Artykuły

Wielka ludzka wędrówka

Spektakl Podopieczni w reżyserii Pawła Miśkiewicza miał premierę w Starym Teatrze półtora roku temu (9 kwietnia 2016). Spotkał się z niemal powszech­nym uznaniem recenzentów. Miałem odmienne zdanie, recenzji jednak nie napisałem (kończyłem wówczas współpracę z „Tygodnikiem Powszechnym”). Do powrotu do tematu sprowokowało mnie ponowne obejrzenie przedsta­wienia (21 listopada 2017), a jeszcze bardziej — zorganizowane po pokazie spotkanie z reżyserem i aktorami. Z osłupieniem słuchałem, jak twórcy z pełnym przekonaniem potwierdzają moje najcięższe zarzuty.

Nie wiadomo, czy spektakl za dyrekcji Marka Mikosa pozo­stanie w repertuarze. Nie jest to, oczywiście, okoliczność, która ułatwia krytykę Podopiecznych. Należę do osób, które z przerażeniem obserwują dewastację Starego Teatru, jaką przygotowano w maju, a która postępuje w zatrważającym tempie. Jestem obrońcą Starego Teatru — ale już nie dyrekcji Jana Klaty i proponowanego przez niego modelu teatru. Dość powiedzieć, że (niemal) równie mocno jak Klata zaskoczony byłem, że nie wygrał konkursu — wszak dobierał reżyse­rów i formułował repertuar w taki sposób, by nikt nie mógł go oskarżyć o uprawianie w teatrze polityki (por. Kościelniak, 2017). Podopieczni są na to dobrym przykładem — także dlate­go do przedstawienia wracam.

1.

W spektaklu jest świetna scena, kiedy jeden z uchodźców (Bartosz Bielenia) przywiera do nogi kobiety (w 2016 Marta Nieradkiewicz, w 2017 Marta Ścisłowicz), a jego ruchy fryk­cyjne stopniowo przechodzą w błagalne drżenie. Uchodźca — taki, jakim go sobie wyobrażamy — najpierw gwałci jak pies, potem skamle jak pies; w ten właśnie sposób zostaje wyod­rębniony i wykluczony z ludzkiej wspólnoty. To precyzyjna, mocna diagnoza — i dobry punkt do postawienia pytania, co sprawia, że patrzymy na uchodźców jak na zwierzęta.

W 2012 roku grupa uchodźców, chcąc zwrócić uwagę na restrykcyjne prawo azylowe w Austrii, ogłosiła strajk głodowy i zamknęła się w wiedeńskim kościele Votivkirche. Prośby uchodźców o wsparcie u polityków i hierarchów' Kościoła na niewiele się zdały: policja siłą usunęła uchodź­ców, a wkrótce kilkunastu z nich deportowano (za: Wąsik. 2015). Elfriede Jelinek, zainspirowana tymi wydarzenia­mi, akcję Podopiecznych umieściła w kościele. Do pante­onu współczesnych bogów dołączyła „pana prezydenta, pana kanclerza i panią minister”; do tego dodała wpływowych ludzi biznesu. Porządek mityczny, przywołany za Ajschylosowymi Błagalnicami, Jelinek rozsadza od środ­ka tym, co współczesne i publicystyczne. Trudno mieć wątpliwości: losy uchodźców decydują się w dzisiejszej Austrii, a ich postulaty rozbijają się o polityczną pragmatykę, wzniesioną na narodowo-katolickim fundamencie.

Wiele wysiłku trzeba, by nie dostrzec w utworze Jelinek wypowiedzi rezonującej z polskim „tu i teraz”. Głośna była wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, który w 2015 roku w kontekście uchodźców mówił o strachu przed „pasoży­tami" i „pierwotniakami" (sk. mc, 2015). Sam Miśkiewicz podczas spotkania wspomniał tzw. marsz niepodległości. W krakowskich Podopiecznych nie ma jednak kościoła, a zdania odsyłające do świata bieżącej polityki i biznesu zostały usunięte. Reżyser precyzyjnie pozbawił tekst Jelinek semantycznej ramy i publicystycznego ostrza. „Naszym celem nie było zrobienie spektaklu politycznego” — zastrzegł podczas spotkania. I choć zgodził się (ze śmiechem), że Jelinek ma opinię „lewaczki”, przekonywał, że w swoim tekście sięga „głębiej”.

Jak widać, polityka w polskim teatrze wciąż oznacza płyci­znę. Pytanie — co kryje się „głębiej”?

2.

