Artykuły

Polacy, obudźcie się. Z Wyspiańskim

Polska codzienność jest brutalną, pełną nienawiści walką — mówi Wyspiański. A my tymczasem śnimy o naszej moralnej wyższości, wyjątkowości i misji. Bez sensu.

Stanisław Wyspiański umarł 28 listopada 1907 r. W 110. rocznicę jego śmierci warto wrócić do postawionej przez niego diagnozy polskiej sytu­acji społeczno-tożsamościowej. To chyba istotniejsze od wspomnie­nia samej osoby, z którą polska pamięć obe­szła się nie najgorzej, umieszczając Wy­spiańskiego w panteonie najwybitniejszych Polaków. Jako autor Wesela z pewnością nigdy nie zostanie w Polsce zapomniany. Prze­ciwnie, będzie przypominany jako jeszcze je­den powód do pompowania balona narodo­wej dumy i przekonania o uśpionej, ale moż­liwej do przebudzenia polskiej wielkości.

Tymczasem jego myśl uderza właśnie w tę urojoną wielkość, widząc w niej coś, co uniemożliwia Polsce odna­lezienie się w nowocze­snym świecie. A jego diagnoza i krytyka są do dziś aktualne. Tłumaczy, dlaczego wolność była i jest dla nas — jak mawiał ks. Tischner — „nie­szczęsnym darem”.

Patriotyczno-narodowy odbiór twórczo­ści Wyspiańskiego to do­skonały przykład tego, jak polska pamięć radzi sobie z niepokojącymi dla siebie, bo przenik­niętymi krytyczną pa­sją, diagnozami. Wy­spiański — publikując i wystawiając w 1901 r. Wesele — miał zamiar wstrząsnąć polskim społeczeństwem. Wy­tknąć Polakom ich chocholi taniec, w którym fantazje o wybraństwie i niesprawiedliwym prześladowaniu „przykrywają” prawdę o pol­skiej niezdolności do zgodnego i konstruk­tywnego czynu.

Żeby stępić ostrze tej krytyki, natychmiast wsadzono Wyspiańskiemu na głowę wieniec z napisem „czterdzieści i cztery”. Obwołano go wieszczem, zamiast słuchać. Zrobiono z nim dokładnie to samo co wcześniej z Mic­kiewiczem, a ostatnio z Janem Pawłem II.

Ta dotkliwa porażka tylko pogłębiła kry­tyczną pasję Wyspiańskiego, czemu dał wy­raz przede wszystkim w napisanym rok póź­niej Wyzwoleniu. Przypomnę kilka tez wy­powiedzianych w tym arcydramacie. Brzmią do dziś aktualnie.

***

„Jesteście podobni ludziom, co śpią: ludziom, których duch błądzi, a tylko ciało ciepłe dy­cha”. Podobnie jak w Weselu Wyspiański wskazuje tu na stały polski schemat przeży­wania świata, który uniemożliwia wyzwole­nie społecznej, twórczej energii i utrwala pol­skie nieszczęście.

Polska realność, czyli nasza społeczna jawa, jest przestrzenią walki, którą Wy­spiański widzi dosadnie. „Wy chcecie żyć i nie ma podłości, której byście do ręki nie wzięli (...). Wy chcecie żyć i już trawicie bło­to i brud, i już was nie zadusza zgnilizna i jad”. Na czym polega jej podłość, błoto i zgnilizna? Zapewne na tym, jak jest ona nierówna: uprzywilejowuje jednych kosz­tem drugich; tych poniża i rzuca na dno eg­zystencji, tamtych wynosi na wyżyny suk­cesu i życiowego luksusu. Można powie­dzieć, nic nowego, a jednak ma to w Polsce szczególny posmak pogardy ze strony tych, którym się udało, i resentymentu tych, któ­rzy są przegrani i bardziej pragną zemsty niż własnych „wyzwolin”.

Jak dać sobie radę z taką upodlająca sy­tuacją? O wiele łatwiej paprać się w brudach i podłościach, mając sumienia, serca i umy­sły pogrążone we śnie. Wyspiański widzi to tak: choć polska codzienność jest brutalną, nierówną, pełną cynizmu i nienawiści, żar­łoczną walką, to my przeżywamyją, śniąc o polskim wybraństwie, moralnej wyższo­ści, wyjątkowości i misji: „Ja wiem, czego ty chcesz: że Polska ma być mitem. Mitem na­rodów, państwem nad państwy, prześciga­jącym wszystkie, jakie są, Republiki i Rządy”.

Taka optyka niesie oczywiście ulgę. Tym, co wyzyskują i żerują, pozwala wierzyć, że swą pazernością wcale nie dewastują polskiej przyszłości; że pełni patriotycznych uczuć budują podwaliny narodowej wielkości. Ale ulgę odczuwają również ci, co są wyzyski­wani i przegrywają swoje życie. Odtąd ich cierpieniom nie jest już nigdy winna Polska, ale jej zdrajcy i wrogowie. A cierpienie to jest tyl­ko cząstką jej cierpienia, które ma charakter zbawczy dla nas i dla świata. Ich wielkość więc to cierpienie i umieranie za ojczyznę i wraz z ojczyzną. „Śmierć, bo cóż szczyt­niejszego nad Śmierć?”.

Polacy jednak wcale nie są cierpiętnikami, a ich ofiara za ojczyznę jest skłamana. To tylko wybieg pozwalający ukryć prawdę o swoim popędowym życiu. Stąd bardzo ryzykuje każ­dy, kto owo udawanie odsłoni. „Wy chcecie żyć i plwać na wszystką rękę, która was i pod­łość waszą odsłania, która was odgaduje!! Kłamcy!!!”.

Bronimy się przed tym nie tylko z obawy przed odsłonięciem trudnej prawdy o sobie i polskim świecie. Bronimy się przede wszyst­kim przed utratą rozkoszy, której dostarcza narodowy sen. Nie ma bowiem większej przy­jemności niż — wyzyskując i gardząc bądź bę­dąc wyzyskiwanym i nienawidząc — przeży­wać to w obłędnym duchu narodowo-mesjańskiej wizji i miłości ojczyzny.

***

Wyspiański krzyczy nam prosto w twarz: „A co jest mi wstrętne i nieznośne, to jest to robienie Polski na każdym kroku i codzien­nie. To manifestowanie polskości. Bo to tak wygląda, jakby Polski nie było, Polaków nie było (…) Po co, na co? Bez tych manifestacji wszystko jest: i ziemia, i kraj, i ojczyzna, i lu­dzie”.

Nasz sen, pełen urojeń o polskim wy­braństwie, jest powodem, że pogłębia się pol­ska społeczna groteska i fikcja i że się nam wciąż nie udaje budowa zdrowego, potrafią­cego się porozumieć społeczeństwa, w któ­rym twórczość i rozwój są nie tylko możliwe, ale poszukiwane i premiowane. A tego wła­śnie pragnął Wyspiański.

*Piotr Augustyniak — filozof, profesor Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Pod jego redakcją ukazała się właśnie książka Wyspiański. Zbudź się, Polaku (słowo/obraz terytoria). Artykuł jest rozszerzoną wersją tekstu do programu inscenizacji Wyzwolenia Wyspiańskiego w reżyserii Radka Rychcika wystawionej w krakowskim Teatrze im. Juliusza Słowackiego

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji