Kto ich przyczesał
Mieli być „nieuczesani”, więc hardzi i krnąbrni. Wątpiący. Tacy, którzy nie uginają się przed stereotypami. Uparci w dążeniu do poznania i zaakceptowania tego, co tylko sami uznają za prawdę. Własną. Ich wejście w życie często bywa trudne.
Tu, w STS ktoś ich przyczesał. Uładził. Ktoś spiętrzył przed nimi sterty papierzysk. Opór szeleszczącej materii jest nie do pokonania. Posługują się sloganami, przebijają przez słowa okrągłe, nijakie. Obce im. Muszą uczestniczyć w zdarzeniach i sytuacjach niby to typowych, które rażą nieznośnym schematem. Dramatyzm ich wędrówki między domem a szkołą, między tym co oznacza poprawność a tym, co jest już przestępstwem — rozgrywa się według planu, którego zarys łatwo odkryć. Morały przeplatają się tu z banałami.
Widzieliśmy ich w wielu filmach. Były reportaże telewizyjne. Sondaże. Cykle wnikliwych, analitycznych wypowiedzi. Coś niecoś sami o nich wiemy. Nie tylko o nas jednak chodzi. To oni mają w tym Teatrze, na tym przedstawieniu — zobaczyć siebie. Zastanowić się nad tym, co nie tylko pedagodzy określają jako „jednolity model wychowania”. Czy po takiej „lekcji” nabiorą ochoty?
W programie można wyczytać. Iż autorom chodziło „o preparacje” i „o diagnozę”. Jeżeli ktoś nie wie, co to preparacja program wyjaśnia: „Preparacją nazywamy czynności przygotowawcze, a czynności przygotowawcze względem danej czynności — to takie, które ja umożliwiają lub ułatwiają, lub które umożliwiają lub ułatwiają lepszą jej wykonanie”. Wszystko jasne, prawda! Autorzy wstępu konkludują w ostatnim zdaniu: „Chcąc grać nowe role, trzeba się wyzwolić ze starych do końca”. Ejże? Nawet na scenie?
Niestety owo „wyzwolenie” w STS jest widoczne. Zatraciła się gdzieś świeżość Impulsów. Specyfika formuły teatralnej. I aktorskich środków*. Iskierka porozumienia nie przebiega między widownią a sceną.
Rozmowę, czy dywagacje o postawach młodzieży i nieporadności starszych wtłoczono, nie wiedzieć dlaczego, w kanon szopki. Tyle, iż uczyniono to na tyle niekonsekwentnie, że przy końcu widowiska mało kto o tym pamięta. Aktorom w finale towarzyszy, co prawda, aniołek, ale nie pretenduje on do miana „stróża”.
Twórcy widowiska (są nawet piosenki, ale tym razem nijakie!) opierali się na badaniach naukowych socjologów, psychologów i pedagogów. Także kryminologów. Ci ostatni nie przyczynili się do wzrostu napięcia. Okazuje się przy tym, że łatwiej uładzić młodzież, choćby na scenie, niż materiał sceniczny tak, by mógł dla nas stanowić atrakcję. Poznawczą również.