„W agonii“
Dramat Miroslava Krleży rozgrywa się w Jugosławii w pierwszych latach po jej utworzeniu, to znaczy po I wojnie światowej. Zmienił się gruntownie obraz Europy. Rewolucja w Rosji, rozpad monarchii austro-węgierskiej spowodowały pojawienie się nieznanej dotąd formacji społecznej — ludzi „wyrzuconych za burtę”. Wczorajsi przedstawiciele elity znaleźli się poza nawiasem. Pozostały arystokratyczne tytuły i — co najważniejsze — sposób myślenia, styl życia i maniery. Ale świat, do którego przywykli — przestał istnieć. W tym nov ym, nie znanym i obcym nie mogą odnaleźć swego miejsca i nie potrafią w nim żyć.
Baron Lenbach, jego żona, Ivan Kiżovec nie są w stanie przystosować się do nowych czasów i to jest źródłem i przyczyną konfliktów i tragedii, które przeżywają.
Problemy ludzi ginącej formacji społecznej często by -wały tematem utworów literackich. Charakteryzował je na ogół dwoisty stosunek autorów wobec losów klasy, której zmierzch wyznaczyła historia. Ton satyryczny łączył się w nich ze współczuciem dla czysto ludzkich dramatów. Komizm przeplatał się z autentycznym tragizmem. Najwybitniejszym przykładem była chyba Biała Gwardia Michaiła Bułhakowa również adaptowana przed paroma laty dla teatru TV. Wybitny pisarz chorwacki Miroslav Krleża miał — jak się wydaje — zamiar podobny. W agonii jest jednak utworem dość wątłym dramaturgicznie i spektakl nie spełnił oczekiwań. Ani reżyser, ani aktorzy nie mieli tu zbyt wielkiego pola do popisu. Jedyna dobrze napisana rola to Baron Lenbach i Ignacy Gogolewski umiejętnie wykorzystał wszystkie jej możliwości. Postaci Laury i Ivana Kiżoveca narysowane nieco zbyt jednobarwnie nie dawały aktorom szans zbudowania interesujących ról. Jadwiga Jankowska i Jan Englert zrobili, co było w ich mocy, by sylwetki swych bohaterów uplastycznić. Udawało się to chwilami Jadwidze Jankowskiej Mimo ogromnych starań — nie powiodło się Janowi Englertowi.
W sumie spektakl w reżyserii Jana Kulczyńskiego, z udziałem wybitnych aktorów (poza wymienionymi wyżej: Jan Ciecierski, Olga Bielska i Tatiana Bielajew) nie dorównuje wspomnianej Białej Gwardii, Bułhakowa. Warto byłoby przypomnieć telewidzom ten spektakl.