych do swoich zadań. Grają nie serio, ale z komicznym dystansem do postaci. Oni też decydują o ostatecznym sukcesie tego spektaklu, Dzeusa (tak wymawiają) gra Zbigniew Bogdański. Niewiele można o nim powiedzieć — powodem partnerujące mu znakomitości komediowe — do tego momentu, kiedy jako Dzeus popił sobie na Olimpie. Znakomity jest w pijanym widzie i monologu, w którym zwierza się z kłopotów mitycznego boga, od tej też pory ten aktor wiedzie prym na scenie. Gdy Dzeus dowiaduje się, że ziemia reformować zechce jego boskie konwencje, wpada kolejno w gniew, przerażenie, zwątpienie. Iście to hamletowski monolog Bogdańskiego o kłopotach władcy — bodaj jedyny dramatyczny moment w tym farsowym spektaklu. Bogdański jest tedy władcą na serio, zdradza niemały talent dramatyczny, a także chyba skłonność do realistycznej, tragicznej gry aktorskiej. Natychmiast podąża za nim w tej tonacji grająca Herę Lidia Korsakówna.

Jedną ze swoich życiowych — jak myślę — ról gra w tym spektaklu Tadeusz Pluciński. Jego erotycznie rozbuchany tytułowy Sasza, czyli władca Aleksander, w wielu momentach wywołuje śmiech (zamierzony) samym odezwaniem się Pluciński uwielbia granie nie serio i należy do nielicznych w światku aktorskim „prawdziwych” mężczyzn, takich, co to nie lubią odtwarzać rozhisteryzowanych męskich bab. Sasza w wykonaniu Plucińskiego traktuje każdą kobiecą postać jako kogoś, kto mu się od dawna należy i kogo za chwilę weźmie. Jest przekonywający.

W tej sytuacji jest naprawdę śmiesznie, kiedy długo opiera mu się Ilona Kuśmierska, grająca dziewicę Terezję, wyprodukowaną przez Dzeusa z mężczyzny Terezjasza. Skomplikowany ten rodowód nie przeszkadza Saszy — dla dobra komedii — w erotycznych zapędach, chociaż przeszkadza, do czasu, Terezji. Rola Kuśnierskiej także jest znakomicie zagrana. Sama się przy tym doskonale bawi.

Świetny jest także Kazimierz Brusikiewicz. To aktor ustawicznie szukający farsy, a nie lubiący gry realistycznej. Brusikiewicz nie ma wdzięcznej roli, jego Terezjasz ma osobowość żadną. Mimo to aktor zdobywa się na wiele inwencji, choć bywa przytłaczany przez innych.

Saszę i Bogów, trzeba zobaczyć. To przedstawienie ma specyficzną atmosferę, duże tempo, tak cenne w farsie, a także zaciekawia, zaskakuje i rozśmiesza (np. składanym piorunem Dzeusa) publiczność. Mimo to po spektaklu naszło mnie parę refleksji … Czegóż dzisiaj można więcej wymagać od teatru?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji