Szara strefa z kamienicy
"Moralność pani Dulskiej" w reż. Henryka Rozena w Teatrze im. Siemaszkowej w Rzeszowie. Pisze Łukasz Sikora w Super Nowościach.
Reżyser Henryk Rozen zaczął pracować nad rzeszowskim spektaklem na podstawie Zapolskiej jeszcze wiosną ubiegłego roku. I mimo że prapremiera "Moralności..." odbyła się w zeszłym roku, to dopiero w miniony weekend widzowie Siemaszkowej mogli obejrzeć przedstawienie jako prawdziwą premierę. Było warto.
Zwłoka z pokazaniem opowieści o pani Dulskiej i jej familii wyniknęła z różnych przyczyn, w tym głównej - remontu rzeszowskiej sceny. Sceny, do której aktorzy nie są jeszcze przyzwyczajeni, co zresztą spostrzegli i komentowali widzowie. Czasu na próby nie było bowiem zbyt wiele, więc aktorzy (oraz wtajemniczona publiczność) oczekiwali na spektakl z lekkim podenerwowaniem.
Okazało się jednak, że nerwy nie były potrzebne. "Moralność pani Dulskiej" z występującą w tytułowej roli Katarzyną Słomską (oklaski!) nie była bowiem wcale pokazem nieporadności, tylko autentyczną rozrywką w lekko komediowej aurze. Można oczywiście dyskutować, czy tekst Gabrieli Zapolskiej to komedia sama w sobie, ale jeśli przyłożymy do niego odniesienie do współczesnych czasów, trudno byłoby nie pośmiać się z naszych "tradycyjnych" przywar.
Dulszczyzna na deskach "Siemaszki" jawi się jako doskonałe przedstawienie autolustracyjne o Polakach, o naszej hipokryzji, obłudzie i dwulicowości. Ale nie tylko, bo też o oddaniu i miłości do swoich bliskich, przy jednoczesnej rezerwie i niechęci wobec obcych. Może właśnie dlatego widowni wiele razy towarzyszył śmiech, który jednak nie był rubaszny, a bardziej refleksyjny, stłumiony. I choć nie wszyscy jesteśmy tacy jak pani Dulska i jej familia, to jednak pewne jest, że ich życiowa postawa nie jest nam zupełnie nieznana.
Widowisko w wykonaniu aktorów rzeszowskiej Siemaszkowej opowiada nam prawdę o życiu w moralnej "szarej strefie", a Zapolska, raczej nie zaznajomiona z hollywoodzkimi kanonami, nie zwieńcza całości happy endem. Co chyba wszystkim zainteresowanym wychodzi na zdrowie, bo przecież, jak wieścił Sartre, "absurdem jest, żeśmy się urodzili i absurdem, że umrzemy."