Miśkiewięz sprytnie zastawia pułapkę na widza, zatrud­niając do spektaklu Krzysztofa Globisza. Globisz przewrotnie „gra” swoją chorobą, umiejętnie zaciera granicę między prawdą a kreacją. Kiedy publiczność, nieświadoma zasadzki, wita etiudę aktora owacją na stojąco, Miśkiewicz pyta o to, „jakie są nasze wartości" — sugerując, że łatwo wzruszamy się losem gwiazdy, podczas gdy uchodźców mamy w nosie. Reżyser ude­rza w ten sposób wr „humanistyczne idee naszej cywilizacji” (cytat ze spotkania) pytając, ile są warte. Pułapka działa — ale pozornie. Stosunek Miśkiewicza do podważanych „wartości” jest bowiem dwuznaczny.

W przedpremierowym wywiadzie reżyser mówił, że głównym tematem spektaklu jest „ludzkie doświadczenie”. Na ten właśnie poziom ma nas prowadzić ekspresja Globisza, która jest „niepodrabialna”, tak „jak nie do podrobienia jest cier­pienie uczestników tej wielkiej ludzkiej wędrówki, o której opowiadamy” (Będziesz miłował…, 2016). Pomijam fakt, że zestawienie tych dwóch doświadczeń jako „niepodrabialnych” sugeruje coś wręcz przeciwnego. Rzecz w tym, czy figura „ludzkiego doświadczenia”, tak agresywnie wyłaniająca się ze spektaklu, nie jest pierwszym produktem — rzekomo podejrzliwie przez Miśkiewicza traktowanego — humanizmu?

Jeśli przyjmujemy perspektywę nie-ludzkiego uchodźcy (Innego), porządek ludzki staje się mrzonką i mitem, a odwo­łanie do niego — nadużyciem. Na poziomie „ludzkiego” doświadczenia nie spotkamy się z Innym, a jedynie z (kolej­nym) naszym wyobrażeniem o Innym, jako kimś podobnym do nas. Zaproszenie do spotkania z Innym na poziomie „ludz­kiego" doświadczenia brzmi wspaniałomyślnie, ale trzeba zadać pytanie: kto będzie ustalał kryteria tego, co ludzkie? Czy na pewno te kryteria są uniwersalne?

Jelinek precyzyjnie pokazuje to, co w przypadku proble­mu uchodźców aż bije po oczach: że nic innego, jak właśnie humanistyczna, europejska retoryka ludzkiej wspólnoty jest zazwyczaj zasłoną dymną dla rzeczywistej wspólnoty, budo­wanej na fundamentach ksenofobii, rasizmu, nacjonalizmu. U Jelinek za dekoracją „fundamentalnych wartości” skrywają się fundamentalizmy albo zwykła polityczna pragmatyka — u Miśkiewicza kryje się frazes. Brawurowo zorganizowany na scenie nieporządek, będący odpowiedzią na porwany, pootwierany tekst Jelinek, w horyzoncie „ludzkiego doświad­czenia” domyka się w sposób konwencjonalny i dobrotliwy. W tym kontekście zgadzam się z reżyserem, kiedy mówi: „Choć Jelinek bierze na warsztat temat uchodźców, to nie opowiada przecież o uchodźcach, ale o sposobie ich widzenia przez nas" (Będziesz miłował…, 2016).

3.

Na spotkaniu aktorzy powiedzieli, że problem uchodźców znają z YouTube'a i telewizji. Reżyser opowiedział o tym. jak w 2015 roku nie pojechał na wakacje nad Morze Śródziemne — rejon zagrożony, jak to ujął — zamiast tego z przejęciem oglądał telewizyjne relacje o kolejnych uchodźcach napływa­jących do Europy i kolejnych ciałach wyrzucanych na brzeg. Jak widać, „głębię” „ludzkiego doświadczenia” najlepiej pozna je się przed ekranem — bezpośrednia konfrontacja z „nie-ludzkim” doświadczeniem grozi spotkaniem z rzeczy­wistością. Odpowiedzią Miśkiewicza na widok (na ekranie) zwłok wyrzuconych na europejskie plaże jest wizja ludzkiej wspólnoty; „ciągle wierzymy w siłę teatru jako przemiany", mówił na spotkaniu. W spektaklu nie ma co prawda kościoła, z którego wypędzeni zostali uchodźcy, ale jest teatr-świątynia, który na każdą rzeczywistość ma gotową metafizykę.

Nie mam pretensji o to, że aktorzy nie ruszyli na południe, by zgłębić los uchodźców. Dziwię się tylko, że twórcom nie przyszło do głowy, aby solidnie skompromitować własną, bezwstydną pozycję tych, którzy grają tylko własne wyobra­żenia i fantazje. Może wtedy na scenie i podczas spotkania czuliby się mniej komfortowo? Taka strategia należy jednak do domeny teatru politycznego — w przypadku Podopiecznych obowiązuje paradygmat teatru sięgającego „głębiej”, dlate­go uchodźców traktuje się tu tak, jakby wyszli spod pióra Szekspira.

