Artykuły

Metacodzienność

Obejrzałem ostatnio w warszawskich teatrach dwa spektakle, które wydaje się wiele łączyć. Pierwszy z nich, dzieło coraz powszechniej uznawanego dramaturga i reżysera, Helmuta Kajzara, to Trzema krzyżykami, rzecz wystawiona w Teatrze Małym. Po nie tak dawnej inscenizacji Starej kobiety… w Teatrze Narodowym, po wcześniejszej wizycie Teatru Współczesnego z Wrocławia z Głodomorem, jest to kolejne dzieło Kajzara zaprezentowane warszawskiej publiczności. Tym razem, Kajzar wystąpił w roli podwójnej — jako reżyser i autor dramatu. Ale i utwory Tadeusza Różewicza, tak chętnie i często inscenizowane przez Kajzara, zawsze znajdowały w nim oryginalnego interpretatora, który potrafił w tekstach autora Kartoteki dojrzeć własną problematykę. Bez wątpienia teatr Różewicza wywarł na Kajzara znaczny wpływ; stwierdzają to liczni krytycy, a i sam autor Trzema krzyżykami przyznaje się do długów zaciągniętych u wrocławskiego pisarza. Jako twórca „postróżewiczowski”, zajmuje zatem Kajzar w naszej współczesnej dramaturgii miejsce w awangardzie.

Lecz oto okazało się, że i Kajzar ma już ucznia, który nań się powołuje i próbuje kontynuować dzieło „mistrza”. Jest nim Łukasz Burnat, który w sali na najwyższym piętrze Teatru Studio, tam, gdzie można jeszcze od czasu do czasu oglądać Replikę, przedstawił własną sztukę zatytułowaną Chwila równowagi. Autor rzecz nie tylko wyreżyserował, ale także opracował scenograficznie i muzycznie. W programie zaś zamieścił obszerny opis znaczącej — jak można domniemywać — przygody teatralnej: udziału w reżyserskim opracowaniu scenicznego pomysłu Helmuta Kajzara przygotowanego na Międzynarodowy Warsztat Teatralny w Scheersbergu. Z tego opisu wynika nawet podobieństwo formalne owej zrealizowanej przez Burnata propozycji Kajzara do przedstawionej w Teatrze Małym sztuki Trzema krzyżykami.

Ten ostatni utwór złożony z wielu odrębnych sekwencji, jakby osobnych etiud, w których ci sami aktorzy pełnią różne role, wcielają się w innych ludzi, łączy się jednak w całość jednolitą. To złączenie, wspólny ton spektaklu pojawia się nagle, aby już go nie opuścić i tylko raz wybuchnąć w kulminacyjnym momencie, w którym Jacek Kaczmarski śpiewa dramatyczną Obławę.

Bohaterem spektaklu, można rzec, bohaterem zbiorowym jest młodzież. Realia, w których akcja została osadzona, wskazują na Niemcy Zachodnie, lecz Trzema krzyżykami traktuje o sprawach i uczuciach uniwersalnych, o postawach czy rozterkach charakterystycznych dla młodych ludzi w wielu krajach. Sztuka mówi o buncie młodej generacji, o jej niechęci do świata urządzonego przez dorosłych. Pokazuje kształtowanie się nastrojów, tworzenie zbiorowej solidarności, poczucia wspólnoty młodych. Bardzo bliska jest w tym ukazaniu zbuntowanej i niepokornej młodości romantyzmowi i łatwo może się komuś wydać współczesną wersją Dziadów granych przecież na tej samej scenie.

Zainteresowania Kajzara obracają się jednak przede wszystkim wokół człowieka, jego sytuacji jednostkowej; społeczeństwo i rządzące nim mechanizmy, polityka stanowią tu tylko tło. Ponieważ zaś sylwetki bohaterów zarysowane są szkicowo, bardzo wiele zależy od aktorów. Oni muszą ukonkretnić swe postacie, wyposażyć je w jakieś wyraźne cechy, nadać im piętno odrębności i swoistości. W luźnych strukturach dramatycznych Kajzara czują się dobrze tylko niektórzy aktorzy. Świetny okazuje się na przykład Wojciech Siemion, który grał tytułową rolę w Starej kobiecie, a teraz stworzył bardzo subtelną postać, emanującą nastrojem na całe przedstawienie. Ten aktor, który potrafi sam wypełnić scenę, u Kajzara bywa inny, bardziej ściszony, zagłębiony w sobie, ale i tak skupiający uwagę widzów.

Trzema krzyżykami można uznać za realizację estetycznej propozycji Kajzara, którą nazywa on „teatrem metacodziennym”. Unieważnione tu zostały reguły klasycznego teatru — zasada trzech jedności — czasu, miejsca, akcji, pomieszane ze sobą zwykłość i ostateczność.

Podobnie, jakby ulegając idei i poetyce teatru metacodziennego, skonstruował swe przedstawienie Łukasz Burnat. Wypełniają je niemal bez reszty dialogi dwojga rozmówców: wuja i siostrzenicy, dialogi poetyckie, może nawet nieco nadrealistyczne. Świat Burnata bliski jest także absurdalnej rzeczywistości Becketta. Zasadnicza akcja rozgrywana na łóżku i wokół łóżka ustawionego na sporym podwyższeniu została ujęta w ramy i przerywana jest od czasu do czasu metafizycznymi czy apokaliptycznymi wręcz fragmentami jakby przypominającymi o eschatologicznym wymiarze ludzkiego losu: chorobie, śmierci, ostateczności. Zwykłość i codzienność zyskiwać ma więc u Burnata postulowaną w programie teatralnym Kajzara metafizyczność.

O ile jednak przedstawienia Kajzara, zarówno inscenizacje własnych sztuk, jak i dramatów Różewicza, posiadają specyficzną urodę, jakiś rzadki w teatrze nastrój, który odbiera się niezależnie od wiedzy o estetycznym programie twórcy, o tyle intencje Burnata pozostają tylko intencjami. Brakuje im „przedłużenia” w materii teatralnego spektaklu, nie przechodzą one, nie wpływają na rytm przedstawienia, ten rytm, który udziela się widzowi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji