Artykuły

Codzienność niezwykła

Warszawski Teatr Mały wystawił, napisaną w 1972 r. sztukę Helmuta Kajzara Trzema krzyżykami. W programie zamieszczono manifest autora, zawierający jego artystyczne wyznanie wiary. Chodzi o „teatr meta-codzienności”, który „odzyskuje godność i urodę, i ostateczność i zwykłość”.

Kajzar już po raz drugi zamieszcza ten program, przybrany w formę wiersza; poprzednio czynił to z okazji Villa dei Misteri. A więc przywiązuje do tego sformułowania wagę. „Codzienność” stanowi punkt wyjścia. Oznacza rzeczywistość doświadczalną. Kajzar (jak zauważył Jan Błoński) jest nieufny wobec magii i mitów. Wraca do przeżyć dzieciństwa i młodości. W teatrze ceni konkretną pracę aktora, której sekrety starał się uchwycić w Gwieździe.

Trzema krzyżykami to utwór, w którym bohaterem jest młodzież, szczególnie zachodnio-niemiecka. Niespokojna i buntownicza, indywidualistyczna, ale dążąca do zbiorowości. Tak dalece, że jej przedstawiciele nie przyznają się do żadnych nazwisk. Są bezimienni, co najwyżej opatrzeni pseudonimami. Oświadczenia, czy protokoły zebrań, opatrują „trzema krzyżykami”. Zarazem wznoszą się ponad rzeczywistość swego kraju. Bo cechą pisarstwa Kajzara jest startowanie z punktu, który autor określa jako codzienność, by wznieść się ku uogólnieniom. Walka, narodziny miłości, solidarność, próba samouświadomienia, aspiracje młodzieży, tęsknota za krajem dzieciństwa, są tu równocześnie: konkretne i ponadrealne.

Są także — teatralne. Kajzar daje materiał dla pracy aktorów. Sam reżyserując swą sztukę, bogaty w teatralne doświadczenia, uniknął sideł, w które wpadł, inscenizując sztukę Różewicza Stara kobieta wysiaduje. Od pierwszej sceny mogą tu aktorzy nawiązać kontakt. Wojciech Siemion operuje środkami finezyjnego dialogu, ułatwiającego porozumienie z Leszkiem Herdegenem, skrytym, tajemniczym, flegmatycznym, a pełnym niespodzianek. Jolanta Lothe jest kobietą-policjantem finezyjnym, pseudożyczliwym, inteligentnym. Scena uwodzenia i rodzącej się miłości to popis Waldemara Kownackiego i Anny Romantowskięj. Monolog Siemiona kończy pierwszą część spektaklu, teatralnie urozmaiconą w stosunku do kształtu, jaki miał tekst pierwotny.

Siemion jest zarówno postacią (czy kilku postaciami) jak i poetyckim konferansjerem. On także, w wymiarach humoru, rozpoczyna część drugą. Są w niej poetyckie piękności np. pieśń o czarnym chlebie. Czy dobrze powiedziany przez Ewę Ziętek, przy wtórze gromady, wiersz Może i lepiej. Czy finezyjny epizod Kazimierza Wichniarza, czy nostalgiczna scena Karoliny Lubieńskiej.

Czy gwałtowna ballada o wilczkach, którą śpiewa Jacek Kaczmarski. Czy różnorodne przemiany Bożeny Dykiel, szczególnie wymownej w duecie z Lubieńską (mniej mi się podobał niezbyt pasujący do ogólnego tonu dowcip, akcentujący słowa „patrzeć swego”). Myślę, że owe popisy aktorskiej wirtuozerii stanowią wartość spektaklu, wzbogaconego muzyką Piotra Mossa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji