Uwięzieni z Altony
Sztuka Sartre’a dzieje się w Niemczech dwa lata temu i dotyczy spraw ostatniej wojny, równie dobrze może dziać się we Francji i dotyczyć spraw wojny algierskiej — czy jeszcze gdzie indziej i wszędzie dotyczyć będzie spraw naszego wieku, który szczególnie boleśnie nabrzmiały Jest ludzką krzywdą, ludzką męką i śmiercią. Tam, gdzie są mordowani, są i mordercy — powiada ludzkie doświadczenie. Oto w sztuce Sartre’a jest ów morderca, który domaga się sprawiedliwości. Rzecz dzieje się w wiele lat po zbrodni. Znaczy to, że czas nic zmienia tego, co się stało, co było. Młody Franz von Gerlach, dziedzic wielkiej przemysłowej potęgi, próbował niegdyś sprzeciwić się zbrodni. Dane mu było bezsilnie patrzeć, Jak mordowano w jego obecności człowieka, którego chciał uratować. Później poszedł na front rosyjski i tam sam mordował i torturował Judzi. Jest za to odpowiedzialny. Może nie czuje się winny — ale wie, że powinien być ukarany. Ukarany powinien być cały jego świat, świat hitlerowskich Niemiec, za zbrodnie, których się dopuścił przeciw ludzkości. Franr zamyka się w pokoju z zamurowanym oknem. Za tym oknem powinny być ruiny Me. mieć, nędza, zgliszcza — powinna tam działać bezwzględna Sprawiedliwość. Jego ojciec miał w czasie wojny sto doków, w których budował statki dla rządu Hitlera, z rachunku sprawiedliwości — cóż za naiwność — wynika, że stary von Gerlach powinien mleć dzisiaj tylko dwa doki.
Oczywiście ma ich sto dwadzieścia. Przegrani wygrywają. Były porucznik Franz żyje w obłędnym świecie nieustannego sadu, w świecie sprawiedliwości, której nie ma — ale to nie ściera jego winy. Wybiera w końcu śmierć, wraz z ojcem, który też jest odpowiedzialny. Nie jest to wiele, jak dla nas lub dla ich ofiar — ale dla nich to oczywiście ma znaczenie decydujące. To jest bardzo silne ostrzeżenie, owe cierpienia winnego, które przeżywa Franz. Jego śmierć jest już tylko ulgą, złagodzeniem kary. Mamy tu bowiem do czynienia z osobnikiem szczególnie przeczulonym, z człowiekiem inteligentnym, o silnym poczuciu moralności, wreszcie z człowiekiem, który umie prowadzić rozmowę z historią… Gdyby rzecz działa się hardziej naturalnie, i na przykład w rodzinie feldfebla, ujrzelibyśmy zapewne na scenie zwyczajną niemiecką rodzinę, zgromadzoną przy wspólnej wazie z gorącą zupą i do końca sztuki słyszelibyśmy tylko zadowolone mlaskanie i pobrzękiwanie łyżkami. Losy zbrodniarzy rzadko bywają klarowne dramatycznie i rzadko kończą się teatralnymi pointami.
Co do teatru w sztuce Sartre’a, to trzeba powiedzieć, że wśród scen znakomitych. napisanych z fantastyczną ostrością dramatyczna i wielką przenikliwością psychologiczną, zdarzają się sceny nudne, a także puste, powierzchownie błyszczące wartkim dialogiem, a kryjące w sobie w gruncie rzeczy kiepską melodramatyczną watę. Jest tego trochę za wiele, począwszy od niezbyt smacznego pomysłu seksualnych kontaktów Franza z własną siostrą i bratową, a skończywszy na niezbyt jasnych i odkrywczych konfliktach interesów w rodzinie von Gerlachów,
Mimo to sztuka jest ogromnie celna — obejmuje swoim zasięgiem wielką mnogość problemów, które tkwią w nas wszystkich i w całym współczesnym świecie; oszołamia gigantyczna ekspansywność myśli Sartre’a, która uderza we wszystkich interesujących kierunkach, nieustannie burzy i polemizuje, podnieca do dyskusji. Tak też charakter miało przedstawienie Uwięzionych z Altony w teatrze Ateneum — charakter szybkiej, świadomej, inteligentnej burzy myśli. Z doskonałej obsady aktorskiej na szczególne wyróżnienie zasługuje świetna Aleksandra Śląska w roli Joanny, s kupiona, świadomie realizująca swoją linię, a tam, gdzie trzeba doskonale prosta i naiwna, znakomicie podkreślająca swoją inność W rodzinie von Gerlachów. Niezwykle sugestywnie zagrał trudną rolę Franza Michał Pawlicki, aktor o bardzo silnej indywidualności, którego po raz pierwszy widzimy w Warszawie na scenie Ateneum. Mniej efektowną rolę Leny, siostry Franza, trafnie zagrała Mirosława Dubrawska. Ojcem był Władysław Krasnowiecki (najlepszy chyba w cynicznych początkowych scenach sztuki), a Wernerem, młodszym bratem Franza, Bohdan Ejmont.