Z tych samych powodów nie dowiadujemy się. jakie zdanie na temat uchodźców mają aktorzy. Miśkiewicz otwarcie przy­znał. że podczas prób w zespole ujawniły się głębokie różnice pryncypiów — nic dziwnego: wrogość wobec uchodźców jest powszechna i ponadpolityczna. W spektaklu aktorzy mówią jednak jednym głosem — dowodząc niezbicie, że fundamentem „ludzkich" wartości jest fałsz, a przynajmniej iluzja.

Również nas, widzów, nie stawia się w ogniu pytań. Dzięki temu Stary Teatr możemy opuścić z nabożeństwem, uświęceni przekonaniem, że w końcu wszyscy jesteśmy ludźmi. A przy­najmniej my wszyscy. A przynajmniej my jesteśmy.

4.

Teatr to „miejsce, gdzie gromadzi się i przedstawia wie­dzę o ludzkiej kondycji, pozyskiwaną kiedyś i teraz". Teatr „nie jest ciasnym ringiem politycznej walki, ale przestrzenią otwartą po horyzont problemów egzystencjalnych”. Wedle takiego przepisu jest zrobiony spektakl Miśkiewicza. Jest to przepis na teatr, który stroni od publicystyki i konkretów, a zamiast „lewicowego zgiełku" artykułuje „przekaz niejed­noznaczny. pełen komplikacji i sprzeczności". Jest to przepis bardzo stary i bardzo znany, powszechnie akceptowany przez widzów, krytyków, teatrologów, szeroko uprawiany na pol­skich scenach, także pod szyldem teatru politycznego.

Znamienne, że przepis ten przywołała w rozmowie z Jackiem Kopcińskim Wanda Zwinogrodzka, wiceminister kultury (Teatr według konserwatystów,. 2016).

Zaiste, to bezcenny moment, kiedy postulat sztuki wysokiej (i „głębokiej”) spotyka się z oczekiwaniami władzy. I nie­trudno domyślić się, dlaczego władza wyżej stawia „przekaz niejednoznaczny" nad konkret i publicystykę. Dlaczego przed­kłada ponadczasowe „problemy egzystencjalne”, spektakle o „ludzkiej kondycji" nad „polityczny ring".

Władza owacją (a nawet łzą wzruszenia) przywita przedsta­wienie o uchodźcach, pod warunkiem, że spektakl apelować będzie do wspólnoty ludzkiego doświadczenia. W szczególno­ści dotyczy to właśnie takiej władzy, która polityczny kapitał buduje na antyimigranckiej retoryce.

Nie oczekuję od każdego artysty, by wypowiadał się na temat bieżącej polityki. Miśkiewicz ma inny temperament: nigdy nie poruszał się na poziomie publicystyki, nigdy nie robił teatru krytycznego, przy tym w Podopiecznych, podobnie jak aktorzy, wykazuje się wielkim rzemieślniczym kunsztem. Jednak proble­mu uchodźców — jak pokazuje Jelinek — nie da się ująć w okrągłe zdania. Na spotkaniu Miśkiewicz tłumaczył, że nie chciał zro­bić spektaklu politycznego, ale „religijny", to znaczy taki, który zadaje pytanie o „piękno, prawdę, wolność". W kontekście losu uchodźców' taka propozycja jest, moim zdaniem, potwornie nie­adekwatna.

Bibliografia:

Będziesz miłował uchodźcę…, z Pawłem Miśkiewiczem rozmawia Gabriela Cagiel, www.cojestgrane24.wyborcza.pl. 8.04.2016: http:// www.e-teatr.pl/pl/artykuly/220696.druk.html (dostęp: 1 XII 2017].

Kościelniak, Marcin, Dobra zmiana w teatrze Strzępki/Demirskiego, „Didaskalia” 2017 nr 137: http://www.didaskalia.pl/137_koscielniak. htm (dostęp: 1 XII 2017).

sk. mc, Jarosław Kaczyński boi się. że uchodźcy sprowadzą zarazę?, 13.10.2015, http://wyborcza.p1/l.75398.l90l4711.kaczynski-boi-sie- -zarazy.html (dostęp: 1 XII 2017].

Teatr według konserwatystów, z Wandą Zwinogrodzką rozmawia Jacek Kopciński. „Teatr” 2016 nr 3: http://www.e-tealr.pl/pl/artykuly /219573.druk.html (dostęp: 1 XII 2017].

Wąsik. Monika, Święte krowy i uchodźcy, „Dialog" 2015 nr 4.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji