Młodzi estradowcy
Wydział estradowy Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, którego dziekanem jest Kazimierz Rudzki, zaprezentował pracę dyplomową swych pierwszych absolwentów. Ostatnio z prac dyplomowych PWST wynosiło się nienajlepsze doświadczenia ale tym razem spotkała widzów bardzo miła niespodzianka. Zagrano Porwanie Sabinek farsę Tuwima według starej komedyjki Schöntana. Jest to chyba najlepsza z tuwimowskich przeróbek teatralnych, bardzo śmieszna, z wieloma kapitalnymi dowcipami, rzecz w tym rodzaju już niemal klasyczna. I oto młodzi aktorzy pod dobrą opieką reżyserska Stanisławy Perzanowskiej potrafił farsę tę zagrać lekko, z humorem, ale bez szarży i po ludzku. Swobodnie ruszali się na scenie, tekst mówili inteligentnie i z dobrą dykcją, nawet piosenki podawali dość zręcznie. Całość wypadła gładko i zgrabnie.
Gdybym miał stawiać stopnie bezapelacyjną piątkę dałbym Marianowi Jonkajtysowi za rolę profesora łaciny Owidowicza. Udała mu się rzecz dla młodego aktora bardzo trudna: zatarł swoją młodość grając starego człowieka. Poza tym zaś wyposażył go w cechy charakterystyczne w sposób, jakiego nie powstydziłby się dojrzały aktor.
Bliski piątki był Jerzy Kamieński w słynnej roli dyrektora teatru Strzygi-Strzyckiego. Tu młodość trochę przeszkadzała, ale grał z humorem, na serio, budzącym szczery śmiech. Z pozostałych trzeba wymienić Jagienkę Zych (bardzo zabawna służąca Weronika), Teresę Kaczyńską (pełna komediowego wdzięku Anulka), Teresę Belczyńską (trochę zbyt sztywna Madzia) i Zygmunta Molika (doktór Justyński).